Po raz kolejny dałam mu się pocałować i się nie sprzeciwiałam. Byłam tak na siebie zła.
- Gorąco się zrobiło. - odparł, patrząc w okno
Byłam zszokowana tą sytuacją i nie wiedziałam co mam zrobić. W głowie próbowałam poukładać sobie co się właśnie wydarzyło. Prawda była taka, że bałam się kolejnego zranienia. A jedynym dla mnie wyjściem było unikanie jakichkolwiek chłopaków, a jeśli jakiemuś się podobałam próbowałam go ignorować i pokazywać mu, że nie jestem nim zainteresowana nawet jeśli było całkiem inaczej. Nie jeden facet starał się już o moje względy, ale zawsze bez skutku. Zawsze odchodzili tak szybko jak i przychodzili. W sumie było mi to na rękę, choć nie ukrywam, że brakowało mi miłości w moim życiu.
Dalej w szoku siedziałam na sofie w bezruchu. Po jego słowach miękłam. A obiecałam sobie, że tego nie zrobię. Chłopak podszedł do mnie u usiadł tuż przy mnie.
- Bardzo mi się podobasz. - złapał moją dłoń. - Nigdy mi na nikim tak nie zależało jak na tobie. - spojrzał mi prosto w oczy. - Dasz mi szansę? - cierpliwie czekał na moją odpowiedz
Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Najchętniej uciekłabym stąd i poszła już do domu, ale nie mogłam. Nie chciałam znów go zostawiać, a on by się zastanawiał co ja myślę. Ale w zasadzie sama nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony było to wbrew moim zasadom, a z drugiej strony potrzebowałam kogoś. Moje przyjaciółki miały chłopków. Widziałam jak one ich kochają, a oni je. Jedynie ja zawsze byłam sama, ale to tylko i wyłącznie przeze mnie. Nie mogłam już dłużej w sobie tego trzymać i musiałam mu to opowiedzieć.
Wstałam z sofy i powędrowałam w stronę otwartego okna. Westchnęłam głęboko po czym wzięłam w płuca świeże powietrze. Nie wiedziałam jak zacząć tą rozmowę, która była dla mnie dość trudna i nie lubiłam o niej mówić.
- Jakieś pięć lat temu poznałam jednego chłopaka. - oparłam się o parapet - Był brunetem, dość wysoki, starszy trochę ode mnie no i przystojny. Założę się, że nie jedna o takim marzyła, ale właśnie mi się poszczęściło, że akurat ze mną się umówił. Pamiętam jak dawne koleżanki ze szkoły mi go zazdrościły. Na początku był romantyczny. Dawał mi tyle miłości, zabierał do restauracji, dawał bukiety czerwonych róż, bo dobrze wiedział, że są to moje ulubione kwiaty. - ponownie westchnęłam. - Bardzo go kochałam. Czułam, że to ten jedyny. Chciałam z nim zamieszkać, wiązać z nim moją przyszłość. Był jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Ale potem zaczął się dziwnie zachowywać. Zaczął być coraz bardziej zazdrosny o innych. Stawiał mi różne zakazy i kontrolował mnie. Uważałam, że to dobrze, w końcu się o nie martwi czy coś. Ale z czasem stawało się coraz gorzej. Nie mogłam spotykać się ze znajomymi, a czasem nawet z rodziną i musiałam ich okłamywać, że nie mogę się z nimi spotkać, a tak naprawdę on mi nie pozwalał. Nie sprzeciwiałam się mu, bo dalej uważałam, że to dobrze. Jednej nocy u niego zostałam i oczywiście po raz kolejny zaczął się do mnie na siłę dopierać. Nie chciałam tego, ale on w końcu był silniejszy i mu się udało. Próbowałam się jakoś bronić, ale na marne. On wygrał. Nie raz to robił, ale na szczęście mu się nie udawało, ale nie tym razem. Dostał to czego tak bardzo pragnął od naszego pierwszego spotkania - całą mnie. - spojrzałam w ciemność, która była w oddali. - Na drugi dzień oczywiście przepraszał. Powiedział, że nie chciał mi zrobić krzywdy i już nigdy tego nie zrobi, a wtedy nie był sobą. Oczywiście, że mu uwierzyłam, ale to było błędem. Raz chciałam jechać do znajomych, ale jak zawsze on mi nie pozwalał, jednak tym razem się sprzeciwiłam, ponieważ dawno ich nie widziałam, a obiecałam, że będę. Uderzył mnie w twarz. Rozpłakałam się i pobiegłam do łazienki i się tam zamknęłam. Po jakiejś godzinie wyszłam, a on stał ze spuszczoną głową, a w rękach trzymał wielki bukiet róż. Pamiętam to jak dziś. Upadł na kolana i ze łzami w oczach zaczął mnie przepraszać. Nie mogłam tak na niego patrzeć, w końcu go kochałam. Znów mu zaufałam. Dobrze wiedział, że mu wybaczę. Omamił mnie na tyle, że nie potrafiłam sama myśleć. Później zaczął mnie wyzywać od najgorszych i mówić, że do niego się nie nadaję, nic w życiu nie osiągnę bez niego, że jestem zerem. Te wyzwiska zaczęły się robić coraz częstsze, aż w końcu zaczęłam w nie wierzyć. Że jestem nikim. Nie potrafiłam go zostawić, bo wciąż głupio go kochałam i wierzyłam, że on mnie też i się zmieni. Coraz bardziej zaczął się do mnie dobierać, ale tym razem brutalniej niż wcześniej. Potem ponownie mnie uderzył. Od tego wszystkiego uwolniły mnie moje przyjaciółki, którym jestem niezmiernie wdzięczna, bo sama bym tego nigdy nie zrobiła. To wszystko trwało, aż dwa lata. Najgorsze dwa lata w moim życiu. Nie płakałam po nim, w końcu zrozumiałam, że był złym człowiekiem i był w stanie zrobić wszystko. Od tamtej pory starałam się z żadnym chłopakiem w nic takiego nie angażować i udawało mi się. Oczywiście, były jakieś zauroczenia, ale nie były one długotrwałe. Teraz już wiesz dlaczego tak cię od siebie odsuwałam. - odwróciłam się w jego stronę i czekałam, aż coś powie.
Jacob?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz