Rachel przedstawiła mi zarys swojego nowego pomysłu. Widzę, że ze skrajnej rozpaczy wywołanej przez friendzone popadamy w urocze miłostki. Podoba mi się to.
— No, całkiem dobrze. — odparłem, gładząc swój kark. — Grunt w tym, żeby ukryć postać grającego na fortepianie i ograniczyć jego opisy do minimum, bo jeżeli będziesz się o nim za bardzo rozwodzić, ludzie się w połowie książki domyślą się, jakie będzie zakończenie. To musi być nieprzewidywalne. Nie możesz zdradzić, że charakter B zawsze kochał wokalistkę. Trzeba postawić jego postać w cieniu tak, aby wyłonić ją dopiero pod koniec książki.
— Dobry plan. — odparła, po czym napisała jeszcze kilka zdań na kartce.
— Rachel, herbata ci wystygnie. — dodałem, a dziewczyna momentalnie odłożyła zapiski i ruszyła w kierunku śniadania.
Żeby jej nie stresować patrzeniem na nią podczas jedzenia, usiadłem przy ścianie i zacząłem grać na gitarze jakąś powolną balladę.
Beztroski czas przerwał nam niezbyt przyjemny dźwięk drapania w drzwi. Wiedziałem, co się zaraz wydarzy. Wstałem, odłożyłem gitarę na stojak i trzymając rękę na klamce, zerknąłem na Rachel.
Miała ogromny kęs croissanta w buzi, o czym świadczyły ogromne, wypchane jedzeniem policzki niczym u chomika. Ten widoczek pozostanie w mojej pamięci na długi, długi czas. Z trudem powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem, otworzyłem drzwi, a do mojego pokoju wdarła się wielka, czarna kula sierści, na jej widok Rachel odsunęła krzesło od biurka i stanęła za moimi plecami.
Chyba zapomniałem jej powiedzieć o moim nowym towarzyszu.
— Jejku, co to jest?! — krzyknęła pod wpływem emocji.
— Pies. — odparłem krótko, po czym zacząłem się śmiać. — Niedawno go przygarnąłem, a raczej znalazłem. Spał pod moimi drzwiami. Spokojnie, wygląda groźnie, ale nie skrzywdzi nawet muchy.
Czworonożny przyjaciel zaczął truchtać wokół nas, radośnie poszczekując. Gdy lekko się odsunąłem, pies zaczął bacznie przyglądać dziewczynie, po czym stanął dęba i oparł swoje łapy na jej ramionach. Był niedużo niższy. Dziewczyna zachwiała się pod wpływem ciężaru i gdy ponownie odzyskała równowagę, stała lekko zdezorientowana. Sytuacja okazała się jeszcze bardziej zabawna w momencie, w którym Blackie ukazał swój wielki jęzor i przejechał nim po twarzy dziewczyny.
Siedziałem na łóżku i gdy zobaczyłem emocje, jakie malują się na twarzy Rachel, zacząłem ryczeć. Dosłownie ryczeć. Łzy ciekły mi po policzkach, a ja zwijałem się z panicznego śmiechu. Pies odsunął się i znów bacznie przyglądał się nowej dla niego osobie.
— Co cię tak bawi? — odparła po chwili, stojąc z rękoma skrzyżowanymi na wysokości piersi.
— Ależ nic. — zachichotałem — Polubił cię.
Takie są zalety posiadania ogromnego [Jego długa sierść dodaje mu jeszcze "objętości"], kruczoczarnego owczarka niemieckiego.
— Cieszę się. — odparła sarkastycznie, po czym poszła do toalety - zapewne oczyścić twarz.
Hah, pies oczywiście pobiegł za nią.
Rachel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz