- Ale brakuje mu czegoś, co mam ja - odparłem i przykucnąłem przy psisku.
- Niby co masz na myśli?
Wsunąłem palce w miękkie futro husky'ego i podrapałem go po piersi. Przymknął oczy i z zadowoleniem sapał, wywalając przy tym swój język na zewnątrz.
- Nie może mówić, w przeciwieństwie do mnie.
- Jakby mówił, to z pewnością ciekawsze rzeczy i w dodatku nie byłby tak denerwujący - mruknęła.
- Bla, bla - przedrzeźniłem ją i sięgnąłem do obroży psa, dyndało przy niej luźne zapięcie od smyczy, przerwane i poszarpane. - Musiał się komuś zerwać - powiedziałem.
- Faktycznie. Ma adresówkę?
- Ma - podniosłem kawałek metalu i odczytałem imię psa. - Kaffi. Cóż za kreatywność - dodałem pogardliwie.
- Coś o właścicielu?
- Jest numer telefonu.
- Dziwne, zazwyczaj jest adres, albo imię i nazwisko właściciela.
- Zazwyczaj? Często tak ratujesz obce pieski? - zaczepiłem ją, ale nie odpowiedziała. Zamiast tego zadzwoniliśmy do, jak się okazało, właścicielki. Kaffi uciekł paręnaście minut temu i biedna dziewczyna szukała go spanikowana po całym parku.
Umówiliśmy się z nią przy fontannie, Kaffi na szczęście był ufny i chętnie z nami poszedł.
Usiadłem wygodnie na marmurze parkowej ozdoby, a Anastasia przykucnęła, by jeszcze pobawić się z psem. Nie mogłem się powstrzymać, zanurzyłem w wodzie dłoń i ochlapałem nią dziewczynę. Zaskoczona podskoczyła i pisnęła, całą koszulkę miała mokrą.
- Kur#a, Igor! - zawołała ze złością i popchnęła mnie znienacka. Zaskoczony jej ruchem, nie zdołałem złapać równowagi i wpadłem prosto do zimnej fontanny.
Kaszląc i plując wodą wyskoczyłem z fontanny.
- Przegięłaś, moja droga - rzuciłem poważnie, i objąłem ją ramionami. Krzyknęła i nieskutecznie próbowała mi się wyrwać, podniosłem ją ze śmiechem i zbliżyłem się niebezpiecznie do krawędzi fontanny. Kaffi zaczął szczekać i obskakiwać nas dookoła.
- Nie, Igor, nawet nie próbuj - zaczęła panikować, gdy znalazła się zaraz nad taflą wody.
- Co się mówi? - spytałem, a ona złapała się mocniej mojej szyi.
- Odłóż mnie natychmiast!!!
- Nie, to nie tak leciało, powtórz za mną... Prze... Pra...
- IGOR! - wrzasnęła, gdy jej tyłek dotknął cieczy.
- Szam - dokończyłem i cofnąłem się, wciąż nie uwalniając jej z objęć. Uśmiechnąłem się lekko i popatrzyłem jej w oczy, a wolną ręką odsunąłem jej z czoła wilgotny kosmyk włosów, dziewczyna rozchyliła na moment usta, ale zaraz potem zmarszczyła groźnie brwi.
- Okej, już? Położysz mnie na ziemi?
Tym razem spełniłem jej prośbę, a ona zdjęła z siebie przemoczoną bluzę, narzekając pod nosem.
Wtedy pojawiła się właścicielka Kaffiego, zdyszana i przejęta, z błyszczącymi oczami.
- Kaffi! - przypadła do pieska i podrapała go za uszami - nie wolno tak robić pani! - skarciła go, a potem wzrok przeniosła na nas.
- Bardzo dziękuję... - wydusiła z siebie.
- Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnąłem się czarująco i puściłem jej oczko. Spuściła wzrok, a długie rzęsy przysłoniły jej błękitne oczy. Poprawiła bezwiednie brązowe włosy.
- Można się jakoś odwdzięczyć? - zapytała niepewnie.
- Nie trzeba - wtrąciła nagle chłodnym tonem Anastasia.
- Och - dziewczyna zerknęła na nią z lękiem - w porządku, dziękuję wam bardzo jeszcze raz - gwizdnęła na Kaffiego i oddaliła się pospiesznie. Włożyłem ręce do kieszeni moich mokrych spodni i wyciągnąłem z nich telefon, ech. Cały zalany, stwierdziłem z niesmakiem.
- Może ja chciałem jakąś nagrodę, za pomoc w odnalezieniu psiaka? - zwróciłem się nagle do Anastasii, a ona popatrzyła na mnie zdziwiona.
- To znaczy? - spytała, a ja milczałem przez moment, bo wyjmowałem z urządzenia baterię.
- No nie wiem, chociaż głupi spacer nad rzekę... U ciebie na taki rarytas nie ma co liczyć - wzruszyłem ramionami.
Anastasia? Xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz