Wróciłem do swojego domu, a na mojej twarzy ciągle malował się triumfalny uśmiech po tym, jak udało mi się zdobyć numer od Katfrin.
Czułem się niczym drapieżnik, który wreszcie dopadnie swoją ofiarę. Dobrze, może przystopujmy trochę z porównaniami, bo robi się dziwnie.
Odpiąłem psa, po czym przypomniałem sobie uwagę dziewczyny. Czyżby spędzanie z nim większej ilości czasu spowoduje, że stanie się chociaż odrobinę mniej agresywny? W sumie, warto spróbować.
Urwałem z drzewa patyk, oberwałem z niego liście i rzuciłem psu.
Ten na początku stał i zerkał to na mnie, to na patyk. Po chwili jednak jakby otrząsnął się i przyniósł mi zgubę.
Spędziłem z nim tak prawie dwie godziny [wliczając w to drobne przerwy]. W końcu poszedłem do domu, aby zrobić sobie śniadanie. Ku mojemu zdziwieniu, lodówka świeciła pustką. Zapomniałem, że dopiero się wprowadziłem.
Przewróciłem nerwowo oczami, po czym wsiadłem do samochodu i pojechałem do najbliższego sklepu. Po krótkich zakupach wyszedłem stamtąd z trzema ogromnymi torbami jedzenia. Wystarczy mi na najbliższy miesiąc.
Bez problemu włożyłem wszystko do bagażnika, po czym wsiadłem do auta.
- No nie. Gdzie mój portfel? - Zacząłem sprawdzać wszystkie kieszenie.
Po kilku minutach intensywnego przetrzepywania wszystkich zakamarków chciałem już wrócić do sklepu i tam wznowić poszukiwania.
Niespodziewanie przed moimi oczami ukazała się jakaś nieznajoma kobieta.
- Tego szukasz? - Zapytała, machając moim portfelem.
Z moich ust wydobyło się głośne westchnienie.
- Dziękuję. - Uśmiechnąłem się, po czym odebrałem swój portfel.
- Jak ci na imię?
- Carlo. - Odparłem, chowając zgubę głęboko do kieszeni.
- A ja Megan. Widzę, że jesteś tu nowy. Może wpadniesz ze mną na imprezę do przyjaciółki?
Powiedzmy sobie szczerze, odpowiedź jest prosta.
- Jasne, nie ma problemu.
Wymieniliśmy się numerami oraz adresami. Umówiliśmy się na godzinę 19 pod jej domem. Megan pokieruje mnie do domu przyjaciółki.
Pożegnaliśmy się, po czym wróciłem do domu.
Rozpakowywanie zakupów zajęło mi dobre pół godziny. Wreszcie, gdy wybiła godzina dwunasta - mogłem zjeść śniadanie.
Po lekkim posiłku znów poszedłem do psa, aby lepiej się z nim zintegrować. Gdy wybiła 15:00, zjadłem obiad, po czym poszedłem trochę poćwiczyć w mojej domowej siłowni. O 18 wziąłem chłodny prysznic, ubrałem białą koszulkę, popielatą marynarkę, czarne spodnie i białe trampki. Sportowo, a zarazem dosyć elegancko.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w kierunku umówionego adresu.
Punktualnie czekała tam na mnie Megan. Pokierowała mnie do domu swojej przyjaciółki. Kilkanaście minut później byliśmy już na miejscu.
Dotarliśmy na obrzeża miasta. Między zalesionym obszarem widniał spory, czarno-biały dom z ogrodem i sadem. Zapukaliśmy do drzwi, jednak były otwarte. Wszedłem do środka i rozglądałem się wokół. Ku mojemu zdziwieniu zastałem Katfrin, popijającą kawę na sofie. A to ci dopiero niespodzianka. Po chwili, dziewczyna podeszła do mnie i rozpoczęła rozmowę.
<Katfrin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz