Jej stres był wręcz wyczuwalny na odległość, ale ostatecznie ugryzłem się w język. Czytała wyniki dokładniej niż jakikolwiek śledczy, jednak trzęsła się przy tym jak osika. W końcu jednak przestała. Skupienie przejęło kontrolę nad roztrzęsieniem, a Althea zagłębiła się bez reszty w lekturę. Cały czas jednak ją obserwowałem, żeby zareagować na jej odpowiedź. W końcu wbiła we mnie swoje szare jak letnie, burzowe niebo oczy, w których od razu zauważyłem zupełne niezrozumienie. Dziewczyna, zupełnie jakby to wyczuła, ukryła je.
- No to już wiemy. To nie mój ojciec, ktoś się pomylił - odezwała się w końcu i wyciągnęła do mnie dłoń, w której trzymała kopertę z wynikami. Nie oderwała ode mnie wzroku ani na chwilę.
- Nie ma opcji, żeby ktoś się pomylił - zaoponowałem, marszcząc brwi.
- To spójrz na wyniki - odparła spokojnie, opuszczając rękę, w której chwilę temu znajdywały się papiery. - Nie ma żadnej zgodności genetycznej - dodała, starając się spuścić nieco z tonu.
Pokręciłem głową, już odpuszczając.
- W takim razie trzeba będzie się dowiedzieć, co się stało - stwierdziłem.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- W takim razie nic tu po mnie - stwierdziła, odwracając się na pięcie.
Rezygnacja? Dobrze słyszałem? Zmarszczyłem delikatnie brwi, ale zdecydowałem odpuścić sobie wypytywanie.
- Powiem ci, jeśli pojawi się coś w temacie twojego ojca - uśmiechnąłem się pocieszająco, mimo świadomości, że Althea mnie nie widzi.
- Jasne, dziękuję - powiedziała nieco bez wyrazu, przez co skrzywiłem się na samą myśl, że dałem jej nadzieję, która była bezwartościowa. - Do zobaczenia - dodała i wyszła dość szybkim krokiem, stukając przy tym niskimi obcasami. Po chwili odgłos ucichł, a ja wróciłem do swojego biurka. Coś czułem, że ta sprawa będzie zagmatwana.
Althea? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz