Nieco po godzinie dziesiątej dotarłem pod dom Idy, trzymając w dłoni czerwoną różyczkę, najpiękniejszą, jaka była w całej kwiaciarni. O dziwo, kiedy już podnosiłem pięść, aby zapukać, drzwi mieszkania uchyliły się, a przed moimi oczyma ukazał się ten sam mężczyzna, z którym nawiązałem coś w stylu umowy o pracę. Jak mu tam było? Tom? Na jego widok lekko uniosłem brwi, ale po chwili podszedłem bliżej i uścisnęliśmy sobie ręce.
— Witaj, Daniel.
— Cześć Tom. Co ty tu robisz? — zmierzyłem go nieco podejrzliwym spojrzeniem.
— Ida ci wyjaśni. Ja muszę iść. — uśmiechnął się przebiegle, a ja zerknąłem na stojącą w progu drzwi dziewczynę, która wyglądała na dosyć zdezorientowaną i przestraszoną. Co tu się dzieje?
— Ach tak, rozumiem.
— Dobrze, ja lecę. — odszedł kilka kroków, po czym odwrócił się ostatni raz w moją stronę i szepnął. — Pamiętaj. Dzisiaj wieczorem, port.
— Jasne. — kiwnąłem głową potwierdzająco, po czym machnąłem do niego dłonią na pożegnanie.
Kiedy odszedł, skierowałem swoją uwagę na czekającą w progu Idę, która stała oparta o drzwi, bardzo delikatnie się uśmiechając. Podszedłem do niej bliżej i wręczyłem jej kwiat.
— Oto najpiękniejsza róża, dla najpiękniejszej kobiety. — uśmiechnąłem się szarmancko i patrzyłem, jak jej policzki przybierają czerwonawy kolor.
— Dziękuję Daniel, nie trzeba było. — włożyła różę do wazonu z wodą i postawiła na stole. — Wejdź do środka.
Kiedy tylko przekroczyłem próg mieszkania, znów otoczyła mnie ta przyjemna, rodzinna atmosfera, której tak bardzo brakowało mi w rezydencji Carlo. Niestety, jedna rzecz wywoływała u mnie dziwny niepokój, można by nawet rzec, rozdrażnienie. Roznoszący się w całym domu ostry zapach Toma.
Skrzywiłem się lekko i usiadłem na sofie, która ponuro zatrzeszczała pod moim ciężarem.
— Kawy, herbaty? — zaproponowała, zerkając na mnie z lekkim rozkojarzeniem.
— Kawy. — z uśmiechem na twarzy patrzyłem, jak Ida krząta się przy blacie, stawiając na nim filiżanki. Powolnym ruchem wstałem z kanapy, po czym stanąłem za plecami dziewczyny, objąłem ją i mocno przyciągnąłem do siebie. — Wyglądasz dzisiaj na smutną, stało się coś, kotku? — wymamrotałem do jej ucha, a następnie nachyliłem głowę do przodu, obdarowując jej szyję pocałunkami, na co dziewczyna zatopiła dłoń w moich włosach, a ja cicho westchnąłem.
Kiedy woda w czajniku zaczęła bulgotać, odsunąłem się niechętnie od kobiety i zająłem miejsce przy stoliku. Wnet pojawiła się na mim czarna, mocna kawa i miseczka z cukrem.
* * *
Właśnie siedzieliśmy przy stole, sącząc powoli gorący napój. Na naszych twarzach malowało się zamyślenie, a ja doskonale wiedziałem dlaczego. Byłem wręcz pewien, że na nasze usta wręcz cisnęło się jedno i to samo pytanie.
— Skąd znasz Toma?! — odparliśmy w tym samym momencie, wymieniając się zaciekawionymi spojrzeniami.
Ida? ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz