Strony

6 lis 2018

Od Charlesa cd. Isabelle

Propozycja Isabelle mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się po niej, że zaproponuje cokolwiek, szczególnie, że nasze drugie spotkanie było równie przypadkowe, co pierwsze. Nie, żeby mi jakoś specjalnie to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Tylko co by tu można zaproponować? Pomyślałem o tym, że w sumie od paru godzin nic nie jadłem i mój żołądek zaczął się domagać kolacji.
-Nie wiem, jak ty, ale z chęcią bym coś zjadł. - Uśmiechnąłem się.
-Dobry pomysł. Też zaczynam odczuwać głód. - Zerknęła na zwierzaki. - A co z nimi?
-Spokojnie, wymyślimy zaraz jakąś opcję, że będą mogły iść z nami. - Pogłaskałem Lokiego, który nadal bardzo interesował się Brush.
-Skoro tak twierdzisz, to czekam na ten genialny pomysł. - Zaśmiała się. - Mój umysł świeci pustkami w tej chwili.
-Hmm... Lubisz burgery? - Zerknąłem na nią niepewnie.
-Nic do nich nie mam. - Odparła i przyjrzała się mi. - A co? Robią je gdzieś w pobliżu?
-Tutaj niedaleko stoi zawsze taki food truck z przeróżnymi rodzajami burgerów. Psy sobie mogą z nami spokojnie iść, bo i tak nigdzie nie trzeba wchodzić. - Wytłumaczyłem.
-Idealnie. - Isabelle uśmiechnęła się promieniście. - Prowadź.
-Jasne. - Ruszyłem w znanym sobie kierunku. Rozmawialiśmy na jakieś mało zobowiązujące tematy, aż dotarliśmy na miejsce. Przed truckiem rozpływał się aromatyczny zapach jedzenia przygotowywanego na miejscu.
- Przytrzymam Brush, a ty idź sobie coś zamów, a potem się zamienimy, ok? - Zaproponowałem i wyciągnąłem rękę po smycz.
- Niech będzie. - Wręczyła mi psiaka. Po chwili wróciła i wymieniliśmy się rolami. Zamówiłem swoje jedzenie i wróciłem do Isabelle. Mieliśmy czekać jakieś 20 minut na jedzenie, więc usiedliśmy na pobliskiej ławce.
-Dopiero teraz kiedy poczułem ten zapach, zdałem sobie sprawę, jaki głodny jestem. - Zaśmiałem się.
-Mam podobnie. - Westchnęła. - Już mi ślinka cieknie na myśl o jedzeniu.
-Taak? - Przyjrzałem się uważnie jej twarzy. - Nie widać.
-Na szczęście tylko tak mentalnie. - Uśmiech przeciął jej pełne usta.
-Oj tam. - Machnąłem ręką. Wywołali numerek Isabelle, a zaraz potem mój. Odebraliśmy swoje burgery.
-Może będziemy powoli zmierzać w drogę powrotną? - Wgryzła się w chrupiącą bułkę i zerknęła w stronę, z której niedawno przyszliśmy. - Robi się już późno.
-No tak...- Westchnąłem. - Jutro praca.
-Dokładnie. - Przytaknęła i wstała. Poszedłem w jej ślady. Również wgryzłem się w burgera. Smak był równie genialny, jak zapach.
-Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że robią tutaj takie obłędne burgery. - Mruknąłem zachwycony.
-Nie jadłeś tu nigdy? - Szatynka uniosła brwi w zaskoczeniu.
-Niee... - Zaprzeczyłem ruchem głowy. - Tylko często mijałem to miejsce na spacerach z Lokim, dlatego też je zaproponowałem.
-A co jakby się okazało, że ich burgery są słabe? - Zaśmiała się.
-To byłoby słabo. - Odparłem rozbawionym tonem. W tym momencie zza krzaków wyskoczył kot. Loki był strasznym wrażliwcem na punkcie tych puchatych stworzeń, więc pociągnął mnie, a ja nie zdążyłem odpowiednio zareagować i poleciałem za nim. Tyle, że mój psiak skręcił gwałtownie w lewo, a ja razem z nim. A po mojej lewej stronie szła Isabelle. Wpadłem na nią, ale  szybko złapałem równowagę i wróciłem na prawidłowe miejsce.
-Oh... Przepraszam... - Zacząłem nieskładnie przepraszać.
-Nic mi nie jest. - Odparła wesoło. - Ehh... Tylko ten przeklęty sos na bluzce.
-Chwila! - Pociągnąłem Lokiego, który już przestał interesować się kotem i wróciłem na chwilę do food trucka. Wziąłem garść serwetek i wróciłem do dziewczyny, która spoglądała na mnie z wyrazem zaciekawienia na twarzy. Zacząłem wycierać plamę.
-Yyy...Charles, wiesz bo tak, jakby to nieodpowiednie... Znaczy no...- Spojrzałem na twarz dziewczyny, która była speszona, a jej język zaczął się dziwnie plątać. Po chwili zorientowałem się, gdzie ta plama się znajduje.  Tak trochę na dekolcie. Mimo, że mi osobiście to nie przeszkadzało, stwierdziłem, że jednak chyba nie wypada takich rzeczy robić na naszym drugim spotkaniu.
-Ehem... Może lepiej sama to wytrzyj. - Odchrząknąłem lekko zakłopotany i odwróciłem wzrok.
-Dobrze. - Wzięła ode mnie serwetki i zaczęła czyścić białą koszulkę. Niewiele to dało, ale wyglądało trochę lepiej. Zaśmiała się.- I tak mnie czeka pranie.
-Przepraszam jeszcze raz. - Uśmiechnąłem się niewinnie i kontynuowałem jedzenie swojego burgera.
-Nic się nie stało. To nawet zabawne. - Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
-Troszeczkę. - To nie ona najadła się wstydu. Skończyliśmy nasze jedzenie i rozstaliśmy się w miejscu, w którym się spotkaliśmy.
-To do jutra! - Pomachałem jej na pożegnanie.
-Pa! - Odwróciła się i odeszła. Wróciłem do mojego studio wraz z Lokim i ogarnąłem rzeczy na jutro, wziąłem prysznic i postanowiłem iść wcześniej spać.
***
Kiedy następnego dnia zajechałem do stajni, nie spotkałem rano Isabelle. Skupiłem się na dalszej części szkolenia. Tym razem wziąłem innego konia do ćwiczeń. Postanowiłem, że jeżeli wspólna przejażdżka wyjdzie, to Demona wezmę ze sobą. Wybrałem gniadą klacz o wdzięcznym imieniu Symfonia. Był to spokojny, ale dynamiczny koń, który idealnie nadawał się dla początkujących adeptów dżygitówki. Po pierwszej części ćwiczeń rozciągających i rozgrzewających, przyszedł czas na dalsze trenowanie figur na koniu. W czasie przerwy poszedłem szukać Isabelle, by spytać się, czy nie będzie miała ochoty na małą przejażdżkę do lasu. Znalazłem ją, ale prowadziła właśnie lekcję jakiejś ambitnej nastolatce. Oparłem się o ogrodzenie i przyglądałem jak ciemnowłosa tłumaczy podstawy skoków dziewczynie. Gestykulowała przy tym żywo i w pełni koncentrowała się na tym, by przekazać wiedzę swojej podopiecznej. Wyglądała dość uroczo. Patrzyłem tak, aż w końcu mnie zauważyła. Podeszła do mnie, wcześniej wypowiadając jakieś polecenie swojej uczennicy.
-Jak tam szkolenie? - Zapytała, odgarniając włosy z czoła.
-Super. Ludzie się bardzo wkręcili w temat i naprawdę chcą się czegoś nauczyć. - Przeczesałem włosy palcami. - A jak praca?
-Nieźle. Dzisiaj nawet mam pojętnych uczniów. - Uśmiechnęła się. - Co cię do mnie przywiodło?
-Chciałabyś przejechać się po pracy w teren? - Uniosłem kusząco jedną brew.
- Dobra. Przyjdź tutaj jak skończysz swoje szkolenie. - Odparła i odwróciła się do swojej młodej amazonki.
-Super. Przyjdę na pewno. - Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i wróciłem do swoich kursantów. Reszta szkolenia przebiegła gładko. Żadnych ofiar śmiertelnych przy najtrudniejszych ćwiczeniach. Ogarnąłem się szybko, przyjąłem podziękowania od właściciela stajni (wreszcie miałem okazję go zobaczyć na własne oczy) i ruszyłem na spotkanie Isabelle.
-To co? Gotowa na przejażdżkę? - Zagadnąłem na powitanie.

[Isabelle? :3]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz