- Powiedziałam MOŻE, prawda? - burknęła, a jej twarz przybrała triumfalny wyraz.
Po chwili, obserwując moją reakcję, zawinęła się w kocyk i przytuliła poduszkę.
Ach te kobiety. Do oporu przebiegłe. Dobra Rachel, zapamiętam to sobie. W mojej głowie rozpoczęły się zawiłe procesy myślowe i właśnie wymyśliłem dwa banalne sposoby, aby ją złamać. Jestem wręcz pewien, że ten drugi zadziała bez szwanku.
- To MOŻE ja nie będę pomagał ci w pisaniu książki? - uniosłem brwi i wykrzywiłem się dziewczynie.
W odpowiedzi otrzymałem kompletny brak reakcji. No dobrze, dam jej spokój. Pora wprowadzić w życie plan B. Jak go opracowałem? Moi mili. Trzeba być idiotą, żeby nie zauważyć, że nasza kochana Rachel kocha słodycze. Otóż to. Pomysł sam wchodzi do głowy.
Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i ruszyłem w kierunku kuchni. Wyjąłem z szafki wielką tacę i położyłem na niej wszystkie smakołyki, jakie posiadałem w domu. Uwierzcie, było ich sporo.
Czekolady, chrupki, żelki, pianki, cukierki i wiele innych niezdrowych, ale cholernie smacznych rzeczy. Zresztą, większość tuczącego, czy niezdrowego jedzenia jest pyszna. A na przykład taki brokuł? W opór zdrowy, ale co z tego, skoro smakuje jak... Pomińmy to.
Usiadłem na sofie i położyłem tacę na swoich kolanach. Otworzyłem paczkę czipsów, a w salonie momentalnie dało się poczuć ich zapach.
Mmm.
Widziałem, jak Rachel zerka przez ramię na rzeczy, które przyniosłem. Mój plan zaczyna działać.
Kilka minut głośnego chrupania spowodowało, że dziewczyna usiadła i nieco się do mnie przysunęła.
- Co tam Rachel? - zapytałem, rozpoczynając paczkę żelków.
- A nic. - odparła, obserwując każdy mój ruch.
- Na pewno? - uśmiechnąłem się, przejadając kolejne słodkości.
- Tak.
- Mhm. - mruknąłem i skierowałem swą dłoń na paczkę pianek.
- Dasz trochę? - pożerała słodycze swym wzrokiem, a w kąciku jej ust zakręciła się ślinka.
No dobrze, nie zakręciła się, ale było blisko.
- Może dam. - uśmiechnąłem się sztucznie, wrzucając do ust kolejne pianki.
Dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę opakowania. Chwyciłem ją delikatnie za dłoń.
- Powiedziałem MOŻE, prawda? - zaśmiałem się panicznie z ustami pełnymi pianek.
David: 1
Rachel: 0
Nie wytrzymałem, wybaczcie mi. Ależ jestem zły.
Rachel uderzyła mnie pięścią w ramię i odsunęła się na drugi koniec sofy, po czym zasłoniła sobie twarz, aby nie widzieć tacy. Wstałem i kucnąłem przy niej, obdarowując ją triumfalnym uśmiechem.
Spokojnie, dam jej te słodycze.
Rachel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz