Jedyna rzecz, jaka towarzyszyła mi w tej chwili, która ciągnęła się w nieskończoność, nie pozwalając na powrót do rzeczywistości, na festiwal. Nieznane, wręcz dziwne uczucie przepełniało moje ciało, a ja czułam się niczym dmuchawiec. W każdej chwili ktoś mógł mnie pchnąć, a ja rozlecę się w kawałki. Tak właśnie było. Nie czułam się źle, wręcz przeciwnie. Do mojej świadomości docierał męski głos, pełny troski, czegoś, czego nie doświadczyłam jeszcze nigdy. Na pewno nie był tak wyraźny, jak jakikolwiek inny na co dzień. Słyszałam pojedyncze wyrazy, które oddzielało westchnienie — to dłuższe, to krótsze, niekiedy była to zwyczajna pauza, bez jakiejkolwiek reakcji. Igor, a przynajmniej tak mi się wydawało, próbował dotknąć mojej dłoni. Momentami wyczuwałam, jak jego palce są już blisko, próbują przekroczyć barierę, aby musnąć skórę. Gdyby nie mój stan, z chęcią bym go odtrąciła, robiąc przy tym wyrzuty. Z drugiej strony wydawało mi się to urocze. Nie znałam chłopaka zbyt długo, ba! Procesowi poznawania się towarzyszyły procenty w mojej krwi, co na ogół nie prowadzi do dobrych skutków. W jakiś sposób mi zaimponował, choć wiele nie pozostawało w mojej pamięci.
Nie spodziewałam się, kiedy nadejdzie ten moment.
Byłam gotowa, aby rozchylić powieki. Wzrok powędrował w stronę mężczyzny, który, na ten widok, omal nie spadł z krzesła. Mogło brzmieć to dość, głupio, sama się tego nie spodziewałam, aczkolwiek reakcja Igora była najmniej dziwna. Nie znał mnie, co docierało do mojej głowy coraz szybciej. Nie znał mnie, a przyjechał za mną do szpitala. Nie znał mnie, a siedział tu od początku. Ale to nie znaczy, że może grać większą rolę. Wezwana pielęgniarka rzuciła się na mnie z najróżniejszymi lekami, wołając trzy pozostałe, a także lekarkę w kwiecie wieku. Kobieta zerkała na mnie spod opadających na nos okularów, powoli mierząc wzrokiem również Igora. Na jej twarz wkradł się mały uśmiech, kiedy, podobnie jak ja, zauważyła wyraz twarzy siedzącego obok. Przymrużyłam oczy, gdy ta zbliżyła się do mnie, każąc głośno oddychać. Na jej prośbę, znajomy opuścił salę, a ja odetchnęłam z ulgą, czego skutkiem był cichy śmiech lekarki.
Zdaniem osób zajmujących się mną, to jest pielęgniarek, ordynatorka powinna zostawić mnie na obserwacji najmniej cztery dni do przodu. Tej decyzją pozostały dwa, po których powinnam udać się z powrotem do domu. Na całe szczęście, tabletki podane mi ukradkiem nie wyrządziły większych szkód, dzięki czemu dalsze zabiegi nie były w żadnym stopniu konieczne. Wraz z rankiem, przywitał mnie wyraźnie zmęczony Priskiewitz, któremu owe zmęczenie najwidoczniej nie zawadzało w odwiedzeniu mnie, nieco mniej padniętej koleżanki. Pierwszym zdaniem, jakie padło, było "Jak się czujesz?". Nieco zabawne, jednakże rozumiem, że... sytuacja nie należała do tych, które przeżywał na co dzień. To znaczy... sama nie wiedziałam, co spotykało go w życiu codziennym, niezbyt mnie to interesowało, przynajmniej aktualnie. Usiadł na tym samym stołeczku, co wcześniej, przy czym wpatrywał się we mnie tak, jak robił to na festiwalu. Niekiedy zerkał niżej, co karcone było odchrząknięciem. Igorze, czy ty uważasz mnie za idiotkę? Dziewczynom nie imponuje spoglądanie prosto w piersi, niczym w obrazek. Najlepszą opcją byłoby przyczepienie sobie małej tabliczki z napisem "Oczy mam wyżej", albo "Załatw sobie własne", ale niestety, dla jednego gościa nie będę się fatygować, pewnie kiedyś mu się znudzi. Jeśli nie, trudno, będzie musiał pogodzić się z golfami, a także długimi, obwisłymi dresami, tak dla wszelkiej pewności. Wracając do wydarzeń, zaproponował przejście się do sklepu. Wskazałam na podłączoną kroplówkę, dodając, że to niemożliwe. Poprawił się, mówiąc o sobie. Czyżby chciał mi coś kupić?
— Pójdę, to kilkanaście metrów od szpitala. Zaraz wracam. — Machnął ręką, zakładając czapkę na głowę. Skąd wziął kolejną? Mniejsza o to. — Nie ucieknij.
No dobrze, z każdym jego słowem, te żarty stawały się mniej śmieszne, tym bardziej w tej chwili. Ale cóż, z doświadczenia wiem, że na dobry kawałek chłopaka trudno trafić, nawet na takiego do znajomości, a nie szybkiego numerku. Schemat friends with benefits nie uśmiechał się do mnie, nie przepadałam za znajomościami tego typu. Preferowałam związki polegające na miłości, przyjaźnie na zaufaniu, a znajomości na dobrej zabawie, w którą niewplątane są przyjemności fizyczne, w tym przypadku seks. Ten delikwent wyglądał na takiego, który woli jedną noc z jedną dziewczyną, kolejną z kolejną, tak, aby zabawić się w ten korzystniejszy sposób, aczkolwiek nie wplątywać się w nic większego. Mimo wszystko, nie znałam go. To, że sprawiał takie wrażenie, nie oznaczało, iż jest to stuprocentowa prawda, a, lekko mówiąc, złudzenie, które wpaja mi, o ironio, nieprawdziwą prawdę, tylko po to, aby odciągnąć moje myśli od jego osoby. Czyżby odzywał się zdrowy rozsądek, który trzymał mnie na bezpieczną odległość? Czułam, że nic złego mi nie zrobi, że różni się od stereotypowych raperów, dla których narkotyki i wręcz groźne występki należały do porządku dziennego, choć pewnie nie stronił od alkoholu, papierosów, które z łatwością wyczuwalne były w jego otoczeniu. Nigdy nie lubiłam fajek, próbowałam niejednokrotnie, raz nawet na dłużej, lecz... to nie jest to, co chciałabym czuć w ustach. To znaczy, bez zbędnych skojarzeń. Innym razem spróbowałam elektrycznych. Zrobiły na mnie nieco lepsze wrażenie, aczkolwiek w dalszym ciągu pozostawiały niesmak, jaki odciągał mnie od pomysłu powtórzenia tego.
Kiedy Igor wrócił, w dłoni zaciskał uszy od plastikowej, białej torebki. Jej zawartość wysypał na szafkę obok.
Do cholery, był faktycznie miły.
Igorze?
Wybacz, że liczba słów jest trzykrotnie mniejsza od twojej, ale chcesz odpis, to masz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz