Strony

12 cze 2018

Od Ashley CD. Jacoba

Chłopak trącając mnie niestety wylał na mnie całego drinka, którego niosłam do stolika. Cała bluzka i spodnie były mokre, a także nieprzyjemnie wydobywał się z nich zapach mocnego alkoholu przez co i także ja byłam w jego zapachu. Skrzywiłam się i natychmiast złapałam za jakąś ścierkę, aby się wytrzeć z trunku. przy okazji pobiła się także szklanka, za którą prawdopodobnie będę musiała teraz zapłacić i tłumaczyć się szefowi z tego małego incydentu, a na dodatek to wszystko posprzątać, bowiem drink był rozlany na sporej części podłogi i rozprzestrzeniał się dalej, a w nim leżały odłamki szkła, które tylko czekały, aż ktoś na nie nadepnie. Brunet natychmiast się odwrócił i wtedy ujrzał mnie.
- Ooo Ashley! - zaczął krzyczeć - Ja cię bardzo przepraszam. - złapał mnie za rękę i dalej ciągnął swoją przemowę na przeprosiny
Ewidentnie było widać, że jest piany i to dość mocno, a na pewno już wystarczyło mu tego alkoholu. Wtedy ni stąd, ni zowąd pojawiła się jego wspaniała dziewczyna, która natychmiast zaczęła na mnie krzyczeć, wyzywać i kazać nie podrywać jej chłopaka. To co usłyszałam byłam po prostu w szoku. Jak ona może mnie tak traktować? Przecież to Jacob na mnie wpadł, a nie na odwrót. Wina leżała tylko i wyłącznie po jego stronie. Dość wielki tłum nam się przyglądał, a ja nadal nic odpowiadałam, bo nawet nie zamierzałam prowadzić z nią jakiekolwiek dyskusji, bo to nie miałoby najmniejszego sensu. Ona widzi tylko czubek własnego nosa, w sumie podziwiam ją jeśli widzi cokolwiek za tymi sztucznymi rzęsami. Ta dziewczyna wyglądała okropnie. A ja zawsze się obawiałam jak nałożyłam więcej makijażu czy to jednak nie jest za dużo. W tej chwili przyszedł szef i od razu kazał mi się tłumaczyć. Wyjaśniłam mu jaka zaistniała sytuacja. Westchnął tylko i powiedział, abym posprzątała ten bajzel. Jednak nasza cudna gwiazda nadal nie odpuszczała i nakazywała, aby mnie zwolniono i myślę, że to była tylko zemsta, bo rozmawiałam z jej chłopakiem. Jaka ona jest głupia. Mój szef jednak jest w porządku facetem i powiedział, że jeśli się nie uspokoi to oboje wyjdą w trybie natychmiastowym z klubu. Dziewczyna wkurzyła się, złapała Jacoba pod rękę i opuścili klub. W zasadzie to dobrze, nie będę musiała jej przynajmniej oglądać.
W klubie byłam do około drugiej w nocy, jednak inni zostali nawet dłużej, ale mi pozwolono już iść. Szef był ze mnie zadowolony i chyba zapomniał o wcześniejszej akcji, bo nawet o niej nic nie wspominał. Moim szefem był starszy człowiek, ale jak na swój wiek był dość wysoki. Zawsze starał się ubierać elegancko, a jego imię brzmiało Edward. Jak było mi wiadomo to nie był jego jedyny klub w mieście, a nawet posiadał kilka poza miastem, jest on bogatym człowiekiem. Mieszka w dużym domu na obrzeżach miasta razem z żoną i synem, który jak mi wiadomo studiuje i jest mniej więcej w moim wieku lub rok młodszy. W sumie jeszcze nigdy go nie wiedziałam. Jak mówią inni bywa on czasem w klubie to sam czy także ze znajomymi. Nie powiem byłam zadowolona z tej pracy i nie mogłam uwierzyć, że tak szybko mnie przyjęli.
Do domu wróciłam jak zawsze taxówką, a po kilku minutach byłam już na miejscu. Podeszłam do bramy i zaczęłam ją otwierać. Wtedy od razu wybiegł Bueno, który groźnie zaczął szczekać.
- Bueno to ja. - poinformowałam zwierzaka
Kiedy pies usłyszał znajomy głos, złagodniał i kiedy mnie zobaczył natychmiast przybiegł i zaczął mnie wąchać, radośnie machając ogonem. Zamknęłam dobrze bramę i wróciłam do domu. Dałam dla psa jeść i poszłam wziąć prysznic. Po wszystkich wykonanych czynnościach włączyłam jeszcze alarm i powędrowałam spać.
***
Tym razem zbudził mnie normalny budzik, a nie mój pies. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest na niej równo 13. To sobie pospałam dziś. Owszem lubiłam spać, ale starałam się długo tego nie robić. Dziś nie wiedziałam czy mam iść do pracy. Zeszłam do kuchni po schodach i zrobiłam sobie jedzenie, nie zapominając o Buenie. Pies rzucił się na jedzenie jakby nie jadł z dobry tydzień. W domu strasznie było gorąco, więc otworzyłam duże okno, które prowadziło na podwórko. Kiedy Bueno to zobaczył wystrzelił niczym petarda na dwór i pobiegł w stronę dużego drzewa, które było na końcu posiadłości. Jak mi wiadomo to drzewo było już tu od dawna. Od dobrych kilkudziesięciu lat. Podobno budowniczym mojego domu było go szkoda wycinać, więc zapytali się ojca czy może pozostać na swoim miejscu i będzie rósł sobie w moim ogrodzie. W sumie mi to nie przeszkadzało, a nawet dobrze, że tam jest. Zajmował sporo miejsca i przynajmniej nie było tak "goło", a Bueno w lato będzie miał idealny cień, a w zasadzie już ma, bo i teraz jest bardzo gorąco. Na samą myśl o przypływach jeszcze gorszego gorąco skręcało mnie w żołądku. Nagle z moich myśli wyrwał mnie wibrujący telefon. Na wyświetlaczu pisało "Tato". Bez namysłu odebrałam. Jak się okazało dzwonił on z informacją o moim samochodzie, który miał niebawem zawitać przed moim domem. Przy okazji opowiedziałam mu o pracy, jak mi się mieszka, że Bueno też jest zadowolony, nawet powiedziałam mu o Jacobie i to było błędem. Od razu w moją stronę zaczęło lecieć tysiące pytań na przykład takich jak "kim on jest", "kiedy go poznałam", "czy oni go poznając", a najlepsze to było "czy to mój chłopak". Kiedy usłyszałam to pytanie roześmiałam się i definitywnie zaprzeczyłam. Kiedy tak jeszcze ciągnął o nim rozmowę powiedziałam, aby nie mówił nic mamie, a tym bardziej bratu. Z rozmowy wyrwał mnie jakiś samochód i szczekanie Buena. Poszłam przed dom i jak się okazało przyjechał już mój samochód. Pożegnałam się z ojcem i poszłam przywitać się z facetem, który go przywiózł, a Buena zamknęłam w mieszkaniu. Samochód wjechał do posiadłości, a na lawecie znajdowało się moje auto. Mężczyzna po kilku minutach zestawił go z lawety i pożegnał się informując mnie, że mój ojciec już zapłacił za przywiezienie go. Prawie zapomniał, ale sobie przypomniał i wręczył mi kluczyki. Auto było trochę brudne i przydałoby się je umyć. Po jego wyjeździe natychmiast zamknęłam bramę i wróciłam się do domu, a samochód zostawiłam na razie w spokoju. Teraz przynajmniej nic mnie nie będzie ograniczać i będę mogła przynajmniej, choć trochę zwiedzić okolicę. Ogarnęłam się i kiedy wyszłam z łazienki przede mną stanął Bueno, który miał w pysku smycz i domagał się spaceru. Wiedziałam, że z nim nie wygram, więc bez zastanowienia się zgodziłam. Poszliśmy do tego samego pobliskiego parku i usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Dałam trochę wolności dla psa i obserwowałam okolicę. Z transu wyrwał mnie czyjś głos, który nad uchem powiedział "hej", podskoczyłam ze strachu i się odwróciłam. Jak się okazało był to Jacob ze swoim psem. Przysiadł się do mnie bez jakiekolwiek pytania.
- Co tam? Jak po wczoraj? I wybacz za tego drinka. - poprawił swoje włosy
To chyba miało mnie w nim urzec, ale nic z tego. Na kilometr było widać jak do mnie zarywa, ale i tak mu się nie uda, więc niech nawet nie próbuje, bo tylko tracimy czas. Zresztą jak wiadomo już jedną ma.
- W miarę.- popatrzyłam na Buena. - Twoja dziewczyna to niezłe ziółko. Zwyzywała mnie wczoraj jak nikt. - uśmiechnęłam się sztucznie

Jacob?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz