- Najmocniej przepraszam. - Mężczyzna uniósł na mnie wzrok, widziałam zakłopotanie na jego twarzy, ale patrząc na psa, miałam wrażenie, że oboje dopiero się oswajają ze sobą. Uśmiechnęłam się, po czym uklękłam przy psie.
- Nic się nie stało, wiem, że zwierzęta potrafią być uciążliwe. Dlatego, sama żadnego nie mam. - Pogłaskałam psa po łbie, a ten tylko zamerdał ogonem. Uśmiechnęłam się szerzej - Jak się wabi?
- Boss - odpowiedział mężczyzna, stojąc już na równych nogach i wpatrując się w psa z zmrużonymi oczami. Widząc tą scenę, wybuchłam śmiechem. - Co panią tak rozbawiło?
- Za przeproszeniem, ale pan. Wygląda pan tak, jakby to były ostatnie godziny tego psa! - Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości, szybko spojrzałam na wyświetlacz i wstałam. - Muszę lecieć, radzę panu mocniej trzymać smycz. Ten pies to kawał cielska, więc jeśli nie chcę pan jeść trawy, trzeba wzmocnić uścisk.
Mówiąc to, odchodziłam już powoli w swoją stronę. Czułam na sobie wzrok mężczyzny do momentu, kiedy zniknęłam za zakrętem, jednocześnie wychodząc na ulice.
***
Przez cały dzień siedziałam w salonie, przyjmując nowych klientów. Przyszedł też mój najlepszy przyjaciel, Mike Collins i jego chłopak, Edward. Podczas tatuowania Edwarda, dowiedziałam się wielu rzeczy z ich prywatnego życia. Nawet takich, których wolałabym nie wiedzieć ale skoro mówią, to mówią. Dobrze wiedziałam, że nie uda mi się zatrzymać potoku słów.
Wychodząc z pracy o godzinie dwudziestej pierwszej, byłam tak zmęczona, że ledwo szłam na własnych nogach do domu. Zawsze miałam o wiele więcej klientów niż moi współpracownicy, byłam jedyną kobietą w tym salonie co również było powodem, że większość mężczyzn swoje tatuaże robiło właśnie u mnie.
- Hej! Jakie! - Głos Jodana wyrwał mnie z zamyślenia.
- Jordan, co jest? Wybacz, ale jestem zmęczona i nie mam czasu, ani chęci na rozmowę bo zaraz padnę na chodnik. - Zaśmiałam się, po czym usiadłam na ławce oddychając lekko, mężczyzna usiadł obok mnie. Jordan, mój współpracownik i były chłopak, a teraz najlepszy przyjaciel.
- Słyszałaś o tej imprezie? Wiesz, w klubie Gothic? Jeśli byś chciała to... - Pokręciłam głową, zanim skończył zdanie.
- Próbujesz mnie poderwać już od roku. Znowu. Nie znudziło ci się? Wracaj do domu i daj to samo zrobić mi - Powiedziałam to, po czym zostawiłam chłopaka samego.
W momencie kiedy przechodziłam obok miejsca gdzie spotkałam wcześniej mężczyznę z psem, spojrzałam na ławkę. O dziwo, zobaczyłam tam tego samego człowieka z psem. Otworzyłam szeroko oczy, a kiedy Boss mnie zobaczył od razu pomknął w moją stronę, jednak sytuacja z wcześniej się nie powtórzyła. Mężczyzna trzymał go mocno, i dopiero wtedy spojrzał w moją stronę. Wstał z ławki i idąc powoli z zwierzęciem w moją stronę, obejrzał mnie od stóp do głów.
- To pani - Spojrzał na psa, a ja skupiłam uwagę na jego osobie. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale mężczyzna był dobrze zbudowany, z kruczoczarnymi włosami i błękitnymi oczami. Już na pierwszy rzut oka, było widać, że ma pieniądze, w chuj dużo pieniędzy.
- Tak to ja - Uśmiechnęłam się - I jaka tam pani, jestem Jacquine. Jacquine Brown.
- Cóż, ja jestem Aaron. Aaron Brown.
Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami. Wow, to dosyć niespotykane aby dwie osoby o takim samym nazwisku się spotkały. Po chwili jednak zaśmiałam się cicho.
- Takiego zbiegu okoliczności się nie spodziewałam.
Aaron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz