Strony

7 mar 2019

Od Wandy CD Ophelii

I nie wiedziałam, kto wyciągnął kogo na parkiet, kto chwycił za cudzą dłoń, splótł palce i po prostu pociągnął za sobą, w której minucie całej zabawy się to stało. Chwila, moment przymroczenia i nieuwagi, dłoń na policzku, na biodrze czy talii, cudzy oddech na skórze i włosy muskające twarz. Muzyka dudniła w uszach, ogłuszała, a jaskrawe barwy niezwykle oślepiały, przez co po prostu trzeba było zmrużyć oczy, odrobinkę je przymknąć, by móc rozejrzeć się wokół, nawet jeżeli miałam niezwykłą ochotę cały czas spoglądać w te błyszczące oczy tuż przede mną.
I wtedy mignęły, charakterystyczne i prawie zapomniane złote tęczówki, bardzo ładne złote tęczówki, za którymi tęskniłam, których tak bardzo pragnęłam i brakowało mi ich w codziennym życiu. I możliwe, że nagle chciałam wyrwać się z tańca, przepchać przez tłum i złapać za cudzą dłoń z chęcią ponownego spojrzenia w te lśniące oczy, uśmiechnąć się, rzucić na szyję czy ucałować policzki, nos, czółko.
Albo po prostu już całkowicie dać odejść, bo przecież spodziewałam się niezwykłego rozżalenia, złości i smutku.
Dłoń na mojej talii zacisnęła się jednak mocniej, nie dając w pośpiechu uciec, pozostawało więc już skupić się tylko na kobiecej twarzy tuż przed moim nosem. Posłałam dziewczynie uśmiech, odrobinę szelmowski i sama ułożyłam palce na jej biodrach, może i ściskając je delikatnie oraz starając się po prostu zakopać wspomnienia, które ukradkiem próbowały wydostać się na zewnątrz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz