Słysząc dźwięk swojego dzwoniącego budzika, leniwie pokusiłam się o
delikatne otwarcie jednej powieki, dzięki czemu mogłam ujrzeć lekko
rozświetlony, aczkolwiek nadal ciemny pokój. Żaluzje na moich oknach
ciągle były zasłonięte, lecz mój świecący na zielono budzik jasno mnie
informował że czas już wstać. Leniwie wyjęłam rękę spod kołdry, na którą
zaraz rzuciło się lekkie zimno, spowodowane chłodnym jesiennym
powietrzem, przez co mimowolnie lekko się wzdrygnęłam. Lekko dotykając
przycisku na samej górze budzika, wyłączyłam go po czym bardzo porządnie
się przeciągnęłam, mrucząc przy tym niczym rasowa kocica, która właśnie
się obudziła ze swojego snu. Szybko zrzuciwszy kołdrę ze swojej
przedniej partii ciała, wstałam i wkładając stopy, do cieplutkich
puchatych kapci, odsłoniłam żaluzje, choć było jeszcze ciemno. Chwilę
patrzyłam przez okno jakbym chciała ujrzeć coś ciekawego, lecz jedyne co
zobaczyłam, to pędząca na sygnałach karetka, która już po kogoś
jechała.
- Hm… Względny spokój co? - mruknęłam sama do siebie, po
czym skierowałam swoje kroki do niewielkiej kuchni, gdzie nalałam z
kranu wody do srebrnego czajnika, a następnie go włączyłam – Co by tu
zjeść? - spytałam sama siebie zaglądając do niewielkiej lodówki w której
było nieco interesujących rzeczy. Na mój celownik padła szynka oraz
jajka w kartoniku, więc moje dłonie zaraz po to sięgnęły, a następnie w
pierwszej kolejności zaczęłam szukać patelni, by zrobić sobie jajecznicę
na maśle, która była bogatym źródłem białka. Podczas gdy woda w
czajniku się zaczynała gotować, ja postawiłam patelnię na palik
niewielkiej kuchenki, gdzie szybko odkroiwszy kawałek masła, dałam je na
patelnię. Odpaliwszy ogień pod patelnią, otworzyłam niewielkie
pudełeczko na jajka z którego wyjęła sobie dwa największe w kolorze
białym. Kiedy pasło zaczęło się szybko rozpuszczać i powstała wodnista,
aczkolwiek tłusta ciecz, wzięłam patelnię w rękę i nieco nią poruszałam w
powietrzu by masło rozpłynęło się lepiej po całej teflonowej
powierzchni, a następie wbiłam dwa dorodne jajka. Usłyszałam ciche
syczenie spowodowane wlaniem się na rozgrzana patelnię obcej substancji,
a następnie zaczęłam drewnianą łyżką wszystko mieszać. W międzyczasie
zagotowała mi się woda, więc odwróciłam się na chwilę i zalałam
wrzątkiem kawę, która znajdowała się w moim przeźroczystym kubku z
niebieskimi kwiatkami. Zapach roznoszącego się aromatu kawy był dla
moich nozdrzy niezwykle przyjemnym doznaniem, na co lekko się
uśmiechnęłam i powróciłam zaraz do swojej jajecznicy, aby przypadkiem mi
się nie przypaliła. Nieco pomieszałam galaretowatą substancję, po czym
zabrałam się za robienie kanapek z szybką i przy okazji skubnęłam
malutki kawałek z plasterka szybki, który mógł mi się oderwać. Zawsze
preferowałam pokrojoną szynkę w cieniutkie plasterki, więc czasem miała
prawo mi uciekać na kanapce ale cóż…
Widząc iż mój posiłek się
zrobił, szybko przełożyłam jajecznicę na talerz wraz z dwiema kromkami
chleba z szybką, a następnie zasiadłam do małego stolika i zaczęłam
jeść. Przy okazji jedną ręką otworzyłam gazetę leżącą na stole i
zaczęłam przeglądać w pierwszej kolejności ciuchy jakie si tam znajdują,
uważając przy tym by aby przypadkiem jedzenie n moim widelcu trafiło do
buzi, a nie gdzieś poza nią. Otworzyłam na stronie dwunastej, gdzie
pisano coś o aktorce, która byłą dość znana w Avenley River i grała
jedne z najlepszych ról na planach, przy czym dużo też robiła jej nawet
zacna uroda, choć moim zdaniem mogła nieco przyciąć te rozjaśnione od
farby kudły. „Wera Scoot zaprzecza iż miała romans z reżyserem”.
Przeczytałam większy napis, znajdujący się na samej górze gazety.
-
No pewnie że będzie zaprzeczać… Nie przyzna się przecież że dzięki
kochania się z reżyserem dostała główną rolę – burknęłam cicho nieco
burzona tym iż z niczego zrobili sensacje – Jak to mówi mój ojciec „dupa
nie traktor, a ciągnie” - mruknęłam jeszcze, przewracając gazetę o wie
kartki dalej. Tia… mój ojciec miał często ciekawe i dość dziwne
powiedzonka, aczkolwiek trafne! Biorą łyk kawy i czując jak jej smak
rozpływa się w moich ustach, raczyłam się pokusić o przeczytanie
kolejnego nagłówka innego artykułu. „Sebastian Orehaid podejrzany o
branie dopingu na zawodach”.
- Eh… - westchnęłam lekko zamykając
gazetę jednym ruchem ręki – Same pierdoły dzisiaj w tych gazetach –
mruknęłam kończąc właśnie swój posiłek i ponownie popijając gorącą kawą z
mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru, co dodawało mi energii. Patrząc na
zegar ścienny zdałam sobie sprawę że muszę zaraz wychodzić, więc poszłam
szybko umyć zęby oraz ubrałam na siebie jasne jeansy oraz ciepłą bluzkę
z bawełny w kolorze białym ze srebrnymi zdobieniami. Następnie ubrałam
jeszcze ciepłą bluzę, ocieplane buty oraz kurtkę, omiatając przy tym
wzrokiem cały pokój, czy aby czegoś nie zapomniałam. Uchyliłam jeszcze
okno by się nieco przewietrzyło, na czas mojej nieobecności, wzięłam
niewielką czarną torebkę na ramię, upewniając się że mam przy sobie swój
telefon oraz pegeer. Ubrałam jeszcze czarne rękawiczki ze skóry, które w
środku były ocieplane czarno-srebrnym futerkiem i wyszłam z mieszkania,
porządnie je zamykając dwoma różnymi kluczami. Szybko zbiegłam schodami
na dół, a następnie wsiadłam do zamarkowanej Toyoty C-HR w kolorze
niebieskim, po czym włączając silnik ruszyłam spokojnie ze swojego
miejsca parkingowego. Ulice na szczęście jeszcze nie były zatłoczone,
gdyż byłą zbyt wczesna godzina dla zwykłych mieszkańców miasta, więc na
miejsce dotarłam w dwadzieścia minut, gdzie zaraz zaparkowałam na swoim
miejscu dla personelu, na stanowisku numer dwieście sześć. Wyłączyłam
silnik diesla, po czym odpięłam pas bezpieczeństwa który zaraz się
wsunął na swoje miejsce, a ja wyszłam z auta, zamykając go na pilota i
weszłam drzwiami dla personelu.
Od razu w oczy rzucił mi się
znajomy już biały korytarz, gdzie przy ścianach były specjalne barierki,
by aby czasem jadący pacjent na wózku czy też jadące łóżko szpitalne
nie uszkodziło ścian, które były świeżo po remoncie. Przechadzając się
właśnie tym korytarzem, przy okazji witałam się ze wszystkimi
pielęgniarkami, które przechodziły obok mnie, witając mnie jak zawsze.
Wpierw swoje kroki skierowałam do szatni, gdzie szybko przebrałam się w
swoje rzeczy lekarskie, a następnie skierowałam swoje kroki do głównej
recepcji, gdzie mieli moje karty pacjentów.
- Witamy pani doktor – odezwała się pierwsza z pielęgniarek siedzących tam właśnie.
-
Witam Trudi! - przywitałam się, lekko się przy tym uśmiechając i
szukając przy okazji gumki do włosów w kieszeni śnieżnobiałego fartucha –
Co nowego? - spytałam.
- W nocy był większy ruch jak zawsze, ale
nic poważnego… Jak zwykle nastolatkowie mieli imprezę i tak się schlali
że trzeba było ich solidnie nawodnić – odezwała się Alma czyli druga z
moich ulubionych pielęgniarek.
- Ach ta młodzież – mruknęła wzdychając ciężko Trudi, przeglądając papiery medyczne pacjentów, którzy zostali mi przydzieleni.
-
Nie marudź tak bo pewnie w ich wieku tak samo szalałaś – powiedziałam z
lekki rozbawieniem, opierając się lekko o blat ich dużego biurka, które
było w kształcie dużej litery „O”. Cóż zazwyczaj w ciągu dnia siedzą
przy nim cztery pielęgniarki, by na czas odbierać przekazy karetek, na
temat stanu pacjentów, których przewożą.
- Ta i pewnie na stole tańczyła – dodała z rozbawieniem Alma, patrząc na swoją przyjaciółkę.
-
Po stole nie łaziłam, ale znałam umiar – burknęła cicho wręczając mi
niewielki plik kart pacjentów, którzy mi doszli dzisiejszego dnia.
Miałam nieco więcej pracy z racji tego iż zastępowałam jeszcze jakiegoś
innego chirurga, ale nie narzekałam na to zbytnio, gdyż wolałam leczyć
pacjentów, niż bezczynnie siedzieć na tyłku i nic nie robić – Zrobić
pani kawy? - spytała jeszcze, chcąc uniknąć dalszego ciągnięcia tematu.
-
Jeśli można… - powiedziałam to z lekkim westchnięciem i zaczęłam
przeglądać karty swoich pacjentów. Jeden miał trudności z oddychaniem,
innego kuło w klatce piersiowej, kolejny leżał ciągle pod tlenem, a
jeszcze inny leżał w śpiączce, ale miał kiedyś problemy z sercem, więc
dali go na mój oddział. Kiedy zaczynałam zaś przeglądać karty pacjentów
doktora Rafaela i chciałam związać włosy w kitkę, nagle poczułam mocne
pchnięcie ze swojej lewej strony, co spowodowało to iż się wywróciłam z
lekkim hukiem. Zdezorientowana i lekko zła, ze ktoś mnie przewrócił,
podniosłam się jakoś z podłogi, lekko się przy tym otrzepując by nigdzie
nie być ubrudzona i spojrzałam na swojego sprawcę. Oczywiście zaraz
przeprosił, ale do jasnej anielki… Czy on naprawdę był tak ślepy że nie
widział mocno rudego łba przed sobą, czy tylko udawał?
- W
porządku nic się nie stało – postanowiłam odpuścić i nie robić głupich i
zbędnych awantur, po czym szybko związałam swoje włosy.
- O
doktorze Rafael! - zawołała jakaś z pielęgniarek, które nie były mi
znane w żadnym stopniu – Już pan wrócił? - spytała podchodząc. Była to
nieco przy kości i starsza już pielęgniarka w kolorowym fartuchu, więc
zapewne musiała pracować gdzieś na oddziale dziecięcym.
- Tak
wróciłem… Poradziliście sobie beze mnie? - spytał spokojnie, a ja
zrozumiałam że to jego pacjentami się opiekowałam, więc szybko
przewertowałam dokumenty, które jeszcze przed chwilą mi dano i wręczyłam
mu do ręki jego pacjentów, dzięki czemu ja miałam ich mniej. Przy
okazji zauważyłam jak Trudi wraca z moją kawą mi szybko wręczyła do
ręki.
- Dziękuję Ci Trudi – powiedziałam z wdzięcznością, biorąc
swoje papiery do ręki – Na razie – mówiąc to ruszyłam w stronę swojego
oddziału, podczas gdy pan doktor Rafael rozmawiał jeszcze z ową
ciekawską pielęgniarką.
Wchodząc na swój oddział kardiochirurgii,
od razu skierowałam się do swojego gabinetu, by odłożyć swoją kawę, a
następnie poszłam zobaczyć jak się mają moi pacjenci Ci starzy, jak i
nowi. Zleciłam szczegółowe badania niektórym osobom, a w międzyczasie,
gdy czekałam na ich wyniki krwi, wtem usłyszałam i jednocześnie poczułam
jak mój pegeer zaczął wibrować po moim biurku. Spojrzałam szybkim
wzrokiem kto coś ode mnie chce i ujrzałam krótką informację „wezwanie na
oddział dziecięcy, poziom 4”. Widząc to szybko wstałam i czym prędzej
ruszyłam tam gdzie mnie wzywają, przy okazji przyczepiając sobie pegeer
do paska od spodni jak zawsze.
Rafael? ;3 po co ją wzywasz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz