Strony

8 gru 2018

Od Nivana cd Wandy

Początkowo słysząc to ciche, wręcz nieco urwane przekleństwo, które wymsknęło się spomiędzy kobiecych warg, nieco się uśmiechnąłem, może nawet pokręciłem głową i zdecydowanie miałem ochotę parsknąć śmiechem, doki nie dostrzegłem prawdziwego powodu, dla którego dana rzecz tak właściwie się wydarzyła. Przewalska, zawsze pierwsza do zrobienia sobie krzywdy, nie jest ważne, w jakim znaczeniu i w jaki sposób. Udawało jej się, ot tak, bez certolenia się z całą sprawą i tak oto skończyła z rozciętą skórą na łapce, na której widok delikatnie się skrzywiłem, nawet jeśli cała rana nie była jakoś poważnie wielka. Tak po prostu.
A jednak nie zareagowałem, jakby wszystko najzwyczajniej w świecie minęło i nie miało najmniejszego znaczenia.
Chyba tak było.
— Och — westchnęła. Tak czy siak, nie była raczej zadowolona z tego, co jej powiedziałem i pewnie nie miała za bardzo pojęcia, co mogłaby z tym fantem zrobić. — Co u niego? Jak się czuje?
W sumie to dopiero wtedy dotarło do mnie, jak mało interesowałem się czymkolwiek, co dotykało kogokolwiek mi bliższego. Jak bardzo moje kontakty, czy to z Renulą, czy z Yamirem zaniknęły. Pozostał biały puch, zapach znikał, a mróz rozchodził się coraz bardziej i bardziej. Zabijał wszystko, na czym mi zależało. A raczej, na czym mogło mi zależeć te kilka lat temu.
Nigdy nie byłem dobrym człowiekiem.
Wzruszyłem ramionami.
— Jak może być. Nijak, jak u wszystkich. Znalazł sobie blond siksę z Rosji, która jebie go na kasę — beznamiętność tonu zdołała zaboleć nawet mnie, a to nie zdarzało się jakoś zaskakująco często.
Najbardziej bolało chyba to, jak agresywnie starał się znaleźć drugą Przewalską.
Jak bardzo zagubiony w tym wszystkim był.
Otaczają mnie kretyni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz