Przymknąłem oczy, czując dłoń, która szybko przebiegła po moich włosach, roztrzepując je we wszystkie strony świata i dodatkowo masując skórę głowy, wzbudzając tym samym ciche, głębokie mruknięcie, które wyrwało mi się gdzieś z głębi gardła.
— Doskonale — odparł, wywołując u mnie wyjątkowe zadowolenie, bo właśnie tej odpowiedzi oczekiwałem i jeśli usłyszałbym coś innego, zdecydowanie byśmy się na kogoś pogniewali i to dość poważnie. Może nie na tyle, żeby znowu znikać bez słowa i nie kontaktować się przez kolejne lata, chociaż, czy ja wtedy w ogóle byłem pogniewany? Z pewnością nie. I z pewnością wszystkie żale wylane wtedy na tę jebaną karteluszkę były tylko po to, żebym sobie ulżył i żeby nie tęsknił. Może, żeby mnie znienawidził i nie chciał nigdy, ale to przenigdy mnie spotykać. — Nie zawracasz mi dupy, a przy okazji jesteś pretekstem, by nie sprawdzać kartkówek. A jeżeli już, to żeby nie robić tego jedynie w akompaniamencie hitów z lat osiemdziesiątych — rzucił ze śmiechem, a ja lekko przewróciłem oczami, orientując się, że byłem po prostu słabą wymówką, byle usadowić wygodnickie dupsko w dobrej pozycji.
Nie, żebym na to narzekał.
— No. To pan pozwoli, że ja zniknę na chwilę, wracam zaraz z kocem. I poduszką, bo te są niezdrowe do spania. I ręcznikiem. I nie, nie naśmiewaj się, odkąd odkryłem, że można spać bez bólów karku, to wolę na to stawiać. Tak, wiem, robię się starym dziadem.
Parsknąłem dość głośno, wręcz końsko, zasłaniając za chwilę usta i zaciskając kurczowo powieki.
Już oszczędziłem sobie komentarzy w stylu „pieprzony emeryt”, czy „a gdzie twoja wieczna rosyjska ruletka, co?”, uznając, że nie ma po co męczyć staruszka. Zamiast tego dopiłem tę bardzo dobrą herbatę, odłożyłem szklankę i przeciągnąłem się, wyciągając wysoko dłonie i ziewając, również z niezłym rozmachem. Palce mi strzeliły, coś tam w plecach przeskoczyło, a głowę ogarnęło nagłe zmęczenie...
I czy ja właśnie siedziałem na kanapie mojego byłego przyjaciela, z całkowitego biegu, na ekstremalnej improwizacji, po prawie dekadzie rozłąki?
Czy ja.... My byliśmy aż tak popieprzeni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz