Westchnąłem i wróciłem po szkicownik, ale zamiast siadać dalej, wróciłem na łóżko, usiadłem obok niego, podciągając nogi pod siebie. Co mi zrobi? Teraz przyszedł czas właśnie na blizny. Był raczej zaskoczony ponowną bliskością i odsunął się na drugi koniec materaca, ale nadal widziałem to, czego potrzebowałem.
-Mam trochę piwa w lodówce jak by ci to pomogło -Mruknąłem i, wsadziłem końcówkę w usta, lekko zasysając drewienko. Wydawał się odrobinę ... Zgaszony? Patrzył na mnie zamyślony i wyraźnie obserwował to, co, robiły moje usta. Podniosłem głowę i powoli wyjąłem ołówek.
-Hm? Nie chcesz piwa? Serio jest darmowe, korzystaj, bo ja nie rozdaję dużej ilości alkoholi za darmo -Wskazałem na kuchnię wcześniej wspomnianym ołówkiem. Zerwał się i wrócił z puszką, którą otworzył w kuchni.
-Czemu mi je dajesz?
-Nie jest zatrute, sam je otwierałeś- Poboczna odpowiedź to też odpowiedź tak?
-No nie... Ale dajesz mi je pomimo tego, ze wczoraj prawie... -Zamilkł i napił się piwa.
-Bo mogę? Bo ... Nie wiem, mam wrażenie, że nie zabiłbyś mnie, boisz się tego, coś w tobie jest, co krzyczy strachem -Wzruszyłem ramionami i zagłębiłem się ponownie w szkicownik. Nagły dzwonek telefonu wystraszył mnie. To był mój telefon, czemu dzwonił o tej godzinie? Podniosłem się i odebrałem, bez sprawdzania kto dzwoni.
-Halo? -Mruknąłem sennie w słuchawkę.
-Witaj -W momencie, w którym usłyszałem ten głos, zakończyłem połączenie. Nie będzie do mnie dzwonił po tym, co mi zrobił, nie wejdzie mi ponownie z buciorami w życie i nie będzie mi się wpieprzał w moje sprawy. Szczególnie jak już udało mi się trochę ustabilizować. Lecz serce nie zwolniło, tak samo mętlik w głowie. Po co dzwonił? Miałem wrażenie, że świat nagle zaczyna wirować i... Nie wiem, kiedy znalazłem się na ziemi.
-Oli? -Thomas zapytał dalej z łóżka i dopiero po chwili znalazł się obok mnie.
-Wszystko okay? -Zapytał i zmarszczył brwi. Uporczywie starałem się nabrać powietrza, ale zaciskające się gardło nie pozwalało mi. Czemu miałem atak paniki w momencie, w którym byłem jarany? Trawa miała temu zapobiegać, trawa miała uspokoić, a ja czułem jak natłok myśli, powala mnie i wbija w ziemię. Nagły ból wyrwał mnie z transu, Thomas klepnął mnie w twarz z całej siły. Podniosłem się do pozycji siedzącej i złapałem za policzek. Czemu łzawią mi oczy?
-Hej licz ze mną co hej? -Dłonie na ramionach i spokojny oddech.
-R... Raz. - Wymamrotałem, nabierając powietrza i wypychając je z płuc. Nie wiem, ile to trwało, ale kiedy udało mu się mnie uspokoić, czułem jak by moje ciało, przebiegło właśnie maraton.
-Co się stało? -Zapytał, siląc się na spokój w głosie.
-Ojciec dzwonił.- Wymamrotałem i poniosłem się na nogi, ciało zatoczyło się i wpadło na chłopaka. Podtrzymał mnie i posadził na materacu.
-Okay i ?
-Będzie się chciał spotkać -Wymamrotałem i zamknąłem oczy, usypiając.
<thomas? Hej hej heeej>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz