Momentalnie otworzyłem oczy i spojrzałem na kobietę, by po chwili przebiegł mnie dreszcz niezadowolenia. Nie rozumiałem tego uczucia. Jakby.... zawód, że to nie Odette leży u mojego boku, tylko jakaś obca kobieta, pochłonięta błogim snem? Możliwe, ale nie wiem skąd ono się wzięło.
W tym samym czasie zacząłem sobie wszystko przypominać. Wczorajszy wieczór, impreza i taniec z kobietą, która właśnie leżała obok mnie, oddychając nad wyraz spokojnie. Ciekawi mnie, jaka będzie jej reakcja, gdy w końcu się obudzi. Szok i niedowierzanie? Najprawdopodobniej. Teraz dopiero do mnie dotarło, że mogliśmy uprawiać seks w łazience we właśnie tym klubie, lecz coś mi powiedziało, żeby jechać właśnie do domu, by ktoś mógł zaświecić światło, w czasie gdy ja wchodziłem z nią na rękach do domu… Chwila, kto zaświecił światło? Nie było nikogo w domu, więc… Odette? Widocznie ją obudziłem. Cholera…
Nie wchodząc ani na chwilę do łazienki, wyszedłem z sypialni i ruszyłem zaspanym krokiem na dół, do źródła rozmowy dwóch osób, które się tam znajdowały. Już od razu zakładałem, że była to Odette i Andree, zdziwiony tym, że tak szybko zniknąłem mu z oczu. Powoli zszedłem po schodach i zobaczyłam ten widok, który spodziewałem się ujrzeć - Odette stała z Andree przy blacie w kuchni i oboje popijali coś ciepłego.
- Panienka na górze śpi? - Od razu do moich uszu dotarł głos rozbawionego Andree. Jego oczy wręcz świeciły się z rozbawienia
Uśmiechnąłem się głupkowato, poprawiając pomiętą koszulkę.
- Śpi jak zabita.
- Jesteś pewien, że jej nie zabiłeś? - Szturchnął mnie dziarsko, rozbawiony niczym najlepszym żartem. Przewróciłem oczami na jego dobry humor i przeszedłem obok niego, odpychając jego głowę ręką w drugą stronę.
- Tak, jestem pewien - głośno prychnąłem, otwierając drzwi do lodówki - Hej, Odette. Możesz mi też zrobić kawy, proszę?
Skinęła głową, nie odzywając się ani słowem. Ponownie nalała wody do czajnika i postawiła go na gazie, dopiero jakiś czas później decydując się na dołączenie do rozmowy, w której zupełnie brakowało jakiegokolwiek taktu. Szczerze? Nie przeszkadzało mi to zbytnio.
- Podobno mówiłeś coś o mnie na imprezie. Co to było takiego? - Uniosła brwi, zalewając mi kawę wrzącą już wodą. W ogóle nie pamiętałem tego, co mówiłem o niej wczoraj. Czy w ogóle coś mówiłem, co miało bezpośredni związek z Odette? Nie mam zielonego pojęcia. W moim umyśle rozprzestrzeniła się wielka pustka, która niczym czarna dziura pochłonęła wszystkie moje wspomnienia.
- Nie pamiętam tego, że coś o tobie wspominałem… Serio, robiłem to? - zmarszczyłem brwi i spojrzałem na Andree, który puścił w moim kierunku przebiegły uśmieszek.
- Ohoho! Ile ja się rzeczy dowiedziałem! - zaśmiał się, na co ja się skrzywiłem, przez głośny dźwięk, jaki ten wydał. Kątem oka spojrzałem na Odette, która zdążyła się wyraźnie zarumienić, jednak chyba tego nie poczuła i nadal wpatrywała się w nas, czekając na moją odpowiedź, której niestety nie otrzymała. Dlaczego? Wszyscy troje usłyszeliśmy dźwięk kroków, dochodzących ze schodów, spojrzeliśmy w tamtą stronę, by chwilę później dostrzec dosyć wysoką, zadbaną i przede wszystkim naprawdę urodziwą kobietę. Szczerze? W nocy nie widziałem, że jest aż taka ładna.
- Dzień dobry - mruknęła cicho, podchodząc do mnie i momentalnie się we mnie wtuliła. Jakby pamiętała wszystko, co się stało wczoraj i wcale jej to nie przeszkadzało. Przez chwilę zdziwiony jej gestem, w ogóle się nie ruszałem. Lecz w końcu doszedłem do wniosku, że odwzajemnię jej gest i objąłem ją w pasie, głaszcząc lekko jedną ręką po plecach.
- Jak masz na imię? - spytała bez ogródek Odette, po raz kolejny stawiając czajnik z wodą na gaz, jakby domyślając się, że zaraz znowu zostanie poproszona o zrobienie jakiegoś napoju.
- Sylvia. Adam wam nie mówił? - Dziewczyna zmarszczyła brwi w zdziwieniu, a później podniosła na mnie swój wzrok.
- Pewnie zapomniał - parsknął śmiechem Andree, biorąc łyka swojej czarnej kawy.
- Nie zapomniałem - burknąłem oburzony. Tak naprawdę, to zapomniałem, jednak nie chciałem tego po sobie pokazać. Lepiej, żeby dziewczyna nie wiedziała o tym, że ledwo pamiętałem jak wygląda. Różnie jest z kobietami.
- Ta, jasne - prychnął rozbawiony Andree i odstawił kubek na blat. - Ciekawe, czy będą z tego jakieś dzieci.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - mruknąłem.
- Jakbym już tam nie był. - Dopił swoją kawę, po czym odłożył pusty kubek na wyspę kuchenną, cmokając Odette w policzek. - Kawa była pyszna, ja już będę się zbierał. Mam rozmowę o pracę. - Puścił mi oczko. - Miłego dzionka gołąbki.
Kiwnąłem do niego głową na pożegnanie i dosłownie chwilę później usłyszałem. Jak dziewczyna o wdzięcznym imieniu Sylvia wyszeptała mi do ucha:
- Ja się będę zbierać, mam nadzieję, że kiedyś to powtórzymy. - Uśmiechnęła się kusząco i odkleiła się ode mnie, ruszając w stronę schodów, kręcąc przy tym biodrami. Przez chwilę się temu przyglądałem, by później skierować mój wzrok na Odette, która stała dosłownie obok mnie.
- Co jest w niej takiego niesamowitego? - zapytała, zdziwiona marszcząc brwi.
- Nie wiem, trochę wypiłem i się za nią zabrałem. Jak widać ona sama była chętna - mruknąłem, biorąc łyka gorącej kawy.
< Odette? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz