- Naprawdę dziękuję za przybycie
na dzisiejszy koncert. Właśnie dotarła do mnie informacja, że zebraliśmy prawie
pół miliona, to dzięki wam. Jestem wam wszystkim naprawdę wdzięczny za to, co osiągnęliśmy.
Dobranoc Avenley River! – Krzyknąłem, schodząc z sceny. Pożegnały mnie piski i
krzyki, następnie szybko zebrałem swoje rzeczy. Althea pożegnała się z moją
rodziną i ze mną, po czym poszła do domu, a ja wraz z kumplem, pojechaliśmy do
mojego domu po rzeczy rodziny. Oskar zawiózł ich do rodzinnej miejscowości, a
ja zostałem w mieszkaniu.
Stwierdziłem, że pasowałoby
zabrać się za nową piosenkę, miałem zamiar nagrać kolejny singiel na
przestrzeni tygodni. Siedziałem do późnej nocy, pracując nad melodią, zarówno
na gitarze jak i na keyboardzie, oraz słowami. Około czwartej rano, zadowolony
z postępów, wziąłem prysznic i położyłem się spać. Jednak, długo nie mogłem
zasnąć. Myślałem o wszystkim, co mnie spotkało.
Wypadek, depresja, strach przed ludźmi oraz lekkomyślne popijanie leków
wódką na czczo. Westchnąłem, jednocześnie zerkając na swoje przedramiona.
Miałem tam tyle blizn, że bez problemu można było policzyć przynajmniej z
sto. Udało mi się zasnąć dopiero dwie godziny później. Nie obeszło się jednak
bez koszmaru.
Jechałem
samochodem, a właściwie ten drugi ja. Ja sam obserwowałem wszystko z boku,
wiedziałem co to za moment. Billy z snu zapierdalał ulicą, nie zważając na
mokre drogi oraz inne auta, był wkurwiony, bardzo. Zaciskał nerwowo dłonie na
kierownicy. Oczy wyrażały wszystko, niezrozumienie, złość, poczucie winny.
Światła za szybami były tak rozmazane, jakby były tylko smugami. Było w miarę
okej, dopóki coś nie szarpnęło autem. Chwilę potem, wszystko zaczęło dziać się
bardzo szybko.Obserwowałem mój wypadek. Dźwięk klaksonów zaczął się mieszać ze
sobą, odgłos rozrywanej i gniecionej stali, oraz widok mnie samego uderzającego
w kierownicę. A potem była ciemność. Sen się skończył. Przed oczami mignęła mi
jeszcze tylko przerażona twarz Althei i Harry’ego.
Obudziłem się zalany potem,
podnosząc się szybko do pozycji siedzącej. Było wcześnie, słońce było jeszcze
nisko na niebie, spojrzałem na telefon. Ósma rano. Oddychałem szybko, kładąc
się na poduszkę. Przejechałem dłonią po twarzy.
- Ogarnij się Billy, było
minęło. Nie ma co rozpamiętywać. – Powiedziałem sam do siebie, wstając i idąc
do łazienki, gdzie umyłem twarz zimną wodą, a następnie ziewając poszedłem do
kuchni aby zjeść śniadanie. Niezbyt chciało mi się gotować, więc tylko
zadzwoniłem do restauracji obok, po pół godziny jedzenie wjechało do mojego
mieszkania. Zadowolony, usiadłem na kanapie, z kubkiem kawy, włączyłem
telewizor. Jak mogłem się spodziewać, gadali o wczorajszym koncercie. Zdjęcia
na których tańczyłem z dziećmi, czy kiedy śpiewałem z siostrą. Pogłośniłem.
- Wczorajszego dnia, nasza
gwiazda – Billy Joe Moliere, wkroczył znów do świata muzyki z wielkim rozmachem.
Wraz z swoją siostrą, wzruszył cały tłum obecny na koncercie, śpiewając
niesamowitą piosenkę o tęsknocie i więzi między nimi. Czy problemy piosenkarza
poszły w niepamięć?
- Tak. Przynajmniej mam taką
nadzieję – Powiedziałem sam do siebie, wyłączając telewizor, oraz odkładając
naczynia na wózek, zadzwoniłem do obsługi. Po chwili już nie było ani wózka,
ani ich, ani talerzy. Zadowolony z siebie, przebrałem się w czarne dresy,
białą, luźną koszulkę, po czym znów zasiadłem do piosenki.
W chwili kiedy zaczynałem grać
to co już mam, ktoś zapukał do drzwi. Zostawiłem wszystko na kanapie, i
podszedłem do drzwi aby otworzyć. Moim oczom ukazała się Althea z szerokim
uśmiechem.
- Al? Ciągle mnie zaskakujesz
przychodząc. Wejdź – Wpuściłem dziewczynę do środka. Rozejrzała się, widocznie
zadowolona – Nie ma już butelek, nie ma już talerzy, okna odsłonięte. Nie ma
też starej, jebiącej i chodzącej pizzy pod moim łóżkiem – Dziewczyna zmierzyła
mnie wzrokiem, marszcząc brwi. Ja sam tylko zaśmiałem się głośno.
- Wpadłam zobaczyć, jak masz się
po koncercie. Wiesz, tyle ludzi – Poszła za mną do salonu, a kiedy zobaczyła
stertę papierów, uniosła jedną brew.
- Jest okej, co prawda trochę
przeraził mnie taki tłum. Odzwyczaiłem się. – Przeskoczyłem przez oparcie
kanapy, wywołując przy tym westchnienie u Althei, jednocześnie łapiąc za
długopis, aby poprawić literówkę w tekście.
- Co robisz? – Powiedziała,
odsuwając latające kartki i siadając obok mnie. Starała się popatrzeć mi przez
ramię, jednak szybko spojrzałem na nią, dobre wiedząc, że wtedy się odsunie. –
Ej, to ni fair – Zaprotestowała, jednak cały czas się uśmiechała.
- Pracuję nad nową piosenką. I
muszę sprawdzić jak brzmi melodia z słowami. Więc, dobrze się składa, że
przyszłaś. Ocenisz – Uśmiechnąłem się łobuzersko – Dalej mam drobną blokadę
podczas pisania. Siedziałem do czwartej, aby to jakoś brzmiało, choć i tak nie
jestem przekonany.
- Więc na co czekasz? Śpiewał
Billy Joe – Usiała wygodniej na kanapie, opierając się jedną ręką o oparcie
mebla. Zaśmiałem się lekko, a ona dołączyła. Złapałem za gitarę, po czym
odwróciłem się, aby móc spojrzeć w twarz Althei, aby doskonale widzieć jej
reakcję. Uderzyłem w struny.
„Kochanie Piękne oczy masz,
czy mi dasz, spojrzeć na nie,
za tobą w ogień skocze,
czy mi dasz,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
Gdy ja spotkałem, nie uwierzyłem,
jest taka piękna,
aż zaniemówiłem,
z tobą chciałbym, spędzać każdy czas,
powiedz czy mi szansę dasz,
Kochanie Piękne oczy masz,
czy mi dasz, spojrzeć na nie,
za tobą w ogień skocze,
czy mi dasz,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
Dziewczyno piękna, dziewczyno miła,
moim marzniem – byś się przytuliła,
z tobą każda chwila, ważna jest,
proszę zróbmy mały test”
czy mi dasz, spojrzeć na nie,
za tobą w ogień skocze,
czy mi dasz,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
Gdy ja spotkałem, nie uwierzyłem,
jest taka piękna,
aż zaniemówiłem,
z tobą chciałbym, spędzać każdy czas,
powiedz czy mi szansę dasz,
Kochanie Piękne oczy masz,
czy mi dasz, spojrzeć na nie,
za tobą w ogień skocze,
czy mi dasz,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
czasami czarne, czerwone, złotem zdobione,
nawet na jakieś czas,
Dziewczyno piękna, dziewczyno miła,
moim marzniem – byś się przytuliła,
z tobą każda chwila, ważna jest,
proszę zróbmy mały test”
Kiedy skończyłem, nie mogłem nic wyczytać z twarzy dziewczyny. Wpatrywała się we mnie z delikatnym uśmiechem, a ja tak naprawdę nie rozumiałem jej reakcji. Wydawała się, nawet wzruszona. Odstawiłem gitarę, po czym pomachałem dłonią przed twarzą dziewczyny.
- Halo! Ziemia wzywa, Althea wracaj na ziemię – Dziewczyna drgnęła – Co jest, ducha zauważyłaś ? Co myślisz o piosence? Mi osobiście czegoś w niej brakuje, nie wiem czego. Jednak, nie wydaje mi się być taka jak inne, zawsze wkładałem całe serce w teksty, ale teraz, niezbyt mogłem. Więc, co myślisz?
- Halo! Ziemia wzywa, Althea wracaj na ziemię – Dziewczyna drgnęła – Co jest, ducha zauważyłaś ? Co myślisz o piosence? Mi osobiście czegoś w niej brakuje, nie wiem czego. Jednak, nie wydaje mi się być taka jak inne, zawsze wkładałem całe serce w teksty, ale teraz, niezbyt mogłem. Więc, co myślisz?
Althea?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz