Strony

21 lis 2018

Od Bellamiego CD. Althei

Kolejny truposzek, kolejny problem, kolejny kawał mięcha do rozprucia i wyciągnięcia organów. Wcześniej jednak trzeba ustalić przyczynę zgonu. Nie było to takie ciężkie. Połowa jego ciała była spalona, jednak ogień nie dotknął w żaden sposób wyższych partii niż podbrzusze. Bardzo mnie to zainteresowało. Prócz spalonych nóg mężczyzna miał kilka ran kutych. Ostateczny cios był wymierzony w serce tępym narzędziem, dlatego rana była bardzo obszerna w dodatku zapaskudzona rdzą. Torturowali go. Był to mężczyzna, który mimo swoich czynów miał paskudny los. Wziąłem do dłoni skalpel i odkryłem jego nogi. Musiały być przypalane. Cierpiał. Przyjrzałem się jego stopom, zeskrobałem trochę spalenizny i odkryłem, że musiały być przywiązane. Po linach został mały ślad. Moje spojrzenie padło na jego palce, brakowało paznokci. Został jeden. Przyjrzałem się im dokładnie. Wziąłem lupę, inaczej nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem odciąć tego palca i zbadać w dokładny sposób. trzeba sobie jednak radzić. Zauważyłem pod paznokciem coś dziwnego. Wziąłem szczypce i wyciągnąłem przedmiot. Kawałek igły. Kurwa serio musieli go nienawidzić.  Wsadziłem szczątek szkła do foli dokładając ją na małą kupkę dowodów. Znajdował się tam już drobny kawałek liny, rdza oraz kawałek metalu znaleziony w jego plecach. Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę wejść - powiedziałem i odwróciłem się od stołu. Do pomieszczenia wszedł mój recepcjonista.
- Co się stało Tymon? - zapytałem.
- Zaraz przyjedzie policja z jakąś dziewczyną, zidentyfikuje ciało - powiedział i spojrzał na mięso leżące na stole z przerażeniem i obrzydzeniem.
- Tymon boisz się trupów? - zapytałem i oparłem się o stół za mną.
- Obrzydzają mnie - odpowiedział - a skąd to pytanie? - dodał i spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Zupełnie nic - rzekłem - wpuść ich od razu do mnie - wypowiedziałem te słowa odwracając się już do niego i poprawiając rękawiczki na swoich dłoniach. Miałem jeszcze dużo pracy. Jednak zastanawiało mnie czemu akurat chciał pracować tutaj jako recepcjonista, nie w jakimś hotelu. Czemu w kostnicy. Czemu tutaj, skoro obrzydzają go zmarli.
- Tymon jeszcze jedno, zrobisz mi kawę? - zapytałem zasłaniając folią dolne partie ciała.
- Oczywiście, taką jak zawsze? - odpowiedział.
- Tak, taką jak zawsze - rzekłem wpatrzony w twarz zmarłego. Muszę mu zbadać zęby. One mówią wszystko. Usłyszałem jak chłopak wychodzi. Dalej mnie to zastanawiało, co on tutaj robi. Miał dwadzieścia trzy lata. Studiuje medycynę, czyżby chciał się przekonać do trupów? Ta praca jest bardzo dobrze płatna. Nie zdziwiłbym się gdyby chciał zacząć pracować jako lekarz medycyny sądowej. Zresztą to bardzo przyjemna praca. Nikt nie umrze. Nie będziesz potem miał potem wyrzutów sumienia. A płacą lepiej niż dobremu lekarzowi. Usłyszałem ciche pukanie.
- Wejdź - rzekłem jedynie.
- Kawa gotowa, policja będzie za sekundę - powiedział, a ja skinąłem głową, a gdy ten wyszedł podszedłem po kawę. Chwyciłem za kubek i wróciłem do dawnego stanowiska. Nieraz nawet zwykłe przyglądanie się ciału może pokazać co przeszedł wcześniej pacjent. Mogłem zawsze coś przeoczyć. Zresztą bardzo niedawno zacząłem go badać. Ciche pukanie i wkroczenie od razu na moje tereny bardzo mi się nie podoba.
- Dzień do... - usłyszałem i odwróciłem się w stronę dobiegającego głosu.
- Bell? - zapytała Althea.
- W całej okazałości, przyszłaś potwierdzić jego tożsamość? - zapytałem i spojrzałem na martwego. Dziewczyna powoli podeszła do stołu. Bała się? Jej ręce lekko drżały, położyła ja na stole i popatrzyła w otwarte martwe oczy mężczyzny.
- To on - powiedziała, a ja skinąłem głową.
- Dobrze, to wystarczy. Idź do recepcji, Tymon zrobi ci herbaty, zaraz przyjdę - rzekłem i postawiłem kawę na biurku. Ściągnąłem rękawiczki oraz kitę. Alt wyszła jak cień, a ja wyrzuciłem ubranie do śmieci. Przykryłem jeszcze trupa folią. Wziąłem kawę i wyszedłem z pomieszczenia gasząc za sobą światło. Recepcja znajdowała się na górze. Ruszyłem więc schodami. Ciekawe co powie policja na moje nowe znaleziska. On musiał coś wiedzieć. Coś czego morderca chciał się za wszelką cenę dowiedzieć. I raczej to uzyskał. Skoro go zabił. Inaczej dalej by go torturował do czasu aż umarłby przez zadane rany oraz szok. Otworzyłem drzwi do recepcji i usiadłem od razu na sofie, upiłem łyk kawy.
- Dowiedział się Pan czegoś nowego? - zapytał jeden z policjantów. Miał chyba na imię Bob o ile dobrze pamiętam. To imię do niego pasowało. Był gruby.
- Oczywiście. Proszę usiąść. Tymon podaj mi moje papierosy proszę - powiedziałem, a mój recepcjonista szybciej podał mi paczkę niż ci usiedli. Wyjąłem jednego papierosa i odpaliłem go.
- Można tutaj palić? - zapytał John. Drugi z policjantów.
- Oczywiście. Ja i Tymon palimy, a nikogo innego tutaj nie zatrujemy - odpowiedziałem z uśmiechem wzruszając ramionami. Czułem się nieobecny. Alt siedziała na krześle oddalona od sofy i stołu przy, którym siedziałem. Popijała po cichu herbatę, którą zrobił jej pewnie Tymon. Dobry chłopak.
- Czego więc się Pan dowiedział? - zapytał policjant.
- James był torturowany - powiedziałem i zaciągnąłem się nikotynom. Szok wywołany na twarzy policjantów był wieli. Jakby tego nie wiedzieli. Było to widać na pierwszy rzut oka.
- Wiedziałem od tym od początku jednak myślałem, że tylko przypalano mu nogi. Mylna uwaga. Na pewno wsadzali mu igły pod paznokcie, a jak tracił w nich czucie wyrywali je. Na pewno był też bity, ma ślady. Jednak myślę, że to nie wszystko jednak miałem zbyt mało czasu by to zanalizować - powiedziałem, a w miedzy zdaniach zaciągałem się papierosami, które teraz smakowały lepiej niż zwykle.
- Szef chciałby wszystko było na jutro rano - powiedział Bob.
- Chcieć to on może - odpowiedziałem i spojrzałem na niego bez cienia wzruszenia.
- Powiedział, że jesteś najlepszy i że zrobisz to najszybciej - dodał John.
- Bo jestem, ale nie mam zamiaru siedzieć przy tym całą noc. Mogę to zrobić na jutro wieczór - rzekłem, a oni westchnęli.
- Zgoda - rzekł John. Zapewne wiedział, że nawet gdyby zabrałby ciało i dał do innej kostnicy musiałby czekać dłużej niż u mnie oraz, że dowody, które zebrałem nie zostaną oddane. Tak, dając mi ciało i podpisując kilka papierków jest zamieszczona informacja.
W razie zmieniania decyzji i zabrania ciała, dowody zebrane z ciała zostają w kostnicy.
W ten sposób zapewniałem sobie większą szanse na to, że ciało nie zostanie zabrane, a ja zyskam więcej pieniędzy. Byłem okrutny? Nie wiem. Uważam, że po prostu dbam o swoje dobro. przecież to jest najważniejsze.
- Dobrze w takim razie dziękujemy za współprace - powiedział Bob i obaj wstali, uczyniłem więc to samo. podali mi dłoń na pożegnanie.
- Panno Santos, zabierzemy panią do domu - powiedział John.
- Nie trzeba, odwiozę ją - rzekłem, a policjanci spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Znamy się, proszę się nie martwić - odpowiedziałem, a Bob skinął głową na znak zgody.
- Do widzenia i miłej drogi - rzekłem.

Alt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz