Odetchnęłam z ulgą. Nie wiem czemu, ale przez chwilę przestraszyłam się tego, o co chciał zapytać. Jednak gdy dotyczy to tylko orientacji mojego współlokatora, śmiało mogłam się uspokoić. Poza tym Shane poprzedniego wieczoru wyznał mi, że zamierza zacząć podrywać Charlesa. Nie spodziewałam się jednak, że mężczyzna sam przyjdzie do mnie z tym pytaniem. Chociaż co, sam miał go o to zapytać? Shane i tak by się pewnie wykręcał, czy coś w tym stylu. Zagryzłam wargę. Przecież mu nie skłamię.
- Nie mylisz się, Shane jest gejem – odpowiedziałam. - Dziwnie mi by było z nim mieszkać, gdyby nie był homoseksualny – dodałam, powracając do swojego zajęcia, którym było rozpruwanie martwego chomika. Zbliżała się pora karmienia Inej, jednak z obliczeń wynikło mi, że nie zdążę podać jej jedzenia na czas, więc robiłam to już dzisiaj. Ostatnio nie gardziła wcześniejszym posiłkiem i miałam nadzieję, że tym razem będzie tak samo.
- Coś w tym jest… Ale ja nie jestem gejem! Co ja mam niby teraz zrobić? - Charles zaczął chyba panikować. Odwróciłam się do niego.
- Ja ci akurat w tym nie pomogę. Powiedz mu, że po prostu nie jesteś nim zainteresowany w „ten sposób”, to sobie odpuści - „chyba” dodałam już sobie w głowie.
- Jesteś tego pewna?
- Na sto procent nie, ale zawsze warto spróbować – wzruszyłam ramionami. Mężczyzna wypuścił jeszcze szybkie „dobra”, po czym powrócił do pracowni mojego współlokatora. Wróciłam do chomika, wkładając do środka jego brzucha witaminy.
- Wyjdź!! - krzyk Shane’a rozbrzmiał nagle w całym apartamencie. Przerwałam swoje czynności, zabierając przestraszonego Parapeta z blatu za mną i wyszłam na środek mieszkania. Z gabinetu pod schodami wyszedł Charles, wzrok wbity miał w ziemię. Zgarnął swoją kurtkę i wyszedł. Odłożyłam kocura na ziemię i przeszłam do pracowni jasnowłosego. W środku zastałam go płaczącego i siedzącego na krześle pod ścianą. No i masz ci babo placek… Stuknęłam w drzwi obok mnie, na co jasnowłosy podniósł swój wzrok.
- Można? - spytałam, gdyby mi też kazał wyjść. O dziwo jednak skinął głową, więc zrobiłam krok w jego stronę. Chwilę trwaliśmy w ciszy, póki Shane nie rozłożył swoich rąk, wstając i mnie przytulając. Oplótł mnie dłońmi w pasie, opierając się na moim ramieniu. Westchnęłam tylko, również go obejmując i klepiąc po plecach. Z nim jest jak z dzieckiem. Dosłownie…
- No już, przestań płakać… Zrobię ci kakao, dobrze? - spytałam, na co usłyszałam nikły dźwięk, który oznaczać miał z jego strony zgodę. Po chwili powoli podniósł głowę, przez co miałam wgląd na jego twarz i stwierdzam, że nie wyglądał najlepiej.
- Idź i zdejmij soczewki, a ja już idę do kuchni. Po drodze przeproś Parapeta, przestraszył się twojego krzyku - Shane ponownie skinął głową, po czym wyszliśmy z gabinetu. Skierowałam swoje kroki do kuchni, by zrobić to kakao. Przy okazji usłyszałam, jak chłopak naprawdę przeprasza mojego kocura. Zaśmiałam się cicho, jednak natychmiastowo spoważniałam. Widziałam porwany materiał leżący na podłodze w pracowni. Czyżby Shane go zniszczył? W sumie nie zdziwiłoby mnie to… Pewnie jutro będzie na siebie krzyczał i go zszywał, płacząc. Gdy kakao stało już na blacie i widziałam, jak Shane schodzi po schodach w swoim kigurumi pingwina, zgarnęłam chomika dla Inej. Rzuciłam do chłopaka, że zaraz wrócę i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju, witając się z pyszczkiem pytona z terrarium. Ostatnio samica stała się coraz mniej ruchliwa. Może niedługo zrzuci skórę? Po nakarmieniu jej rzuciłam wzrokiem na mój telefon leżący na stoliku nocnym. Cóż, wątpię, że Shane mi powie, co się dokładnie stało w pracowni… Zanim się obejrzałam, już miałam telefon w dłoni i dzwoniłam do Charlesa. Gdy się zorientowałam, co robię, chcąc się rozłączyć, usłyszałam jego głos w słuchawce. Ugh, brawo Koyori.
- Charles…? Słuchaj, ja… chciałam przeprosić za Shane’a… - zaczęłam. Czy tylko według mnie wyszło to żałośnie? Znając siebie, to tak.
- Ach, Koyori… W porządku, to nie jego wina… Ja chyba również zawiniłem… Nie wiem już – zaśmiał się.
- Cóż, jedno jest pewne. Porwał swój projekt oraz się popłakał. Właśnie siedzi w salonie i pije kakao – Usiadłam na swoim łóżku.
- Blisko ze sobą jesteście, co? - zapytał.
- Tak… Nie zawsze jest akceptowany przez swoje hobby i orientację. Poza tym szukał współlokatora przez kilka lat, nim ja się zjawiłam – wyznałam. Przypomniałam sobie te czasy, gdy przyjechałam zobaczyć apartament. Był bardzo szczęśliwy, uśmiech nie znikał mu z twarzy i cały czas mylił nazwy pomieszczeń, które oglądałam. Wtedy stwierdziłam, że to jakiś wariat, jednak coś w jego zachowaniu przekonało mnie, by się zdecydować na wspólne mieszkanie.
- Słuchaj, Koyori, muszę już kończyć. Do zobaczenia.
- Jasne, do zobaczenia – odpowiedziałam Charlesowi, po czym się rozłączyłam. Wróciłam na dół i usiadłam obok Shane’a oglądającego jakiś film.
Charles? Totalna pustka xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz