Przewróciłem oczami na widok rozgrywający się na ekranie, lecz nie przełączyłem kanału. Pilot był za daleko, poza tym jakbym wstał to w takim stanie mógłbym się wyjebać i zaliczyć glebę z odłamkami szkła z ławy w głowie.
To wcale nie moja wyobraźnia, mówię serio…
No… może trochę.
Podczas, gdy kończyłem jeść, usłyszałem ciche kroki na schodach. Nie odwracałem, nie czułem takiej potrzeby, lecz momentalnie zacząłem nasłuchiwać. Lecz gdy usłyszałem głos Odette, już nie miałem żadnych wątpliwości. Odwróciłem głowę w jej stronę, by widzieć ją w pełnej okazałości i uśmiechnąłem się do niej. Pierwsze, co przykuło moją uwagę to słyszalna chrypa w jej głosie, zatkany nos i szklące się oczy. Na pewno coś złapała. Tak jak ja. Te dzieciaki naprawdę czasami nie mogą się powstrzymać…
Chwilę później dziewczyna siedziała tuż obok mnie, z głową położoną na moim ramieniu i lekko rozbawiona faktem, że to, co właśnie oglądam, to akurat komedia romantyczna. Po poprzednich reakcjach Odette mogłem stwierdzić, że ta również nie przepadała za takim rodzajem filmów
- Skoro miłość jest piękna, to dlaczego ta kobieta jest nieszczęśliwa? - szepnęła dziewczyna, chyba ogarnięta w małym stopniu sennością, jednak nadal obserwowała wszystkie wydarzenia na ekranie, mimo powoli opadających powiek.
- Prawda jest taka, że miłość ogranicza - powiedziałem dosyć dosadnie i wiedziałem, co mówię. Raz, tylko raz byłem zakochany i nie miało to zbyt przyjemnych skutków. Ciągłe śledzenie, podejrzenia, grzebanie w moim telefonie, szafie, ubraniach, a nawet we własnym biurze. Kłótnie, krzyk, płacz, rzucanie talerzami. Może trafiłem po prostu na niewłaściwą kobietę, lecz nie chce już rzucać się na głęboką wodę kolejny raz. Wystarczy mi wrażeń.
- Chyba masz rację… lepszy byłby już chyba status „przyjaciele z korzyściami” - zaśmiała się cicho, a ja dopiero chwilę później przeanalizowałem to zdanie i zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy ona tylko żartuje, czy mówi to wszystko na serio. Pokręciłem w myślach głową, wyrzucając przed sobą wszystkie obrazy, co by było gdyby mówiła na serio i obrałem postawę, jakby to był tylko żart. Co prawda, chciałem wierzyć w tę pierwszą wersję, jednak nie spodziewałem się, by do niej rzeczywiście doszło… Chyba w moich snach.
- Fakt. Ciekawe, czy ktoś by się zgodził na taki układ - zamyśliłem się, jednak już chwilę później pokręciłem głową. - Nie, to prawie niemożliwe. Nawet kobiety, które zawierały by takie układy nadal myślały by o związku. Jednak… gdybym miał okazję na taki układ, too… pewnie bym na niego poszedł. - Zerknąłem kątem oka na dziewczynę. - A ty?
Odette otworzyła szerzej oczy.
- J-ja pewnie też - zająknęła się przez chwilę, co skwitowałem cichym parsknięciem i objąłem ją jedną ręką, przyciągając bliżej siebie.
- Nie wiem jak ty, ale ja jestem z lekka śpiący.
- Ja też - ziewnęła.
- To już na górę i spać, jest dopiero dziesiąta - zaśmiałem się na swoje słowa i powoli podniosłem się na nogi. - Ja zrobię jeszcze sobie coś do jedzenia i pewnie też pójdę. Pokazać ci gdzie są jakieś leki, które mogłyby Ci… i mnie pomóc? - spytałem, już ruszając w stronę jednej z szafek w kuchni.
Odette w odpowiedzi kiwnęła głową i poszła w moje ślady, obserwując opakowania i buteleczki z syropami, które mogłaby zażyć. Przekazałem jej to wszystko mówiąc, że sama zdecduje co zażyje. Dziewczyna uśmiechając się wdzięcznie do mnie i zabrała wszystko co było pod ręką, szepcząc ciche “dziękuję”. Chwilę później już zniknęła mi z oczu.
A ja? Ja… cóż… Nie poszedłem spać. I tak bym nie zasnął, więc zabrałem się za coś bardziej pożytecznego. Postanowiłem ugotować… Rosół. Najzwyklejszy w świecie rosół, który - jak zawsze wmawiała mi mama - jest najlepszy na przeziębienia. Podobno ogrzewa ciało i działa jak lekarstwo. Dla mnie to gówno prawda, no ale cóż… Matce się nie sprzeciwia. Szczególnie, jeśli nadal mieszkasz z nią pod tym samym dachem.
Przyrządzenie tego jakże trudnego dania zajęło mi około dwie godziny. Oczywiście nie stałem cały czas nad garami. Co jakiś czas podchodziłem, żeby ściągnąć kożuch, albo spróbować, czy jest smaczny i dostatecznie przyprawiony. Z tym drugim nie miałem akurat problemu.
Gdy rosół doszedł [tak jak za niedługo Adam w Odette], przelałem go do jednej z misek, dodając trochę makaronu i przystroiłem to wszystko natką z pietruszki. Normalnie palce lizać. Znaczy, nie jadłem, ale próbowałem, gdy jeszcze się gotowało.
To wszystko - czyli miskę wypełnioną po brzegi razem z łyżką - postawiłem na tacce i postanowiłem zanieść to Odette. Na pewno nie pogardzi dobrym rosołkiem mojej roboty. Może i poświęciłem jedną kurę na ten cel, ale jaka ta zupa jest zajebista. Znaczy, mi smakuje, nie wszystkim musi. Miałem jednak nadzieję, że Odette będzie smakowała.
Bez pukania wszedłem do pokoju, w którym urzędowała i uśmiechnąłem się pod nosem, widząc ją na łóżku śpiącą w najlepsze. Wokół niej został ułożony swego rodzaju wieniec z zużytych chusteczek, które znajdowały się nawet w jej włosach.
Tackę postawiłem na szafce nocnej i dosyć mocno uderzyłem łyżką o miskę, żeby dziewczynę obudzić. Przy tym powiedziałem w miarę głośne “wstajemy” i z uśmiechem na ustach zdarłem z niej połowę kołdry. Dziewczyna zamruczała niezadowolona, na co zareagowałem cichym śmiechem i usiadłem obok niej. Chwilę później złapałem ją w talii i w pewnym sensie siłą ustawiłem do siadu. Dziewczyna niemrawo rozglądała się po sypialni, przecierając oko prawą dłonią. Ostatnim, na co spojrzała, byłem ja. Uśmiechnęła się lekko w moja stronę i spytała z lekka zaspany głosem:
- Co się stało?
- Rosół - odpowiedziałem momentalnie, wskazując na rosół leżący obok niej. - Nic nie jadłaś dzisiaj, więc pomyślałem, że na pewno z chęcią zjadłabyś coś ciepłego. Rosół akurat według mojej mamy jest najlepszym lekarstwem na przeziębienie. Ponadto sam go robiłem i smakuje zajebiście - zaśmiałem się, odgarniając parę kosmyków włosów z jej twarzy i podałem jej łyżkę.
Nawet zaspana wyglądała zajebiście.
< Odette, misiaku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz