Strony

8 cze 2018

Nivan Oakley


Na zdjęciu: Nicolas Simoes
Motto: A spierdalaj.
Imię: I ja mam to zakląć w jakieś długachne, niestworzone historyjki, żeby tylko ubarwić ci twój wywiad? No błagam cię. Wpisz po prostu Nivan i daj mi święty spokój.
Nazwisko: Oakley.
Wiek: Dwadzieścia dziewięć. Niby mało, a i tak czuję się jakoś staro.
Data urodzenia: Ósmy lutego.
Płeć: Mężczyzna.
Miejsce zamieszkania: Mała kawalerka w centrum miasta. Nie lubię przepychu.
Orientacja: Skrzywił się znacząco, ale jakimś cudem wysilił się na krótką odpowiedź. Hetero, uciekło spomiędzy warg.
Praca: Rzekomo informatyk. Wzruszył ramionami, odwracając spojrzenie.
Charakter: Jak w wieku dziewiętnastu lat mówił, że spoważniał i że już mu w krzyżu łupie na to wszystko, tak teraz jest już chyba jedną nogą w grobie, chociaż w nim sterczy już tak właściwie od prawie początku istnienia, pojawienia się na tym żałosnym, ziemskim padole, gdzie męczy się już od prawie trzech dekad. No, za chwilę jubileuszowa trzydziestka, nie ma co.
Dalej z trudem dopuszcza do siebie świadomość, że nie jest już wiecznym uczniem, czy wiecznym studentem, że nie przesiaduje już z dobrymi znajomymi w akademiku, popijając ulubione piwo, tylko z zielonej butelki.
Może nieco przesiąknięty melancholią i tęsknotą za tym, co już nigdy nie powróci, odtwarzający w głowie niektóre sceny w kółko i w kółko, zastanawiając się, czy to aby na pewno są tylko wspomnienia, wideo, a nie dzieje się to przypadkiem ponownie, chociaż możliwości takiej nie ma.
Powoli godzi się ze świadomością, że nie dorówna już intelektem, mimo tego, jak za gówniarza błyskotliwy i inteligentny by nie był, tym nowym, młodym, którzy powoli zaczynają przejmować to, co sam niedawno trzymał w swoich dłoniach.
Usyfiony w wiecznej tęsknocie do jednej, jedynej osoby, którą kiedyś pozostawił jedynie z listem, bez wytłumaczenia wszystkiego, za co porządnie pluje sobie w twarz w lustrze i dalej fuka po nocach, gdyba nad tym, co by było, gdyby i zalewa smutki w trupa, później skutecznie walając się razem z nimi po parkietach.
Nikt w sumie nie wie, gdzie zapodział się całkiem obrotny, żywy chłopaczyna ze swoim ciętym językiem, rękawem pełnym ripost i firmowym uśmiechem numer trzydzieści cztery.
Chociaż pewnie dalej tam w nim siedzi, ale jak to się mówi, dorósł, spoważniał, dojrzał do niektórych spraw, jak dobry [obrzydliwy] ser.
Hobby: Sam nigdy się tym nie chwalił, nic nie mówił. Typowe dla niego, nie ma czym się przejmować, mówić nie mówi, ale pokazuje i to prawie że codziennie, na każdym kroku, jakby wręcz krzyczał, że tak, to on, on umie to zrobić.
Uśmiechałam się pod nosem, widząc ilość kabli leżących w jego mieszkaniu, ono dosłownie w nie opływało, tonęło, ginęło w kolorowych drutach, poplątanych, kolorowych drutach.
Znałam dokładnie historię kilku pasów, które zwinięte w dokładne rulony wciąż trwały na stojaku, najwyższa półka znajdująca się w jego szafie, która świeciła pustkami i piszczała biedą.
A do tego zawsze nogi mu latały, a palce wystukiwały rytm o dosłownie każdą powierzchnię płaską, jaką tylko napotkał.
Aparycja|
- wzrost:
Dumne sto osiemdziesiąt osiem centymetrów.
- waga: Osiemdziesiąt sześć kilogramów. Znowu się skrzywił, ostatnio coś szemrał, że przytył.
- opis wyglądu: Po kolorowych włosach nie ma śladu, znowu poszedł w typowego szatyna, jakim był od urodzenia, a do tego ładnie zapuszczona broda sprawia, że rzeczywiście, Nivan Oakley zaczął wyglądać na swoje trzy dyszki, czego przecież od zawsze unikał jak ognia. Ja będę wiecznie młody, powtarzał, przekonany o swojej nieśmiertelności, a tu gówno prawda.
Trochę mu się żuchwa wyrobiła, rysy w końcu na te nieco męskie pozmieniały no i co tu dużo powiedzieć, wygląda po prostu jak facet, a nie androgeniczna persona lekkich obyczajów, którą zawsze był.
Chociaż dalej to, to względnie dobrze zbudowane, dość szczupłe i dalej zdarza się, że poobijane jak owoce po długiej podróży w drewnianych skrzynkach.
Ubiera się też adekwatnie do wieku, chociaż rurki dalej są obowiązkową częścią jego garderoby, to swoją ukochaną, szarą bluzę [też ją czasem ponosi], zaczął zamieniać na nieco bardziej eleganckie koszule, czy, no, koszulki z fajnym nadrukiem.
No i oczywiście, zawsze obecne kolorowe skarpetki, niezniszczalne tenisówki, które pamiętają jeszcze uczelniane życie i rozjechana empetrójka [no, teraz już może czwórka, a i na telefon się zaczyna przerzucać].
- pozostałe informacje: To moja prywatna sprawa, odparł twardo.
- głos: Nie jest niski, nie jest wysoki. Niby chrypliwy niby miękki, skrzeczący, a jednocześnie melodyjny. Nie wiem, jakim cudem osiągnął tę kombinację, ale jedno było pewne, należał do tych przyjemnych dla ucha.
Historia:
Streszczanie zdecydowanie bolesnych, trzydziestu lat życia tego zmarnowanego człowieka należałoby raczej do czynu, które stawiać można na równi z harakiri i seppuku. Potrzeba tylko wiedzieć, że jego los nie tyle, że mu dołki kopał tuż pod nogami, co po prostu wrzucało go w przepaście, z których, gdy ledwo się wygramolił, to już trafiał do kolejnych i tak w koło Macieju. A to jakieś problemy zdrowotne, a to rodzinka dawała mu popalić, a tu znowu znajomi coś odwalili, chociaż w większości wypadków, to Oakley był bezpośrednim zaczątkiem wszelakiej maści problemów, które były po prostu efektem domina, motyla, cholera wie, co tam ludzie nawymyślają.
Powiedzmy, że chce spróbować zacząć od nowa [już któryś raz z rzędu] i ma nadzieję, że tym razem jakoś się uda.
Rodzina: Jedyna, ukochana rodzicielka, Melania i przyrodni brat Gabriel Lavillenie, z którym o dziwo zszedł z bitewnej ścieżki.
Partner: Brak, mała awersja.
Potomstwo: Wątpi w prawdopodobieństwo pojawienia się jakiegoś smarka w jego życiu, chociaż z dziećmi znajomych ma się za pan brat.
Ciekawostki: W sumie to zauważyłam tylko, że jest leworęczny, reszty jakoś szczególnie nie okazuje.
Zwierzęta: Niby chce, ale coś średnio mu idzie.
Pojazd: Rzekomo ma białego Hyundaia i30, ale i tak częściej porusza się transportem publicznym.
PD:155
Kontakt:
rejnbowmarshmallow@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz