Z uśmiechem na ustach przytuliłam się do kobiety siedzącej przy stole, mówiąc głosem przepełnionym szczęściem z zaistniałej sytuacji.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! - krzyknęłam rozradowana, dosłownie siadając jej na kolanach. Czułam na swoich plecach wzrok naszego ojca, jednak nie był on uciążliwy. Cieszył się tak jak ja, a może nawet i bardziej z tego, co tu się stało.
- Robię to tylko dla ciebie - powtórzyła, wzdychając cicho i objęła mnie w pasie, głaszcząc delikatnie swoimi czułymi dłońmi po moich plecach. Ciepło rozpłynęło się po moim ciele, a ja nie miałam żadnej ochoty odrywać się od siostry i z niego rezygnować.
- Wiem, ale staraj się chociaż trochę go zaakceptować - poprosiłam ją z widoczną nadzieją w głosie. Widziałam w jej oczach, że się opierała, ale koniec końców mi uległa, a ja z jeszcze większym uśmiechem na ustach wtuliłam się w jej ciało. - Dziękuję - wyszeptałam, po chwili czując, jak Al przykłada swoje wargi do mojej skroni, składając na niej krótki pocałunek.
- To… kiedy tam jedziemy? - spytała kobieta niepewnie. W momencie, gdy ojciec otwierał usta, by jej odpowiedzieć, ja od razu mu przerwałam i zaczęłam mówić za niego.
- Możemy nawet teraz - powiedziałam z uśmiechem. - Tylko wezmę mojego miśka i możemy jechać - dodałam, odrywając się od siostry i ruszając w stronę sypialni. Szybko zabrałam swoją nagrodę z poprzedniego dnia i wróciłam do pomieszczenia, w którym siedziała reszta towarzystwa.
Tata zrobił wielkie oczy, gdy zobaczył pluszaka.
- Skąd to masz, Lu?
- Z festynu - uśmiechnęłam się - byłam tam z Al - dodałam. Kątem oka zauważyłam, jak dziewczyna spogląda w stronę ojca triumfalnie. Tak, jakby będąc dumna z tego, że to ona spędziła wtedy ze mną czas, a nie on. Drażniło mnie odrobinę jej zachowanie. Czemu cały czas traktuje relacje z nim jak rywalizację? Nie pasowało mi to i nie będzie pasować. Rywalizacja między nimi wywołuje tylko i wyłącznie kłótnie i nie chce, by jakaś z nich powstała w najbliższym czasie.
- To co. - Zwróciłam na siebie wzrok siostry moim głosem. - Komu w drogę temu coś tam? - zaśmiałam się cicho, łapiąc dziewczynę za rękę, a ona na mój gest westchnęła głośno. Dziewczyna pozbierała do swojej torby jeszcze parę niezbędnych przedmiotów i ciuchów, po czym wyszliśmy w trójkę z mieszkania, a chwilę później już siedzieliśmy w drogim aucie ojca. Al, gdy je zobaczyła od środka, zrobiła wielkie oczy. No cóż, miałam taką samą reakcję, gdy zobaczyłam w nim telewizor i schowek z jedzeniem pod siedzeniem. Tam nawet była mała lodówka…
- Widać, że sra tymi pieniędzmi - szepnęła mi do ucha, starając się jakoś wygodnie rozsiąść w pojeździe. W sumie za każdym razem mam tak samo. Nie potrafię się przyzwyczaić, że te siedzenia są takie miękkie i miłe w dotyku. Zupełnie inne niż w autobusach. Mimo wszystko spojrzałam na nią karcąco i odpowiedziałam na jej uwagę:
- Nie gadajmy o pieniądzach, proszę. - Wiedziałam, że przez to może się rozwinąć kolejna kłótnia. Jak nie ja, to pieniądze. Jak nie pieniądze, to mama. Jak nie mama, to wezwanie do sądu, a jak nie wezwanie do sądu, to znowu ja. I tak w kółko, nieustannie, wręcz cały czas. Chciałam temu zapobiec i zdusić w nich od razu jakiekolwiek chęci na zaczepkę.
Nie zajęło nam dużo czasu dojechanie pod jeden z większych i bogatszych apartamentowców, w którym mieszkał nasz ojciec. Sprawnie wyszliśmy z samochodu i pojechaliśmy windą na samą górę. Wchodząc do mieszkania, odruchowo rozejrzałam się po jego wnętrzu. Zdążyłam już przywyknąć do tego miejsca i powoli zaczynałam traktować jak mój drugi dom. Jednak mój jeden jedyny, prawdziwy dom będzie zawsze tam, gdzie Alt. Nie ważne czy to w jakimś bogatym domu, czy pod mostem. Pójdę za nią wszędzie, dosłownie.
Nie myśląc zbyt dużo, rzuciłam miśka na kanapę i od razu się na nim położyłam. Chwilę później poczułam uginający się pode mną materac i spojrzałam do góry, otwierając oczy. Nie minęła dłuższa chwila, gdy przeczołgałam się do dziewczyny i ponownie wtuliłam stęskniona w jej ciało. Chwilę później usłyszałam wystukiwanie jakiegoś rytmu w drzwi, a zaraz później otworzenie je na oścież. Podniosłam wzrok w tamtym kierunku, a zaraz potem w moje ślady poszła Al, która ze zmarszczonymi brwiami razem ze mną śledziła wzrokiem mężczyznę mniej więcej w wieku naszego ojca. Szczerze, to pierwszy raz go na oczy widziałam.
- Cholera! Kiedy ja tu byłem. Trochę się pozmieniało. Kolor ścian? Może więcej pleśni? Ta podłoga wydaje się niewypastowana. - Rozejrzał się wzrokiem dookoła, po czym skupił swoją uwagę na mnie. - Ale, skarbie, ciebie dawno nie widziałem! Ile masz lat?
- Szesnaście. - Nie spuszczałam z niego wzroku, chciałam coś dodać, lecz ten od razu mi odpowiedział.
- Naprawdę? Myślałem, że z pięć mniej - parsknął pod nosem, a ja korzystając z okazji, od razu zadałam nurtujące mnie pytanie.
- A pan, kim jest?
< Jerk? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz