Popatrzyłam na minę siostry i z lekka zaniepokojona zajrzałam jej przez ramię. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. To było, jak dostanie w twarz kubłem lodowatej wody. Jak? Skąd? Czemu ten facet trzymał jej stare zdjęcie w portfelu? Chociaż w sumie nie to mnie najbardziej zdziwiło, tylko napis, który widniał z tyłu. “Kocham Cię, tato”.
Milion myśli zaczęło przepływać przez moją głowę z prędkością światła. Nie wiedziałam, której dokładnie mam się złapać. Było ich zdecydowanie za dużo. Nie potrafiłam się otrząsnąć z otępienia, które nagle zawładnęło moim ciałem. Czy to on był naszym ojcem? Chciałam zadać mu to pytanie, ale nie potrafiłam go z siebie wykrztusić. Czułam się dokładnie tak, jakby ktoś wrzucił mi do gardła kamienie, nie chcąc, bym wypowiedziała jakiekolwiek słowo.
Przeczesałam włosy drżącą dłonią i spojrzałam na zakłopotanego faceta. Chyba nie chciał, żebyśmy to zobaczyły. No cóż, było już za późno. Co się stało, to się nie odstanie, niestety. Miałam ochotę rzucić mu się do gardła i go rozszarpać, za te wszystkie dni, kiedy jego obok nas nie było. Nawrzeszczeć na niego za ten dzień, w którym nas opuścił i zostawił na pastwę losu jak zwykłe zwierzęta.
- Jesteś naszym ojcem? - ubiegła mnie z pytaniem Al. Dziewczyna patrzyła w niego wyczekująco, a jej spojrzenie niemal wypalało w nim dziurę, jakby samym swoim wzrokiem chciała wyciągnąć z niego te informacje.
Mężczyzna przez chwilę milczał, lecz po chwili westchnął przeciągle i odpowiedział:
- Tak, to ja… Szukałem was już od dobrych paru lat…
Nie słyszałam jego następnych słów. Czułam, jak powieki palą mnie żywym ogniem, nie chciałam upuścić ani jednej łzy. W głowie zaczęło mi szumieć. Nie potrafiłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Zostawił was. Gdyby nie ty, Althea nadal by miała rodzinę. Najlepiej by było, gdybyś się nie narodziła. Te słowa były ryte w mojej głowie jak na tablicy gipsowej. Przenikały do mojej duszy, chcąc narobić w niej jak najwięcej szkód. Udawało im się to.
Nie potrafiłam utrzymać drżących rąk, trzymając w jednej z nich cały czas zdjęcie z tym jednym napisem. Nie mogłam się już powstrzymywać, a z moich oczu polała się fala łez. Althea prowadziła z nim zawziętą konwersację, a ja nawet nie potrafiłam wykrzesać z siebie chociaż jednego słowa. Nic. Miałam zaciśnięte gardło. Jedyne co mogłam zrobić to wpatrywać się w nich zapłakana.
- Wynocha! - krzyknęła Althea w pewnym momencie w kierunku naszego ojca, ruchem ręki wskazując na drzwi. - I nie chcę cię tu więcej widzieć, rozumiesz?! Zniszczyłeś nam życie i jeszcze śmiesz się tu pokazywać!
- A-ale…
- Wynocha! - wydarła się bardziej, otulając mnie ramieniem i zagarniając w czuły uścisk. Widziałam, jak mężczyzna powoli się poddaje i wychodzi z mieszkania, zamykając za sobą drzwi ze stoickim spokojem. Dopiero wtedy, gdy zniknął mi z pola widzenia, wybuchnęłam głośnym płaczem. Tyle lat… Nigdy nie chciał nas odwiedzić i dopiero teraz się z nami spotyka, chociaż jest już za późno.
Al cały czas tuliła mnie do swojej piersi i głaskała po głowie, chcąc mnie uspokoić. Sądząc po gwałtownych ruchach jej piersi, ona też zaczęła płakać, ale nie aż tak bardzo, jak ja. Po jakimś czasie podniosłam lekko głowę zasmarkana i dłońmi wytarłam policzki siostry.
- Będzie dobrze młoda. - Pociągnęła nosem, głaszcząc mnie po włosach. - Zaufaj.
- Tobie zawsze ufam. - Uśmiechnęłam się, wycierając łzy wierzchem dłoni. Nadal moją piersią targał szloch. - Jakie to jest okropne uczucie… N-nie chcę przez to już przechodzić. - Ponownie wtuliłam się w ciało Al, na co ona tylko bardziej mnie do siebie przyciągnęła.
- I już nigdy nie będziesz - powiedziała pewnie, całując mnie w skroń. - Obiecuje.
- N-nie możesz tego obiecać.
- Mogę i obiecuję, najwyżej kiedyś mnie zdzielisz za niedotrzymanie obietnicy.
Zaśmiałam się krótko i pokiwałam głową.
- Będę mogła dziś spać z tobą? - spytałam najciszej, jak się da. Nie przeczę, trochę wstydziłam się tego zdania, które wtedy wypowiedziałam. Wiedziałam niestety, że ta noc będzie okropna i nie chciałam jej spędzać samej w swoim pokoju i łóżku, które zajmuję tylko ja. Na pewno w nocy nawiedzą mnie jakieś koszmary i w sumie nie tylko mnie. Altheę także. Dlatego razem nam będzie raźniej.
- Jasne - odpowiedziała bez wahania, - teraz najbardziej się potrzebujemy. Za wszelką cenę nie możemy się rozdzielać.
- Wiem - powiedziałam cicho, nadal tonąc w jej objęciach. Tu było tak przyjemnie ciepło… i bezpiecznie.
- A to, że cię kocham, też wiesz? - Złapała mnie za brodę i podniosła ku górze, bym spojrzała jej w oczy.
- Wiem. - Uśmiechnęłam się, kiwając głową. - Ja ciebie też i to nawet nie wiesz jak bardzo.
< Alti? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz