-Spokojnie. To nic takiego. - Westchnąłem ciężko, tłumacząc jej po raz kolejny, że ta bójka się nie powtórzy.
-Ale przez to "nic takiego" wylądowałeś w szpitalu. - Rzuciła mi oskarżycielskie spojrzenie.
-Niby tak, ale tak naprawdę nic mi nie jest. - Wskazałem na swoje ręce. - Widzisz? Nawet nic nie złamałem.
-I tak nie rozumiesz o co mi chodzi. - Machnęła ręką i skupiła się na jeździe. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na podjeździe pod naszym domem.
-Chodźcie na razie do mojego pokoju. - Skierowałem te słowa do Lucii i Steve'a.- Mamo, za ile będzie kolacja?
-Za jakieś pół godziny. - Odparła i zamknęła drzwi. - Alycia pomożesz mi?
-Jasne! - Młoda kiwnęła ochoczo głową. Wraz z moimi znajomymi ruszyłem na górę do swojego pokoju. Gdy dotarliśmy do drabinki, dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Mieszkasz na strychu? - Uśmiechnęła się.
-Nie do końca. To poddasze. - Wspiąłem się po szczebelkach drabinki i otworzyłem wejście do mojego pokoju. Dobrze, że ostatnio posprzątałem.-Wiesz, Evan to kosmiczny maniak. - Mój kumpel puknął łokciem w ramię Lucii, która tylko się od niego odsunęła.
-Jaki maniak? - Wywróciłem oczyma. - Lubię obserwować niebo i tyle. Mam teleskop i mapę ciał niebieskich. Takie tam hobby.
-Wow, naprawdę nieźle to wygląda. - Brązowowłosa zerknęła z podziwem na mapę rozwieszoną na skosie, obok której stał teleskop skierowany aktualnie na zamknięte okno.
-Siadajcie. - Wskazałem łóżko, fotel i krzesło. Lucia natychmiast zajęła krzesło, by uniemożliwić Steve'owi zajęcie miejsca obok niej. Odchrząknąłem. Teraz to i ja czułem się niekomfortowo. Nie wiedziałem jak się zachować. Chyba powinienem pogadać o tym z moim przyjacielem, ale nie zrobię tego przy Lucii.
-Jak się czujesz po tym wszystkim? - Skierowałem swoje pytanie do koleżanki.
-Już lepiej. - Jej głos nie brzmiał najpewniej na świecie. Zmarszczyłem brwi.
-To musiało być ciężkie. - Dodał Steve i posłał jej znaczące spojrzenie. Zaczynał mnie denerwować coraz bardziej.-Ehem... -Odchrząknęła. - Evan? Mógłbyś mi pokazać gdzie jest to toaleta?
-Jasne. - Przeczesałem nerwowo włosy. Otworzyłem wejście do pokoju i wskazałem na koniec korytarza. -Do samego końca i ostatnie drzwi po lewo.
-Dzięki. - Zeszła po drabince i zostałem sam na sam z moim kumplem. To był odpowiedni czas.
-Stary! Co ty odwalasz? - Spojrzałem na niego wyzywająco.
-O co ci chodzi?- Wydawał się zaskoczony.
-No... Nie widzisz, że te twoje teksty tylko peszą Lucię? - Zająknąłem się przez chwilę. - Zarywasz do niej czy co?
-A jesteś zazdrosny? - Zmarszczył brwi. - Nie mówiłeś, że ci się podoba.
-Bo nie podoba mi się... -Pokręciłem głową. - Znaczy jest ładna i w ogóle, ale to tylko koleżanka.
-To dlaczego się mnie czepiasz? - Wytknął mi.
-Bo przez ciebie dziewczyna czuję się niezręcznie! Nie robi się takich rzeczy, jeśli ledwo znasz kogoś. - Wyrzuciłem mu prosto w twarz.
-Wiesz co? Po prostu byś się przyznał, że ci się podoba, a nie robisz ze mnie nie wiadomo kogo. - Burknął i zaczął wstawać.
-Ale to nie tak...- Westchnąłem, zmęczony tą rozmową.
-Dobra, nieważne. Już wam nie przeszkadzam. - Ruszył ku wyjściu. - Szkoda, że jakaś dziewczyna jest dla ciebie ważniejsza niż najlepszy kumpel.
-Steve zaczekaj! - Ruszyłem za nim, ale on już podążał ku schodom na dół. Tymczasem z naprzeciwka powracała Lucia. Jej wzrok wyrażał zdumienie na widok sceny rozgrywającej się pomiędzy mną a moim przyjacielem. - Idź do mnie do pokoju, zaraz wrócę.
-Na pewno? - Zmarszczyła brwi, a jej twarz wyrażała zwątpienie.
-Tak. - Odparłem krótko i dogoniłem kolegę, który już się ubierał. - Chłopie, przestań!
-Daj spokój, już wystarczająco dużo powiedziałeś. - Posłał mi spojrzenie spod łba. -Wracaj do Lucii, bo ci jeszcze ucieknie.
-Pogadamy jutro, jak ochłoniesz. - Stwierdziłem, że teraz jest zbyt opanowany przez emocje.
-Cześć. - Burknął i wyszedł. Wracając do swojego pokoju natknąłem się na mamę, która wyjrzała z kuchni.
-A Steve wyszedł? - Zdziwiła się. - Miał zostać na kolacji.
-Przypomniał sobie o jednej sprawie, którą musiał jeszcze dzisiaj załatwić. - Skłamałem lekko rozkojarzony tym co się właśnie wydarzyło.
-Możecie zaraz schodzić na kolację. - Wskazała na stół, na którym zaczęły się pojawiać talerze i sztućce.
-Dobrze. - Odparłem. Wróciłem do Lucii, która miała niewyraźną minę.
-Dlaczego Steve wyszedł? - Uniosła pytająco jedną brew.
-Trochę się posprzeczaliśmy, ale to nieistotne w tej chwili. - Machnąłem ręką.Uśmiechnąłem się delikatnie. - Moja mama zaprasza już na kolację.
-Na pewno nie chcesz o tym porozmawiać? - Dziewczyna wydawała się zaniepokojona.
-Nie. To sprawa między mną a nim. - Odparłem trochę gburowato. Ruszyliśmy do kuchni, skąd dochodziły świetne zapachy. Do jadalni wszedł tata.
-A kogo dzisiaj gościmy? - Spojrzał życzliwie na koleżankę.
-Hmm... To Lucia moja znajoma ze szkoły. - Przedstawiłem brązowowłosą, która uścisnęła ostrożnie dłoń mojego rodzica.
-Miło mi poznać wreszcie jakąś dziewczynę, a nie cięgle tylko ci sami niechlujni chłopcy. - Uśmiechnął się złośliwie w moją stronę.
-Tato, daj spokój. - Mruknąłem zawstydzony. Ale siara.
-Chodźcie jeść. - Mama zawołała naszą trójkę do stołu. Podała gorące naleśniki z syropem klonowym i owocami. Ugryzłem pierwszy kawałek i natychmiast moje problemy odeszły na drugi plan.
-Twoje naleśniki są najlepsze na świecie. - Musiałem to przyznać swojej rodzicielce. Spojrzałem na Lucię, która nieśmiało spróbowała pierwszy kęs. Na jej ustach pojawił się mimowolni uśmiech.
-Przepyszne, proszę pani. - Powiedziała z podziwem do mamy.
-Mamusiu, kocham twoje naleśniczki! Pan Guzik też! - Alycia wskazała szczęśliwa na miśka. Wywróciłem oczyma w kierunku Lucii, która zaśmiała się. Reszta posiłku była miłą odskocznią od ostatnich wydarzeń. Po kolacji, kiedy mama zaczęła sprzątać, moja znajoma wstała od stołu.
-Pomogę pani. - Zaczęła zbierać brudne naczynia i zanosić do kuchni.
-Daj spokój. Ja to zrobię. - Wziąłem od niej talerze. - Jesteś w końcu gościem.
-Oj bez przesady. - Wywróciła oczyma.
-Evan ma rację. - Mama przyznała mi rację. - U nas żaden gość nigdy jeszcze nie sprzątał po posiłku.
-Skoro tak pani mówi. - Uśmiechnęła się niepewnie i usiadła na stołku w kuchni, obserwując jak sprzątamy. Tymczasem tata położył spać Alycię. Byłem w trakcie opowiadania o tym, jak ostatnio wraz z Thorem szukaliśmy pracy, kiedy mój rodziciel wszedł do pomieszczenia i skierował swoje słowa do Lucii.
-Już późno. Odwiozę cię do domu, dobrze?
-Chyba, że chcesz jeszcze zostać? - Dodałem patrząc, jak mina brązowowłosej rzednie.
Lucia?Chyba nie chce się chwalić jak mieszka, prawda?
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz