Strony

4 gru 2018

Od Florence cd. Parkera

 Ciepłe promienie jesiennego słońca tańczyły na moim policzku, przyciągając uwagę na świat za oknem. Szczęśliwe dzieci już w czapkach i szalikach skakały wesoło po kolorowym dywanie liści na chodniku, śmiejąc się i ogólnie robiąc dużo hałasu. Dorośli nie zwracali uwagi, ani na pogodę, ani na brzdące bawiące się między ich nogami, wciąż tylko szli szybkim krokiem, jak zwykle się gdzieś spiesząc. Chciałam być już na zewnątrz, jednak zamiast tego, musiałam siedzieć na uczelni, udając, że wiem o czym w danej chwili mówi wykładowca.
-Panno Evans? –na ziemię sprowadza mnie głos profesora. Jego oczy wywiercają dziurę w mojej głowie, jakby chciał odkryć o czym teraz myślę. –Mam nadzieję, że to projekt semestralny tak mocno zajmuje Pani myśli. Przypomnę, że termin upływa za miesiąc.  Nikt nie chciałby, aby przez nierozwagę i brak skupienia miała Pani problemy.
-Oczywiście, przepraszam. –tym razem skupiam już wzrok na tablicy, aby uniknąć przenikającego wzroku wykładowcy, jednak w głowie mam już inne sprawy. Tak, zapomniałam o tym cholernym projekcie. Przez ostatnie tygodnie dość mocno chorowałam, o czym uczelnia została poinformowana. Zostały mi wyznaczone terminy końcowe, do których bardzo szybko się zbliżałam. Niestety, zaległości, spraw bieżących i przyszłych egzaminów oraz projektów jest tyle, że już sama zaczęłam się w tym gubić. Nie mam pojęcia za co zabrać się najpierw.
Gdyby nie dźwięk dzwonka, kończącego dzisiejsze zajęcia, najprawdopodobniej mój mózg zacząłby parować z przegrzania. Szybko spakowałam książki i skierowałam się do biblioteki, żeby poszukać jakiś materiałów, których mogłabym użyć w tym nieszczęsnym projekcie.
Cóż, po dotarciu i spędzeniu ponad półtorej godziny nad najróżniejszymi książkami okazało się, że to wszystko wcale nie będzie tak proste, jakby się mogło wydawać. Moje braki w materiale były zbyt duże, a czasu miałam za mało. Co oznaczało, że potrzebuję pomocy. Rozejrzałam się po bibliotece szukając jakiejkolwiek znajomej twarzy i na szczęście znalazłam jedną, w rogu pomieszczenia. Był to chłopak z mojego roku, mieliśmy razem niektóre zajęcia. Jeżeli się nie mylę, miał na imię Ivan. Ogólnie nie wyglądał na kogoś, kogo darzyłabym zaufaniem, ale w tej sytuacji byłam naprawdę zdesperowana. W głowie miałam już obraz matki, która dowiaduje się, że mam poprawkę lub co gorsza, nie zdałam. Najprawdopodobniej wydziedziczyłaby mnie, a następnie wyrzekła.
-Cześć. Ivan, prawda? –zapytałam cicho, podchodząc do jego stolika. Ten, podniósł na mnie zielone oczy i przez moment marszczył brwi, jakby próbował sobie przypomnieć kim jestem. Czułam na sobie jego palące spojrzenie, lustrujące moją sylwetkę od góry, do dołu, tym bardziej, gdy zdecydowanie za długo skupił się na moim biuście.
-Ta, cześć. A ty jesteś…?
-Florence. Mamy razem niektóre zajęcia. – Domyślam się, że ludzie mnie raczej nie rozpoznają. Nie za dużo wspólnego mam z ludźmi z uczelni. Wolę towarzystwo, z którym znam się od czasów liceum. –W ostatnim czasie nie byłam obecna na uczelni i przyznam, że mam problem z materiałem, a potrzebuję go nadrobić i oddać projekt semestralny. Sama będę miała z tym problem. Pomyślałam, że gdybyś miał czas, mógłbyś mi pomóc?
Chłopak uśmiechnął się jakby kpiąco, czym absolutnie mnie nie zdziwił, bo im dłużej stałam w jego obecności, tym bardziej docierało do mnie, że nie jego powinnam prosić o pomoc. Cholera.
-Wiesz.. –ponownie zaczął sunąć po mnie wzrokiem. - Osobiście nie do końca mam czas, ale myślę, że znam kogoś, kto mógłby się na to pokusić. –naprawdę miałam ochotę mu ściągnąć z twarzy ten drwiący uśmieszek. –Tylko jest mały problem. – uniosłam do góry brwi, czekając na szczegóły dotyczące tego problemu. Byłam pewna, że to nie miało być nic, z czego byłabym zadowolona.–Musisz go mieć czym przekonać.
Ivan zaczął się szybko pakować, nie zwracając uwagi na mnie, stojącej obok jak słup soli z otwartymi ustami i krwią wrzącą ze złości i irytacji w żyłach. Dupek! Czy ten typ sugeruje, żebym się sprzedała? Odchodząc, wręczył mi tylko karteczkę z numerem telefonu i nazwiskiem niejakiego  Walkera, po czym puścił do mnie oczko.
Jeszcze przez chwilę wpatrywałam się na zmianę w skrawek papieru w mojej dłoni i miejsce, w którym przed momentem zniknął chłopak.
-Nie ma mowy. –powiedziałam pod nosem i wyrzuciłam z impetem zmiętą karteczkę na podłogę. Następnie wróciłam do swojego stolika, żeby podjąć kolejną próbę zrozumienia materiału. I, dla sprostowania zaznaczę tylko, że byłam w stanie zrobić to samodzielnie. Jednak cały ten proces trwałby zbyt długo i w miesiąc udałoby mi się jedynie nadrobić zaległości, ignorując wszelkie projekty i bieżące wykłady. Zapowiadała się fantastyczna zabawa.

***

O dwudziestej pierwszej, kiedy oczy zaczęły mi się już zamykać, a litery w książkach rozmazywać, zaczęłam zbierać się do wyjścia. Miałam szczerą ochotę się poddać. Tematy, które mnie nawet nie interesowały… To wszystko doprowadzało mnie do szału!
Ubierając płaszcz, mój wzrok trafił na leżącą w kącie kulkę papieru. Przez chwilę biłam się z myślami, jednak widząc stos książek, które musiałam jeszcze przerobić, przeklęłam w myślach i ruszyłam, żeby ją podnieść. Wychodząc z biblioteki wybrałam numer telefonu i czekałam, aż osoba po drugiej stronie odbierze.
-Halo? –zimny dreszcz przebiegł moje ciało, kiedy po drugiej stronie słuchawki usłyszałam niski, lekko chrypliwy, męski głos. –Kto dzwoni? –odchrząknęłam, zdając sobie sprawę, że nie odpowiadam.
-Dobry wieczór. Florence Evans. –starałam się brzmieć jak najpewniej. - Dostałam Pański numer od Ivana, który polecił mi Pana do pomocy przy nauce. Chciałabym się dowiedzieć, czy byłoby to możliwe?
Przez całkiem długi moment telefon milczał, myślałam, że się rozładował lub straciłam połączenie. Ale nie. Ekran wciąż był jasny i wyświetlał nieznany numer oraz liczył długość rozmowy. Podskoczyłam, gdy nagle  usłyszałam gardłowy śmiech po drugiej stronie i sygnał zakończonej rozmowy. Sytuacja wydała mi się dziwna, ale chyba nie chciałam się w to bardziej zagłębiać. Gdzieś w głowie, jakiś cichy głosik mówił mi, że z tego nic dobrego nie wyjdzie. Jednak po kilku krokach uświadomiłam sobie, że nie mam czasu. Muszę szybko znaleźć korepetytora, bo inaczej będę miała całkiem spory problem.
I nagle przypomniała mi się niezgrabna rozmowa z Ivanem.
‘Musisz go mieć czym przekonać’
Okej, nie prześpię się z nim, to na pewno. Ale co jeśli wykorzystam coś, czego mam naprawdę, całkiem sporo? W pośpiechu odblokowałam telefon i wpisałam wiadomość, którą ostatecznie wysłałam, nie dając sobie czasu na przemyślenia. Jeszcze bym się rozmyśliła.

‘Zapłacę. O wiele za dużo.’



Parker? Początki zawsze są trudne ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz