Kiedy Althea zadzwoniła, byłem
akurat niedaleko baru. Kiedy stanąłem pod drzwiami, miałem ochotę się wycofać i
wrócić do mieszkania. Lucia siedziała tam sama. Nie licząc moich ochroniarzy.
Po chwili jednak zobaczyłem Al. za barem i uśmiechnąłem się. Wszedłem powoli do
lokalu, od razu w oczy rzuciły mi się skąpo ubrane dziewczyny. Wywróciłem
oczami. Zobaczyłem Harry’ego jak zaczyna rozmawiać z Altheą.
- Jezu, Harry. Ale wali tu
testosteronem – Zaśmiałem się, a mężczyzna podskoczył. Althea spojrzała na mnie
uśmiechnięta. – Co tu się stało, chłopie?
- Billy! Przyjacielu! Nie
powiesz, że nie podobają ci się dziewczyny. Niezłe rakiety – Mężczyzna podszedł
i objął mnie ramieniem, co wyglądało komicznie, bo mimo wszystko był niższy ode
mnie. – No, gwiazdko, która ci się podoba?
- Żadna. Nie przyszedłem oglądać
tu dziwek Harry – Mężczyzna skrzywił się i miał coś powiedzieć, ale mu
przerwałem – No weź stary, ile ty im zapłacisz. Zaraz po występnie przynajmniej
jedna z nich wskoczy do łóżka jakiemuś najebanemu facetowi.
Harry tylko burknął coś pod
nosem, a ja usiadłem przy barze. Althea przyglądała mi się badawczo, a ja
uśmiechnąłem się szeroko. Nagle usłyszałem krzyki. Odwróciłem się w tym samym
momencie, co Althea powędrowała wzorkiem na tańczące dziewczyny.
- Nie wiem co oni w tym widzą. –
Althea postawiła przede mną drinka, a sama oparła się łokciami o bar.
- Mówisz tak tylko dlatego, że
dając koncerty widzisz prawie nagie dziewczyny gdzie się tylko nie pokażesz. No
przyznaj się, ile z nich chciało ci się władować do łóżka? – Dziewczyna miała
dobry humor, co mnie ucieszyło bo rano nie byłem dla niej zbyt miły.
- Nie wiem, z pięć, może
dziesięć – Zaśmiałem się, upijając łyk drinka. Althea tylko pokiwała głową – Z żadnej
okazji nie skorzystałem. Przynajmniej ja tego nie pamiętam, kto wie, nie raz
chlałem z chłopakami po koncertach.
- Jesteś obrzydliwy Moliere –
Dziewczyna wyprostowała się – Zaraz przyjdę.
Skinąłem głową. Kiedy Althea
znikła za zapleczem, wyszła stamtąd znana
mi dziewczyna. Zaskoczony wpatrywałem się w nią. Sandy? Stała przy jednej z kolumn, kiedy do niej podszedłem.
Rozmawiała z córką.
- Wiem kochanie, już wracam. I
pamiętaj co mówimy wujkowi Billy’emu, tak?
- Że byłyście u lekarza? –
Zapytałem, a Sandy podskoczyła wypuszczając telefon z ręki. – No co jest?
Przecież, tak wygląda przychodnia nie?
- Billy? Co t-ty tu… - Wyglądała
na przerażoną. Ja natomiast, byłem świadomy, że na mojej twarzy nie malują się
żadne uczucia. Prychnąłem śmiechem, patrząc na Althęę. – To ta dziewczyna! Co była u ciebie w
mieszkaniu i…. to twoja dziewczyna?
- Nie, to nie moja dziewczyna.
Przyjaciółka. Z resztą, muszę iść – Odwróciłem się, ludzie się na nas gapili.
Podszedłem do baru, zostawiłem szklankę po drinku, zapłaciłem, uśmiechnąłem się
do Altheii i wyszedłem z baru. Tej nocy, nie wróciłem do domu.
***
Sobota. Przez całą noc błąkałem
się po ulicach, spotkałem nawet dziewczyny z mojego fan clubu, ale nie byłem w
nastroju do zdjęć. Około ósmej rano, wróciłem do domu. Nie muszę wspominać, że
byłem delikatnie pijany. W mieszkaniu spotkałem Althęę, stojącą przy blacie w
kuchni. Rozmawiała z kimś.
- Ale jesteś pewny, że nie
wrócił do baru? Lissa miała zmianę, może ona… - Przerwała na chwilę, nawet mnie
nie zauważając – No dobra, odzywaj się jakby co i… - westchnąłem a dziewczyna
poskoczyła i odwróciła się w moim kierunku. Ja sam zmierzyłem do kuchni – Wiesz
co, nie trzeba już. Wrócił właśnie.
Delikatnie zataczając się, i potykając
o własne nogi otworzyłem szafkę z
lekami. Wyjąłem garść i natychmiast wrzuciłem sobie w gardło, popijając
wodą. Althea patrzyła na to z przerażeniem.
- Jak się s-spało – Zakaszłem,
aby pozbyć się chrypy. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła z politowaniem. – Coś się
stało?
- Gdzie ty byłeś Billy, martwiłam
się. Myślałam że… - Nie dokończyła, a tylko spłonęła rumieńcem.
- Nie spowodowałem kolejnego
wypadku, jeśli o to ci chodzi. Byłem na mieście w kilku lokalach. Nie
potrzebnie się martwiłaś. – Uśmiechnąłem się, i w momencie kiedy miałem
otwierać lodówkę, ktoś zadzwonił do drzwi. Althea poszła szybkim krokiem
otworzyć. Nagle usłyszałem znany mi głos.
- Muszę porozmawiać z Billy’m.
Natychmiast.
Althea?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz