- Oj Hailee,
proszę cię no. Nie możesz siedzieć przy barze, zwłaszcza, że jesteś jedną z
ładniejszych dziewczyn z naszego towarzystwa. – Nancy spojrzała na mnie z
oczami szczeniaka, wywróciłam oczami. Nie umiałam jej odmówić, złapała mnie za
rękę i wciągnęła na parkiet.
Przez alkohol w
moich żyłach, dość szybko dałam porwać się rytmowi. Tańczyłam z obcymi
facetami, piłam coraz więcej. Śmiałam się i nie przejmowałam konsekwencjami
tego, co robię. Potrzebowałam tego, przez wiele lat chciałabym być idealna, najlepsza
i perfekcyjna w każdym calu. Teraz natomiast, chciałam się tylko bawić. Po
godzinie nieustannego tańca, stanęłam przy barze. Podszedł do mnie mężczyzna,
wysoki o blond włosach i zielonych oczach. Ubrany w bluzę i jeansy.
- Hej, mogę cię o
coś zapytać? – oparł się o bar, wpatrując się we mnie. Spojrzałam na niego
przez ramię, unosząc brew.
- O co chodzi? –
Zapytałam, widząc, że wzrok mężczyzny błądzi wszędzie, poza moją twarzą.
- Ruchasz się,
czy trzeba z tobą chodzić? – prychnęłam na jego słowa, po czym odeszłam od baru
z szklanką przy ustach. Ponownie zaczęłam tańczyć, tym razem jednak już miałam
w dupie to, jak to wygląda.
Podchodziło do
mnie mnóstwo facetów, tańczyli śmiali się i rozmawiali ze mną. Nawet nie
zauważyłam, kiedy Nancy wraz z innymi odeszli z parkietu do baru. Szukałam ich
przez kolejną godzinę, jednak na próżno. Nie było ich. Wyszłam na zewnątrz, aby
do nich zadzwonić. Jak można się spodziewać, na próżno. Nie odbierała,
wiedziałam już, że się obraziła za dzisiaj. Nie lubiła, kiedy zwracałam na
siebie uwagę, zwłaszcza, że miała straszne kompleksy z powodu swojego wyglądu.
Westchnęłam, w momencie kiedy miałam wejść do środka, zatoczyłam się i oparłam
o ścianę. Kręciło mi się w głowie, nie pamiętałam też ile wypiłam. Nagle
poczułam, jak ktoś łapie mnie za rękę.
- No hej, znów
się widzimy co? – Mężczyzna podszedł do mnie powoli, a kiedy się odwróciłam
stał już stanowczo za blisko. – Oj, widzę, że ci zimno. Mogę cię rozgrzać.
- Co? Pan się
chyba zapomina! – chciałam się wyrwać, ale mężczyzna przycisnął mnie do ściany.
Zasłonił mi usta dłonią, jednocześnie drugą przejeżdżając mi po nodze. W tamtym
momencie, zaczęłam żałować, ze założyłam tak skąpą sukienkę. Byłam w pułapce.
Nikogo nie było przed klubem, wszyscy bawili się w środku, było też głośnio,
wiec gdybym zaczęła krzyczeć, nikt by mnie nie usłyszał. Byłam zrozpaczona,
jednak nie poddawałam się i wyrywałam się mężczyźnie. Był jednak silniejszy,
oraz trzeźwy. Zaczęłam płakać.
- Oj nie martw
się, będę delikatny. Chyba – Nagle, zobaczyłam tylko jak mężczyzna upada. Osunęłam
się po ścianie, a kiedy uniosłam wzrok, napotkałam wysokiego mężczyznę, który
ukląkł przy mnie. Mówił coś, ale go nie słyszałam. Niedługo po tym, straciłam
przytomność.
Obudziłam się w
obcym pokoju, w nieswoich ubraniach. Poderwałam się do pozycji siedzącej,
rozejrzałam się po pokoju. Serce biło mi jak szalone, kiedy podeszłam do okna,
ktoś wszedł do pokoju. To był ten sam mężczyzna co wczoraj. Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się ledwo zauważalnie. Ubranie które na sobie miałam, było znacznie
za duże, przez co musiałam trzymać koszulkę którą miałam na sobie tuż przy
szyi, aby nie było widać moich piersi.
- Kim jesteś? Co
ja tu do cholery robię?!
Bell?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz