- Czy możesz się na chwilę uspokoić? -Poprosiłem małą z nadzieją w głosie. Daphne miała niestety parę ciężkich dni za sobą. Wypadł jej ząb, bujał się jej kolejny, musiała iść do przedszkola i do tego prezent przyniesione przez myszkę zębuszkę nie zastąpiły jej braku zęba.
- Nie chcę.
- Nie chcesz iść na spacer?
- Chcę.
- To spacer musi być w butach - Westchnąłem i usiadłem naprzeciwko małej. Siedziała dumnie na różowym stołku i dalej machała nogami.
- Ale ja chcę bez.
- Żeby pójść na spacer trzeba nosić buty, zobacz, ja mam buty... Może sama chcesz je ubrać? -Zapytałem i zacząłem zakładać swoje sportowe obuwie na nogi. Po chwili ciszy i wyraźnego, rozmyślania, małe rączki rozpoczęły próby zakładania obuwia. Poszło jej nawet dobrze. Nawet starała się zawiązać buty na kokardkę.
- Popatrz, jak ja to robię, dobrze? - Rozwiązałem buta i powoli zawiązywałem. Po paru próbach udało nam się uzyskać ładną kokardkę. Uśmiechnąłem się. Pocałowałem małe czoło z uśmiechem.
- Brawo, duża z ciebie dziewczynka. Buty zakładasz, bez pomocy taty.
- tak - Szeroki uśmiech był wart tych pięciu minut mordęgi. Zapiąłem szybko Termina na smycz i zapakowałem całą ferajnę do samochodu. Okolice Avenly kusiły lasami. Nikt tam nas nie zaczepi, a w szczególności nie zawróci głowy. Podjechałem pod jakiś parking i wyładowałem ferajnę. Nie brałem wózka. W razie co dam radę nieść Daphne. Terminator został przepięty na linkę, która pozwalała mu na oddalanie się na całe 5 metrów i wąchanie śladów zwierząt. Powoli wkroczyliśmy w las. Mała skakała pomiędzy wystającymi z ziemi gałęziami i coś nuciła. Schowałem wolną rękę do kieszeni i oddawałem się dźwiękom natury. Las wyjątkowo zachwycał mnie, nawet w tym mniej przyjemnym okresie przed wiosną. Cisza, która tak naprawdę nie istniała, była wspaniała. Ciche ćwierkanie ptactwa, inne małe zwierzęta poruszające się po leśnej nawierzchni, ciche nucenie Daphne i sapanie psa zgrywało się w pewną harmonię. Skręciliśmy w kolejną ścieżkę i minęliśmy wywalony pień.
- Uwaga! - Krzyk zbił mnie z tropu, pędząca na mnie kobieta na koniu wyraźnie starała się zatrzymać wierze. Złapałem małą za ramię i pociągnąłem gwałtownie bok. Pies sam do mnie podbiegł pilnując swojego stada. Parę metrów od nas koń zatrzymał się i głośno prychnął.
- Konik! - Mała z zachwytem patrzyła na zmęczone zwierzę. Ja, w przeciwieństwie do mojej córki nie byłem pełen optymizmu. Dziki galop w lesie, rozumiem. Ale lecieć na człowieka? Nie było przed wejście do lasu żadnej informacji o możliwych jeźdźcach. Złość w spojrzeniu brunetki mnie jeszcze bardziej zirytowała. Moja wina?
- To nie jest prywatny las, prawda? - Wysyczałem w końcu pytanie.
- Nie
- To może zachowaj takie wybryki na jazdę na padoku co? - Sarknąłem i zatrzymałem małą, kiedy uparcie starała się dostać do konika.
- Mam takie samo do tego miejsca co ty.
- Od kiedy jesteśmy na ty? Mamy, wiec trzeba się liczyć z innymi ludźmi. Daphne nie. -Zdecydowanie przytrzymałem małą.
- Ale jak chcę pogłaskać konika! - Pisnęła.
- A zapytałaś, czy możesz? Konik czasem nie lubi, jak się go głaszcze - Starałem się wyjaśnić jej na spokojnie. Spokój był jednak kompletnym przeciwieństwem, tego, czym aktualnie byłem.
Termin szarpnął na lince, która całe szczęście skróciłem i wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk.
- Noga.
- kooonik, włożyłam dzisiaj sama buty, proszę – Mała nie odpuszczała.
- To zapytaj Pani czy ci pozwoli - Mruknąłem z nadzieją, że kobieta postąpi słusznie. Nie chodziło mi o wyrażenie zgody, nie musiała się zgadzać. Chodziło tylko i wyłącznie o bycie uprzejmym w decyzji. Mała wiedziała, że słowo nie oznacza nie, ale czasem starała się uzyskać zakaz od kogoś innego niż ja. Nabrałem powietrza głęboko w płuca i przeniosłem wzrok na nowo znienawidzoną osobę. Aktualnie kręciła coś w grzywie konia z zirytowaniem.
- No, pytasz pani? Sama musisz zapytać - Dalej trzymałem dziecko za rękę.
- Mogę pogłaskać konika? - Mała śmiało wystąpiła na tyle, na ile jej pozwoliłem i uśmiechnęła się. Kobieta zeszła powoli z grzbietu konia i posłała mi zdziwione spojrzenie.
- Ładnie pyta, nie musi się PANI, zgadzać. - Położyłem nacisk na słowie Pani i czekałem. Lekko zmarszczyłem przy tym brwi. Dziecko dalej czekało na odpowiedź.
<hm>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz