Strony

8 lut 2019

Od Odette C.D Adam

     Wewnątrz mnie wybuchła mieszanka wstydu i nerwów. Trzaśnięcie drzwi sprawiło, że zesztywniałam w miejscu, wbiłam spojrzenie w ścianę, ani myśląc, że go stamtąd oderwę. Jamie dalej mi nie przebaczyła, choć minęło wystarczająco dużo czasu, i nawet miała przebłyski dobrego humoru. Dawało mi to choć namiastkę nadziei, że wszystko powraca do normalności, ale ta myśl zaraz potem runęła na ziemię skryta w cieniu czystej nienawiści. Święta spędziła u siebie, Sylwestra również — jednakże nawet upływający w separacji czas nam nie pomaga. 
     Przypomniałam sobie w końcu o pytaniu Adama, choć nie miałam nawet podstaw co do tego, by nazwać ją swoją przyjaciółką. Jak bardzo scena z Aaronem musiała ją uderzyć w serce, że wieloletnia przyjaźń stała się dla niej neutralnym doświadczeniem? Wyrzuty sumienia ciągle egzystowały gdzieś we mnie, ale znacznie przygaszone świadomością, że zrobiłam wszystko, co Jamie chciała, żeby poprawić nasze relacje. Spełzło to na niczym. 
     - Pracujemy nad tym. — Kogo ja próbowałam oszukać? Wystarczyły te fałszywe słowa, żeby kłamstwo niczym nóż wbiło mi się w serce. — A zresztą... — Westchnęłam cichutko. 
     Zapanowała krótka cisza. Adam ruszył się z miejsca, wcześniej odkładając dwie siatki zakupów. Lada moment pochłonęły mnie jego ciepłe objęcia pachnące piżmem oraz ambrą. Pachniał męsko. To jedyne, na czym się skupiłam, kiedy z głowy próbowałam wyzbyć się zbędnych emocji. Zamruczałam, dając znak, że nie chcę, by oddalał się ani na centymetr, a nadal trzymał mnie kurczowo przy sobie. 
     - Odette... — zaczął powoli, przerywając tę chwilę, w której słychać było tylko nasze spokojne oddechy. — Dlaczego twoja przyjaciółka jest taka dla ciebie? — Złapał za moje ramiona, wygłaskał je i zatopił we mnie spojrzenie. Niebieski, kojący wzrok nie naciskał, ale też prosił o wytłumaczenie. Wytłumaczenie, którego nie potrafiłam mu dać, bo pożerał mnie okropny wstyd, ilekroć myślałam o tym, czego Jamie była świadkiem. 
     - Czy to ważne? — szepnęłam głosem pozbawionym chęci.
     - No... troszkę tak — odparł z wahaniem. 
     - To nie miał być miły wieczór? — Uniosłam na niego wzrok, doszukując się wyrazu niepokoju na jego twarzy. Czułam, że ciągle chciał się czegoś dowiedzieć, ale jednocześnie szanował moją blokadę, nerwy, które objawiały się przy najmniejszym geście. 
     - Jasne, że miał. — Uśmiechnął się blado. — Chodź, mam dla nas trochę śmieciowego żarcia i piwa. To będzie zajebisty wieczór. — Mrugnął znacząco, na co mógł oglądać rumieńce na moich piekących policzkach. 
     - Nie przygotowałam się na to, ale mam pomysł. Ty weź miski na chipsy, szklanki, a ja przygotuję coś do oglądania. — Odciągnęłam w końcu od niego wzrok i powiodłam prosto do kanapy, przed jaką stała niska komoda z telewizorem. Do odpowiedniego wejścia włożyłam pendrive, który zawsze się gubił, dlatego teraz leżał na kamyczkach w donicy w towarzystwie dorastającego storczyka. 
     Adam po chwili wrócił z zapasem przezroczystych misek i dwóch wyższych szklanek, mających pomieścić mniej niż pół litra piwa. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że wypiję więcej. Śmieciowe jedzenia pomieściło się ostatecznie w dwóch miskach, do tego doszły żelki i orzeszki w skorupce, które napoczęłam szybciej, niż to przewidywałam. Będzie trzeba to później wybiegać. Pozbywając się jednak wyrzutów sumienia, uruchomiłam losowy film z pendrive. Mój tors wtulił się w bok Adama, nogi zarzuciłam na oparcie kanapy i mniej więcej w takiej pozycji zastygliśmy na około dziesięć minut. Wraz z upływem czasu, kiedy film jeszcze przebiegał w niejakim skupieniu, poczułam rękę Adama na swoich plecach, która sprawiła, że przylgnęłam do jego ciała jeszcze bardziej. 
     - Jeśli dalej tak pójdzie, to szybciej zasnę — mruknęłam, zagłuszając tym samym bicie serca mężczyzny. Wówczas odłożył on miskę z powrotem na szklaną powierzchnię stolika i w okamgnieniu zagarnął mnie w objęcia. Położył się na plecach, co poskutkowało tym, że leżałam na jego klatce unoszącej się w spokojnych oddechach. 
     - Sądzisz, że pozwolę ci zasnąć? — Uniósł jedną brew, nie odciągając ode mnie spojrzenia. 
     - Sądzę, że tak. — Na twarzy wymalował mi się pokrzepiający uśmieszek. 
     - Możesz o tym zapomnieć póki co — odparł zupełnie tak, jakby myślał, że ma wszystko w swojej garści. Jego dominujący charakter znów znalazł ujście i próbowałam z nim zawalczyć, wbrew temu, że szanse były nikłe. 
     - Chyba nie rozumiem. — Zamruczałam cicho na dyskretne, jakże subtelne mizianie po biodrze. Dołączyła do tego druga dłoń i obie wolno posunęły ku moim pośladkom, które za chwilę znalazły się w ciaśniejszym uścisku. 
     - A to rozumiesz? — szepnął cicho wprost do mojego ucha. Film w tle zagłuszył moje stęknięcie będące odpowiedzią na jeszcze odważniejsze pieszczoty. W zamian nieznacznie uniosłam tors nad jego klatkę i naparłam na jego miejsce poniżej paska od spodni, przez co zamruczał. Mężczyzna nie widział w swoich czynach pohamowania, dlatego prędzej czy później uniósł się na łokciach i wpił się w szyję, planując przy tym opuścić ramiączka od mojego swetra. 
     „Nie sądziłam, że moja przyjaciółka jest taką suką”. Głos Jamie odezwał się w mojej głowie i sprawił, że niczym oparzona oderwałam się od ciała mężczyzny, ignorując głębokie pożądanie, jakie egzystowało we mnie jeszcze wyraźniej. 
     - Coś nie tak? — Adam zmarszczył brwi, a jego twarz wykazywała zdziwienie. 
     Frustracja zbierała we mnie swoje ładunki i czekałam tylko, aż wybuchnie w wielkiej destrukcji. Ale tak się nie stało. Zdusiłam emocje w sobie, uwalniając jedynie skrawek nerwów w głębokim westchnieniu. 
     - Przepraszam, to nie jest dobry moment. — Zeszłam z jego bioder i przeniosłam się na swoją stronę na kanapie. Mój wzrok uporczywie obejmował tylko telewizor, nie chcąc pozwolić sobie, by zlustrować twarz Adama. Cholera, to musiało być takie... zawstydzające. 

***

     Następnego dnia praca wrzała od samego rana. Nie znajdowałam ani chwili na rozprawianie na temat minionego wieczoru, który jednak skończył się całkiem dobrze, bo mimo napięcia zasnęliśmy wtuleni w siebie. Adama nie było w restauracji aż do południa. Nie miałam ani jednego pomysłu na to, co mógł robić w tym czasie, dlatego nagłe wezwanie do biura napędziło mi prawdziwego strachu. Weszłam za drzwi i zamknęłam je za sobą, oddzielając od nas dźwięk tłoku ludzi. Ze sporą nieśmiałością usiadłam tuż przed biurkiem mężczyzny, nie odpowiadając na jego zaczepne spojrzenie. 
     - Mam do ciebie małe zapytanie — zaczął i nie silił się na żadne przywitania. — Myślę, że słyszałaś to już ode mnie.
     - O co chodzi? 
     - Co Jamie miała na myśli, gdy nazwała cię suką? — Odsunął się na krześle i skrzyżował ręce na klatce piersiowej wyczekująco. 
     - Dlaczego to rozdrapujesz? — Odezwał się mój pełen autentycznego niezrozumienia głos. 
     - Nie będę kłamał. — Wzruszył nieznacznie ramionami. — Byłem u Jamie, powiedziała mi jedną rzecz. Ale chciałem usłyszeć to od ciebie, Odette. Wyjaśnij mi to. — Niebieskie oczy wołały o wyjaśnienia.
     Westchnęłam głośniej.
     Policz do dziesięciu sekund, Odette. 
     O zgrozo, nie miałam nawet tylu. Spojrzenie mężczyzny niemal zaglądały mi w duszę, dlatego nawet nie myśląc nad niczym, po prostu przemówiłam:
     - Jakiś czas temu, nie wiem ile tygodni czy miesięcy, poznałam Aarona Browna. Nie łączyło nas wiele, ale stało się coś, czego... oboje żałujemy. — Przełknęłam ślinę. 
     - Co takiego?
     Mięśnie na twarzy Adama spięły się niebezpiecznie, jednak nie przeszkodziło mi to w tym, żeby kontynuować. 
     - Poszliśmy tylko na imprezę. Odprowadził mnie, ale skończyło się tak, że... zaczęliśmy całować się przy wejściu, a Jamie wszystko widziała. Aaron jej się podobał. Ma prawo mnie nienawidzić i nazywać suką... — Mój głos zabarwiony był prawdziwą skruchą. Umysł opuściły już wszystkie obawy co do reakcji mężczyzny. Mógł nawet nazwać mnie dziwką, ale opanował mnie zbyt wielki spokój, by wziąć te świadomość do siebie.

Adam?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz