Strony

8 sie 2018

Od Lucii C.D Althea

    Następnego dnia postanowiłam śledzić Al. Ta cała zaistniała sytuacja sprawiała, że po prostu musiałam jej pilnować. Nie wiadomo co tym razem mogłoby jej strzelić do łba. Gdy wyszła z domu jakiś czas po tym, jak wróciła z pracy, od razu zostawiłam odrabianie na lekcji na później. Narzuciłam na siebie szybko jakąś bluzę i wyszłam coś koło pół minuty po niej. Schodząc po schodach na klatce schodowej, starałam się stawiać kroki jak najciszej, żeby niczego nie usłyszała. Nie chciałam, by dowiedziała się co robię. Nieustannie szłam za nią w mniej więcej takiej samej odległości, nie spuszczając jej ani na chwilę z oczu. Nie mogłam tego zrobić. Czułam, że to wszystko może się źle skończyć. Musiałam być przy niej.
    Dochodząc powoli do jednych z bogatszych osiedli, od razu się zorientowałam, że szła do ojca. No bo kto inny mógłby mieszkać w jednym z najbardziej wypasionych apartamentów w mieście. Przecież patrząc na naszego ojca, na pierwszy rzut oka było widać, że jest nadziany w trzy dupy. Elegancki płaszcz, koszula z materiału, z którym nigdy w życiu nie miałam styczności, piękne wypolerowane buty i drogie perfumy - tak się prezentował prawie zawsze. Gdy u nas był, pod kamienicą, oraz w kawiarni podczas naszego spotkania.
    Tak samo, jak w kamienicy starałam się zachowywać cicho, tak i tutaj na klatce schodowej. Wiedziałam, że każdy mój gwałtowniejszy ruch może się odbić głośnym echem, a tego nie chciałam. Widząc, jak Alti wchodzi do środka, postanowiłam odczekać kolejne pół minuty i dopiero wtedy wejść. Jak postanowiłam, tak zrobiłam, w międzyczasie mijając w drzwiach dwie młode, skąpo ubrane kobiety. Zmarszczyłam brwi. Co one tu robiły?
    Niewiele myśląc, weszłam w głąb mieszania, podziwiając bogate wnętrze. Ile to wszystko kosztowało? Nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Na pewno więcej, niż miałam okazję widzieć w całym swoim życiu. Potrząsnęłam głową. Nie myśl o tym.
    Powoli stawiałam kroki, a z każdym następnym słyszałam coraz lepiej łamiący się głos mojej siostry. Poczułam ból w sercu. Nigdy jeszcze nie słyszałam jej takiej zrozpaczonej, roztrzęsionej. Przez pierwsze minuty nie byłam w stanie dosłyszeć czegokolwiek. Jedyne co chciałam zrobić to wejść tam i mocno ją przytulić. Pogłaskać po głowie i powiedzieć, że będzie lepiej, chociaż co do tego miałam duże wątpliwości.
     - Zaczęło się, gdy babcia bardziej chorowała, a ciągnie po ten dzień. - To były jej pierwsze słowa, które zakodowałam w głowie. - Chodziłam nocami po mieszkaniach znajomych, żeby pożyczać kasę. Czasami od nieznajomych, co tylko pokazywało to, jak bardzo zdesperowana byłam. Ledwo wiązałyśmy koniec z końcem, ale nic nie wystarczało. Miałam załatwiać rzeczy nielegalnie, ale tego nie zrobiłam. W pewnym momencie pękłam i poszłam do łożka za pieniądze. Po prostu. Z konieczności, bo na nic nie było nas stać. - Słyszałam jak jej głos, było coraz to bardziej łamany przez szloch. - Sądzisz, że głupia koperta sprawi, że o tym wszystkim zapomnę?
    Już nie potrafiłam wytrzymać. Nie siliłam się na dyskrecję i weszłam do tamtego pokoju. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wycierająca swoje łzy siostra, mimo tego, że na zewnątrz cisnęły się ich kolejne fale. Zaraz potem przesunęłam wzrok na ojca. Sądząc po jego lekko zaczerwienionej twarzy i butelkach po alkoholu, walających się po podłodze, można było wywnioskować, że wcale taki trzeźwy nie był.
     - Al? - zaczęłam, podchodząc bliżej niej. - Co tu robisz.
     - Przyszłam ostatecznie załatwić z nim sprawę. - Otarła kolejne łzy, powoli podnosząc się z krzesła. Nadal słyszałam jak jej głos łamie się w niektórych momentach. - Jak dużo z tego wszystkiego słyszałaś?
     - Trochę na pewno - powiedziałam cicho, łapiąc ją za rękę. Chciałam się stamtąd jak najszybciej ulotnić. To wszystko mogło się skończyć o wiele gorzej.
     - Może was odwiozę? - spytał mężczyzna, również podnosząc się z krzesła i zapinając guziki od koszuli.
     - Pojebało cię?! - Al podniosła głos i zbliżyła się o krok do faceta, wręcz na niego warcząc. - Jesteś najebany! Jeszcze nam coś kurwa zrobisz!
    Złapałam ją za rękę, przyciągając do siebie. Nie chciałam, żeby straciła kontrolę. To było nam najmniej potrzebne w tym momencie. Musimy się stąd wynosić. Teraz.
     - Al… Chodźmy już - wyszeptałam do niej cicho, wręcz smutno i zaczęłam delikatnie ciągnąć w stronę wyjścia. - Nie chcę już tu być.
    Posłuchała mnie i odwracając się na pięcie, skierowała się w stronę wyjścia, wręcz ciągnąc mnie za sobą. Nawet się nie pożegnała ani jednym słowem, po prostu wyszła razem ze mną, trzaskając za sobą drzwiami. To wszystko, co działo się w tamtym mieszkaniu, niesamowicie mnie przytłaczało. Cieszyłam się, że stamtąd już odchodzimy. Z każdym następnym krokiem czułam coraz to większą ulgę. Uwolnienie od tamtego wszystkiego, ale miałam wrażenie, że to nie był koniec.
    Gdy doszłyśmy w końcu do domu, przekroczyłyśmy próg i zamknęłyśmy za sobą drzwi, Al wybuchnęła głośnym szlochem. Dawno nie widziałam jej w takim stanie… a nie, poprawka. Nigdy jej takiej nie widziałam. Kompletnie nie wiedziałam co teraz mam zrobić. Pomogłam jej ściągnąć bluzę, a zaraz potem owinęłam kocem, wolną dłonią łapiąc pudełko z chusteczkami. Robiłam wszystko najszybciej jak tylko mogłam. Nastawiłam wodę na herbatę, wyciągnęłam trzy pudełka ciastek, w międzyczasie układając na rozłożonej kanapie poduszki i przynosząc kolejną pościel z mojego pokoju. Alti cały czas patrzyła na mnie z zastanowieniem, nie przestając płakać. W końcu ułożyłam ją na tym całym posłaniu, po chwili przynosząc dwa kubki z gorącym napojem i rzucając w jej stronę pudełkiem z ciastkami. Weszłam obok niej na kanapę i narzuciłam na siebie kołdrę, łapiąc Al w objęcia i przytulając ją mocno do siebie.
     - Dziękuję, że tyle dla mnie robisz… dla nas - szeptałam jej do ucha, czule tuląc i miziają po plecach, - ale nie musiałaś się aż tak poświęcać… Wiesz, że jestem obok i zawsze pomogę, jeśli będzie trzeba. Nie chcę, żebyś się tak przemęczała, tak dużo na siebie brała i udawała, że wszystko jest w porządku… i nie zapominaj o mnie. Jesteśmy przecież siostrami, powinnaś czasem pozwolić mi pomóc.
    Słyszałam jak jej szloch, powoli zmienia się w równomierny, spokojny oddech. Przez chwilę nic nie mówiła. Z zamkniętymi oczami wtulała się głową w moją szyję, a ja ani myślałam o tym, żeby przestać ją obejmować.
     - Kocham cię najbardziej na świecie i nigdy cię nie zostawię, będziesz musiała się ze mną użerać do końca swoich dni - zaśmiałam się cicho, dociskając ją mocniej do swojego ciała i pocałowałam ją w skroń.


< Misiaczku? Stwierdziłam, że nasze plany przenosimy na następne opka, bo chce zobaczyć jej reakcję XD >
+20PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz