Strony

14 sty 2019

Od Ashley CD Jacoba

Tego poranku akurat zbudził mnie mój wierny przyjaciel Bueno, który swoim liźnięciem po mojej twarzy natychmiast postawił mnie na równe nogi. Popatrzyłam tylko na niego zła. Od razu w oczy rzuciło mi się to, że nie ma Jacoba. Koc był starannie złożony, ale po nim ani śladu. Rozejrzałam się jeszcze raz i westchnęłam głośno. Najwidoczniej wstał wcześniej ode mnie i wyszedł, jednak mógł mnie przynajmniej o tym powiadomić. Nie musiałby się przejmować tym, że się o niego martwię. Niech robi sobie co chce. To jego życie, nie moje. A mnie, także nie obchodzi jak mu się powodzi w życiu. Choć po tym co zrobiłam wczorajszego wieczoru można sądzić, że jednak mnie obchodzi, ale tak nie było. Mimo to nie mogłam go tam zostawić. Nikogo nie chciałam mieć na sumieniu. Nie ważne co mi ten ktoś zrobił.
Wstałam, powędrowałam do kuchni i od razu złapałam za czajnik po czym wlałam do niego wody i postawiłam na płycie indukcyjnej. Do kubka włożyłam jedną saszetkę herbaty. Usiadłam wygodnie na sofie i włączyłam telewizor w oczekiwaniu, aż woda się zagotuje. 
Przed wypiciem herbaty postanowiłam wziąć sobie prysznic. Skierowałam się w stronę łazienki, jednak z każdym krokiem, który kierował mnie coraz bliżej pomieszczenia słyszałam z niej jakiś hałas. Zdziwiłam się z tego powodu i kompletnie nie wiedziałam o co chodzi. Podeszłam do drzwi, a one nagle się uchyliły. Przed oczami ujrzałam Jacoba, który stał jedynie w samym ręczniku i zdziwiony patrzył na mnie nic nie mówiąc. Popatrzyłam na niego ze złością w oczach, który był bardzo widoczny. To, że mu pomogłam ten raz nie upoważnia go do tego, że wszystko między nami jest okej, jeśli w ogóle można powiedzieć "między nami", bo "nas" już nigdy nie będzie. A tym bardziej rozgaszczania się w moim domu bez wyraźnej zgody.
- Widzę, że się już rozgościłeś. - powiedziałam na niego wściekła
Kompletnie nie wiedział co ma odpowiedzieć, jednak po chwili w końcu coś z siebie wydusił, ale zaczął się jąkać i nie nie mogłam go zrozumieć. Zresztą miałam to gdzieś.
- Twój czas tutaj się już chyba skończył i czas wyjść. - otworzyłam drzwi na oścież
- Ale daj mi jeszcze chwilę... - powiedział dość cicho
- Teraz. - praktycznie krzyknęłam
- Ale...
- Nie ma żadne ale! - wskazałam mu palcem wyjście
Stał tak jeszcze chwilę, ale natychmiast złapałam go za nadgarstek i zaczęłam prowadzić w stronę wyjścia. Brunet powtarzał ciągle, że musi zabrać swoje rzeczy, ale ja go nie słuchałam i w samym ręczniku wyrzuciłam z domu. Nie chciałam go już widzieć. Sama nie widziałam dlaczego, aż tak zareagowałam, ale po prostu nie chciałam go już gościć w swoim domu. Płakać też nie chciałam, ale mimo to kilka łez samych z siebie spłynęło mi po policzkach. Usiadłam pod drzwiami, po czym oparłam się o nie i złapałam za głowę. Słyszałam tylko pukanie do drzwi i jak Jacob powtarza moje imię.

Jacob?
Wybacz, że tak długo, ale brak czasu ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz