Strony

4 lut 2019

Od Raven C.D Cameron (+18)

    Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, jak z niewielkiego pudełka wyskakuje równie malutki, puchaty, rudy kociak. Totalnie nie spodziewałam się tego prezentu. Ba! Nawet bym o coś takiego nie podejrzewała Camerona. Że też wpadł na taki wyjątkowo świetny pomysł.
     - Bożee - wręcz pisnęłam, biorąc malucha na ręce i przytulając go do swojego policzka. - Jaki milusi i rudy. Zupełnie jak ty - zachichotałam, głaszcząc kociaka delikatnie po łebku.
     - Widzisz. Specjalnie takiego wybrałem, żebyś nie tęskniła, kiedy będę wychodzić - parsknął cichym śmiechem, biorąc do ręki jego prezent ode mnie. Był zapakowany w ładne pudełko, które gdzieś znalazłam przypadkowo i owinięty w czarną, satynową wstążkę.
     - Kochany jesteś - zawtórowałam, nie potrafiąc oderwać się od uroczego kociaka. Jednak mimo wszystko obserwowałam reakcję Camerona na prezent, który lada moment miał zobaczyć. Dokładnie obserwowałam ruchy jego dłoni, gdy odwiązywał kokardkę. Gdy w końcu uniósł wieko pudełeczka do góry, jego oczom ukazał się zegarek. Może nie był jakoś wybitnie drogi, ale starałam się wybrać najlepszy i to taki, by nie zaszkodził aż tak bardzo grubości mojego portfela.
    Jego brwi powędrowały w geście zdziwienia. Powoli go wyjął z pudełka i dokładnie obejrzał z wszystkich stron.
     - Lool, dzięki, ale i tak się będę spóźniał - parsknął cichym śmiechem, na co ja mu zawtórowałam.
     - Ale doda ci chociaż trochę uroku. Dawaj, załóż go! - powiedziałam, a uśmiech rozkwitający na mojej twarzy zrobił się jeszcze szerszy.
     - Jestem już aż nazbyt uroczy, moja droga.
     - Polemizowałabym.
     - Wiesz już, jak go nazwiesz? - spytał się mnie, wskazując ruchem głowy na kota, gdy zegarek, który dostał, w końcu znalazł się na jego ręce.
     - Despacito - powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Oczywistym było, że żartowałam. Zaraz po tym, jak słowo wydostało się z moich ust, wybuchnęłam szczerym śmiechem. Śmiałam się z własnego żartu, co co prawda było trochę głupie, ale nie dbałam o to w tamtym momencie. Moim śmiechem chwilę później zaraził się również Cameron, za zdezorientowany kot schował się za choinką i przyglądał nam z ukrycia.
     - Masz chory śmiech - zauważył, nie przestając się trząść z rozbawienia. Pewnie nie śmiał się z tego, co powiedziałam, ale z mojej reakcji na mój własny, w cholerę nieśmieszny żart.
     - Dużo osób mi to mówi - powiedziałam, gdy mój głos w końcu się uspokoił. - Czyli, ma się rozumieć, nie idziemy na pasterkę?
     - A po co? - prychnął pod nosem.
     - Wiesz, Cam. Tradycja. Co roku musiałam chodzić, ale teraz tak jakoś… mi się nie chce - zachichotałam cicho.
     - To nie idziemy - stwierdził, idąc powoli w stronę kuchni. Tam otworzył drzwi od lodówki i wyciągnął z niej tiramisu. Nawet nie wiem, kiedy dzisiaj on zdążył je zrobić. Chyba wtedy, kiedy wygonił mnie z domu na jakiś czas. Tak, to by było bardzo prawdopodobne.
     - Zrobiłeś tiramisu? - spytałam ze zdziwieniem w oczach.
     - Tak, chcesz trochę? - Spojrzał na mnie przez ramię, ukrawając kawałek tego pysznego deseru. Mój język sam, niekontrolowanie przesunął się po mojej dolnej wardze. Nie powiem, zrobił mi na to ochotę. I to wielką, jak cholera.
     - Taak - przeciągnęłam słowo i powoli podniosłam się z ziemi, zabierając ze sobą niepotrzebne już pudełko. - Ukrój mi trochę. Albo trochę dużo. - Uśmiechnęłam się, kładąc pusty karton na blacie kuchennym.
     - Dużo dzisiaj jesz.
     - Nie zabronisz mi.
    W międzyczasie wyciągnęłam wino z szafki i dwa kieliszki. Zasłużyliśmy dzisiaj na jakiś odpoczynek, więc napicie się odrobiny wina w żadnym stopniu nie powinno mi zaszkodzić. Usiedliśmy wspólnie na kanapie, włączyliśmy telewizję i zjedliśmy wspólnie deser, by chwilę później otworzyć wino i powoli je sączyć. Czas powoli płyną, a my popijaliśmy jeden kieliszek za drugim, oglądając po kolei filmy, lecące w telewizji i wymieniając się raz za czas różnymi uwagami.
    Po skończeniu pierwszej butelki, przyszedł czas na drugą. To wyglądało tak, jakby opuściły nas wszystkie bariery. Żadne z nas nie przejmowało się ilością wypitego alkoholu. Przestaliśmy się kontrolować. Takim oto sposobem i druga butelka krwistoczerwonego napoju uległa opróżnieniu. W głowie już od jakiegoś czasu mi się kręciło, jednak nadal w jakimś stopniu byłam świadoma tego, co robię. Prawdopodobnie tak samo było z Cameronem.
    W pewnym momencie położyłam mu głowę na ramieniu, tak po prostu. On w tym samym momencie objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie, wtulając w jego bok. Zamruczałam cicho pod nosem. Wygodnie mi było i można też powiedzieć, że najchętniej to nie ruszałabym się już z miejsca, jednak chwilę później Cam podciągnął mnie wyżej, tak, by moja twarz była na wysokości jego. Obróciłam się delikatnie w jego stronę i nic nie mówiąc omiotłam go spojrzeniem. Wyglądał tak, jak zwykle. Nie widać było, że wypił tyle, ile wypił. Uśmiechnęłam się pod nosem, co on prawdopodobnie zauważył i przeniósł wzrok z telewizora, na moją twarz. Momentalnie po moich plecach przebiegł dziwny dreszcz. Znałam go doskonale. Taki sam chwilę później zaatakował moje podbrzusze, na co zareagowało moje ciało delikatnym drżeniem. Przez chwile oboje mierzyliśmy się spojrzeniami, dopóki ja nie odważyłam się zrobić pierwszego kroku. Delikatnie wspięłam się na jego ramiona, by po chwili zatopić swoje wargi w jego w namiętnym pocałunku. Na początku on pozostał temu bierny, nawet nie protesował, a chwilę później jego dłonie powędrowały na moje biodra i przyciągnęły mnie bliżej niego. Usadził mnie na swoich kolanach, nawet na chwilę nie odrywając się od moich ust. Powoli odwzajemniał pocałunki, które z czasem stawały się coraz to bardziej zachłanne. Czułam gorąc, płynący z jego ciała i ciągle narastające podniecenie, które usunęło między nami odległość do minimum. Położyłam obie dłonie na jego szyi, by jedną chwilę później wpleść w rude włosy mężczyzny.


    Napięcie między nami z każdą chwilą wzrastało. Nie myśleliśmy racjonalnie. Ba! Nie chcieliśmy tak myśleć. Liczyła się dla nas tylko ta chwila, która zmierzała tylko i wyłącznie w jedną stronę. Nagle poczułam, jak jedna z jego ciepłych rąk wsuwa się bez ostrzeżenia pod mój sweter. Momentalnie zadrżałam, cicho wzdychając w jego usta. Nie próżnował. Zaraz potem ta sama dłoń powędrowała do zapięcia od stanika. Rozpiął go bez problemu, a ja nawet nie protestowałam. Chciałam, żeby to zrobił. Chciałam, żeby mnie posiadł.
    Z każdą kolejną chwilą, zmierzaliśmy coraz dalej ku granicy, którą już teraz byliśmy gotowi przekroczyć. Jego dłonie nieustannie błądziły po moim brzuchu i plecach, momentami wkradały się też pod stanik i delikatnie muskały skórę moich piersi. Ja również nie próżnowałam. Moje ręce niepostrzeżenie wdarły się pod materiał jego koszulki i zaczęły zwiedzać każdy skrawek jego nagiej skóry. Było mi coraz cieplej, szczególnie w dolnych patriach ciała. Siedząc na nim okrakiem, czułam, jak niewielkie wybrzuszenie w jego spodniach, powoli zaczyna je rozsadzać, zwiększając swoje rozmiary. Zamruczałam cicho, przenosząc swoje usta na szyję mężczyzny, a jedną rękę zsunęłam całkiem na jego podbrzusze. Zacisnęłam palce przez materiał na jego męskości, zmuszając przy tym mężczyznę do pojedynczego stęknięcia. Uśmiechnęłam się pod nosem, nie przerywając swoich zabiegów. W tym samym czasie jednak, dłonie Camerona zaczęły nerwowo buszować przy moim rozporku, by chwilę później całkowicie go rozpiąć i wsunąć dłoń tam, gdzie miał w planach już od samego początku - pod moje majtki. Zajęło mu to dosłownie chwilę, by dopaść palcami mojej kobiecości i zacząć ją intensywnie pieścić. Wydałam z siebie niekontrolowane jęknięcie.
    Boże, co on ze mną robił...


< Cameron? Zostawiam ci pole do popisu, kochana B) > 

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz