Powoli wygrzebałam się z łóżka i podreptałam do okna, cicho ziewając. Rozmowa o poranku wprawiła mnie w dobry nastrój i czułam, że mogło być nawet dobrze. Głośny kwik ptaka za oknem dobudził mnie w całości. Gruby kocur z sąsiedniego bloku wdrapał się na okno i Kat głośno krakał, ostrzegając chyba wszystkich, w promieniu kilometra. Westchnęłam i wyjrzałam przez okno. Scena, jaka się rozgrywała, była daleka od tragicznej. Kocur niezdarnie kroczył po dachówkach, a Kat przeskakiwał co chwilę, zatrzymując się i poganiając kocura do dalszej gonitwy. Pokręciłam głową i poszłam umyć zęby. Po drodze wstawiłam wodę na herbatę. Mogłam się powoli doprowadzić do stanu używalności i ugotować obiad, zanim przyjechałaby Cheryl. Popatrzyłam na siebie w lustrze i zaśmiałam się cicho. Miałam na sobie wielkie dresowe spodnie od piżamy i męską koszulkę, która była o parę rozmiarów za duża, dodatkowo włosy wydawały się kierować swoim życiem i każdy sterczał w inną stronę. Pokręciłam głową i powoli rozpoczęłam przemianę w normalnego członka społeczeństwa. Mokre włosy rozczesałam i popsikałam odżywką w płynie, po czym ruszyłam nago do pokoju. Chociaż lepszym stwierdzeniem byłby sprint, bo zimne powietrze mocno dawało mi się we znaki. Jednak naprawa nieszczelnego okna balkonowego była bardziej pilna, niż tego chciałam. Szafa była w każdym zakątku mojego mieszkania, bo miałam ściany z półek. Zaleta tego mieszkania to właśnie te ściany nie ściany. Wygrzebałam bieliznę i zamyśliłam się, stojąc nad jednymi z otwartych drzwiczek. Ta w kratkę czy w kwiatki? Usiadłam na podłodze, patrząc w szafę i myśląc. Zimne panele odciskały swoje chłodne pocałunki na moich udach i pośladkach. Kwiatki czy kratka? A może ta w listki? Po długim namyśleniu się zdecydowałam się na kratkę. Sukienka była luźna i lekko poszerzana w talii więc była fajne luźna. Sięgała mi odrobinkę za kolano więc aby nie zamrozić sobie stóp, wygrzebałam z szafy zakolanówki i ubrałam w nie moje zmarznięte kończyny. Zadowolona z siebie odpaliłam wodę na gazie i zaczęłam gotować makaron a na patelni podgrzewać szpinak. Dzisiejsze danie dnia? Makaron z sosem śmietankowo, pomidorowo, szpinakowo, czosnkowym. Uwielbiałam takie niby proste, ale smaczne potrawy. Mruczałam coś pod nosem i powoli mieszałam składniki. Kiedy dochodziła 15, pozbierałam wszystkie resztki i przełożyłam do niewielkiej glinianej miseczki, dodałam do niej 2 orzechy i wystawiłam za okno dla Kata na kolację. Kruk momentalnie pojawił się obok mojej dłoni i rozpoczął ucztę. Uśmiechnęłam się i drgnęłam, słysząc pukanie do drzwi. Przyjechała! Podskoczyłam w miejscu i przygładziłam włosy ręką. Miałam czysto w mieszkaniu, więc nie było na co narzekać. W paru tanecznych krokach znalazłam się pod drzwiami i uśmiechnęłam. Dobra, raz da trzy i... Otworzyłam drzwi, widząc za nimi oczekiwaną przemienienie osobę. Cheryl miała na sobie sukienkę, czarną obcisłą sukienkę i adidasy, do tego rajstopy, które wyglądały na bardzo ciepłe. Przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się, najładniej jak tylko dałam radę.
- Hej! Udało ci się trafić! Za chwilę będzie jedzonko! - Zaprosiłam ją gestem, czując, jak moje policzki zaczynają palić.
- Mam cukier - Podniosła dwie małe torebki białej słodyczy i rozejrzała się niepewnie po moim mieszkanku.
- To dobrze ! Jaką byś chciała herbatkę? - Stanęłam obok małej szafeczki i otworzyłam ją, okazując moje zbiory herbaty. Co jak co ale miałam jej zdecydowanie za dużo. W kolejnym wcieleniu będę ja jeszcze piła. Było to jedno z niewielu moich uzależnień, kupowałam zdecydowanie za dużo różnych herbat i piłam zwykle jedną z opakowania. I tak było dobrze, jak piłam chociaż jedną, bo często kończyło się na tym, że kupowałam już kolejną...
- Malinowa? - Podniosła jedno opakowania i powąchała.
- Zastanów się, a ja kończę, ile zjesz?
<też nie popisałam sie ilością xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz