Spojrzałem na nią z uśmiechem. Śmieszna
istotka. Oparłem się o blat stolika zbliżając się do dziewczyny, przez co
dostrzegłem ledwo widoczny rumieniec. Po chwili wziąłem krzesło z stolika obok,
usiadłem obok Odette i zabrałem jej kartki. Przeglądając zadania, uśmiechnąłem
się.
-
Łatwizna. Miałem to w liceum, byłem na matematyce rozszerzonej – Odette wpatrywała
się we mnie z… oczekiwaniem? Oh, tak. – Zwykle biorę dwadzieścia avarów za
godzinę, ale… dla ciebie zrobię wyjątek. W końcu, to nie ty do mnie przyszłaś,
a ja do ciebie.
-
Wyjątek? – Odette skrzywiła się lekko.
-
Tak, wyjątek. Jeśli chcesz korepetycji, przyjedź jutro pod ten adres – Podałem jej
małą karteczkę z adresem, oraz numerem telefonu – W razie problemów dzwoń,
często nie śpię po nocach.
-
Bezsenność? – Odette wzięła świstek i schowała go do kieszeni.
-
Tak jakby. Mam… dużo pracy. Pomagam tacie w interesach – Dziewczyna pokiwała
głową, a ja natomiast spojrzałem na zegar – Robi się późno. Przeszkadzałoby ci,
gdybym cię odprowadził?
-
Pewnie że nie! Zawsze milej wracać w… - dziewczyna spojrzała na mnie, a potem spuściła
wzrok – w miłym towarzystwie.
Wychodząc
z baru, czułem spojrzenia na plecach. Czułem w kościach aferę. Otworzyłem drzwi
Odette, a po chwili szedłem już obok niej. Podczas całej drogi, śmialiśmy się
oboje. W pewnym momencie, zdjąłem okulary. Przeszkadzały mi. Odette spojrzała
na mnie zaskoczona.
-
Nie musisz ich nosić? – Zapytała, wyciągając rękę. Podałem jej okulary.
-
Nie, to zerówki. Po prostu mi się podobają, dlatego je noszę.
Kiedy
byliśmy pod akademikiem, Odette oddała mi okulary, a ja umówiłem się z nią na
kolejny dzień, na korepetycje. Miałem wolny dzień, więc mogła przyjechać w każdej
chwili. Kiedy się żegnaliśmy, pocałowałem ją w dłoń, tak jak kiedyś robiłem to
w szkole. Zawsze działa, odszedłem, zostawiając dziewczynę przed akademikiem.
Musiałem jeszcze wyprowadzić Daemona. Pies cały dzień siedział sam w domu.
Miałem sporo do zrobienia na mieście. Kiedy pojawiłem się w mieszkaniu,
zobaczyłem na drzwiach karteczkę.
„Widzimy
cię, uważaj na siebie Samuelu W.”
Zgniotłem
kartkę w rękach, a potem wrzuciłem do kosza. Daemon spał spokojnie na kanapie
kiedy przyszedłem. Za to uwielbiałem tego psa, nigdy nie był zbyt energiczny, a
każdy mój powrót zbywał zwykłym podniesieniem ucha. Stanąłem przy ogromnym
oknie.
Zastanawiałem
się, czy moja gra jest właściwa. Dziewczyna wydawała się naprawdę delikatna, przewidywalna
i… naiwna. Udawanie miłego chłopaka było ciekawym doświadczeniem. Przy okazji,
zdobywam kolejne alibi w razie czego. Jestem prawie pewny, że gdy za jakiś czas
poproszę o coś Odette, ta się zgodzi. I mi to pasuje. Wcześniejsze wątpliwości odeszły w
zapomnienie. Spojrzałem na telefon, dwa nieodebrane od ojca. Nie miałem siły na
rozmowę. Nasypałem psu karmę, zdjąłem koszulkę a potem zabierając z pokoju
spodnie od dresu ruszyłem pod prysznic.
Po
kąpieli wróciłem do pokoju. Marzyłem tylko o tym, aby w końcu położyć się w
łóżku i pierwszy raz od tygodnia się wyspać. Pierwszy raz nie musiałem latać po
nocach z pistoletem i strzelać do ruchomych celów. Jednocześnie nie mogłem
doczekać się wyjazdu z kumplami na paintball za dokładnie cztery dni.
Następnego
dnia, wstałem dopiero po południu, obudzony dzwonkiem do drzwi. Zaspany
podszedłem do drzwi, przejrzałem się w lustrze. Kurwa, wyglądam jak po cało weekendowej zabawie w klubach. Nie
wiele myśląc, otworzyłem drzwi. Daemon podbiegł do nich, zaczynając ujadać a
znana mi blondynka stała na wprost mnie. Złapałem psa za obrożę.
-
Daemon! Leżeć! – Pies poczłapał do swojego legowiska. A ja spojrzałem na
Odette. Wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami i rumieńcami na
policzkach. – Co jest? Aż tak źle się prezentuję? Wejdź do środka i usiądź na
kanapie.
-
Tak… to chyba dobry pomysł. – Dziewczyna szybkim krokiem poszła za mną, czułem
na sobie jej wzrok. Czułem, jak studiuje moje tatuaże.
-
Podobają ci się? – zapytałem z uśmiechem – Poczekaj, zaraz przyjdę.
Powiedziawszy
to, skierowałem się do sypialni, gdzie założyłem na siebie koszulę, oraz czarne
spodnie jeansowe i wróciłem do Odette.
Odette?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz