Strony

9 cze 2018

Od Camilli cd. Nivana

Mój jakże kochany brat, którego głowę mam momentami ochotę podtopić w klopie, zostawił mi pełną braterskiej miłości wiadomość:
"Nie będzie mnie do dziesiątej, więc nie czekaj na mnie, rusz tyłek i zrób sobie jakieś śniadanie."
Złapałam się za głowę. 
Z kim ja mieszkam? - Do mojego umysłu wdarło się pytanie.
Wstałam z kuchennego krzesła, ciągle w piżamach i z rozmierzwionymi włosami, które przypominały bardziej jakiś stosik siana, po czym mozolnie otwarłam lodówkę.
- Nosz do jasnej.. - Urwałam, po czym przeklęłam cicho w głowie na widok pustej lodówki. W środku leżała tylko stara, zeschnięta połówka pomidora.
- To jest znak, że powinnam przejść na dietę.- Pomyślałam i zaśmiałam się.
Ruszyłam w kierunku łazienki. Wzięłam chłodny, orzeźwiający prysznic, wysuszyłam włosy i jako tako je ułożyłam. Ubrałam się w jakieś losowo wybrane ciuchy i poszłam w kierunku najbliższego sklepu spożywczego.
Po dziesięciu minutach wędrówki, ujrzałam niewielki sklepik po drugiej stronie ulicy. Przeszłam żwawo przez przejście i już miałam otworzyć drzwiczki od skarbnicy jedzenia, ale zaczepił mnie jakiś nieznajomy.
- Hej, nie masz może ognia użyczyć? - Zapytał, wyraźnie zirytowany.
Oczywiście. Ja - nałogowa palaczka, która prawie wszystkie swoje oszczędności wydaje na paczuszki Marlboro, nie miałabym zapalniczki?
- Co z tego będę miała? - Wymamrotałam od niechcenia.
Chłopak jeszcze bardziej się zirytował, zauważając to, postanowiłam już dać sobie spokój z męczeniem go.
- Dobra, bierz. - Odparłam, po czym podpaliłam mu papierosa moją jakże dorosłą zapalniczką w różowe kwiatuszki.
- Dzięki. - Odpowiedział, po czym machnął ręką na pożegnanie i odszedł.
Zaraz zaraz, z kieszeni wypadły mu jakieś klucze. Schyliłam się, aby je podnieść, ale mężczyzna zginął w tłumie ludzi.
- No i co ja mam z tym teraz kurna zrobić, jeszcze wyjdę na jakąś złodziejkę, która kradnie ludziom klucze do mieszkań metodą na "zapalniczkę". - Pomyślałam, po czym z grymasem schowałam pęk do kieszeni. 
Bez zastanowienia ruszyłam w kierunku mojego celu: skarbnicy jedzenia, otyłości i przepieprzonych pieniędzy.
Wyszłam z szerokim uśmiechem na ustach, niosąc dwie duże reklamówki jedzenia i dużo lżejszy portfel. Powolnym krokiem wróciłam do domu i rozpakowałam zakupy, a zagubione przez nieznajomego klucze zostawiłam na lodówce, bo cóż innego miałam z nimi zrobić?

<Nivan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz