Gdy doszedłem na miejsce, zauważyłem, że ludzi zebrali się w pary. Podszedłem do nauczyciela, który nie zwrócił uwagi na moje spóźnienie i kazał podejść do jakiegoś chłopaka. Siedział on na ławce, przy jego nogach znajdował się pies, uważnie obserwujący otoczenie. Chłopak miał ciemne włosy, okulary na nosie, a jego twarz wskazywała na wieczne niezadowolenie.
- I co ja mam z nim robić? - zapytałem nauczyciela, który nie zdążył jeszcze nas opuścić.
- To bieg w parach. Przyszliście ostatni, będziesz mu pomagał – spojrzałem na niego i uważnie mu się przyjrzałem. Jego wzrok był nieobecny. Pomachałem dłonią przed jego twarzą i sobie przypomniałem, że to ten ślepiec z mojego akademika. - Ej, mam cię wziąć na szelki czy za rękę? - zapytał, patrząc ciągle na moją twarzy.
- Nie dotknę cię – mruknął i wstał, prawie kopiąc psiaka. Zmarszczyłem brwi, jednak nim odpowiedziałem, podszedł do nas nauczyciel. Dał mi coś, co przypominało smycz.
- Super – humor mi nagle wrócił. - Obwiążę to wokół jego szyi – gdy już miałem to zrobić, mężczyzna mnie powstrzymał.
- Wokół ręki – poprawił mnie. Popatrzyłem na niego znudzony.
- Rottweiler, daj łapę – powiedziałem.
- To retriever – chłopak mnie poprawił.
- Wiem, mówiłem do ciebie – uśmiechnąłem się szeroko, żałując, że nie może mnie teraz zobaczyć.
- Czy mogę zmienić partnera? - zapytał się powietrza. Nauczyciela już dawno przy nas nie było.
- Psy nie mają głosu – stwierdziłem.
- Te ślepe mają.
- Chyba, że ktoś im oderwie język – syknąłem i chwyciłem jego rękę. Siłą go przytrzymałem i przywiązałem do jego ręki smycz. Musiałem to zrobić, by przypadkiem nie wybuchnąć i go nie uderzyć.
- Nawet nie muszę widzieć twojej twarzy, by wiedzieć, że jesteś zjebem – mruknął wkurzony.
- Większość ludzi wystarczy, że mnie usłyszy i już ma dość – przewróciłem oczami, ciągnąc go na bieżnie.
- Hm, no widzisz, przynajmniej nie muszę na ciebie patrzeć. Tyle dobrego od świata, gdybym nie był ślepy to wydłubał bym sobie oczy na twój widok – słysząc to, szarpnąłem mocniej smyczą. Postanowiłem tę uwagę puścić mimo uszu.
- Do nogi mój ślepy rottweilerka
- Spierdalaj, rottweilery mogą gryźć i to ostro, wiec się pilnuj, bo ci jebnę.
- Ale najpierw muszą widzieć swojego przeciwnika – odpowiedział, po czym nastąpiła cisza. Chłopak zaczął bieg, kawałek go wyprzedziłem, by go kierować. W końcu nie chciałem, by wylądował gdzieś w krzakach, nie teraz. Po parunastu metrach chłopak potknął się o własne nogi i wylądował na ziemi. Zdążył wyciągnąć ręce, więc jedyne, co mu się stało, to spadnięcie okularów z jego nosa.
- Chcesz, żebym ci pomógł? - zapytałem, zatrzymując się.
- Nie, spierdalaj – zaczął macać ziemię, za pewne w poszukiwaniu okularów. Za takie niegrzeczne zachowanie chwyciłem jego przedmiot i nałożyłem.
- Chodź - pociągnąłem go lekko.
- Nie, nie mam okularów – szukał dalej.
- Jak chcesz je odzyskać, to biegnij – zatrzymał się i po chwili podniósł. Wtedy zobaczyłem jego blado niebieskie oczka… jak to możliwe, że taki gość ma tak śliczne oczy?
- Kurwa, jesteś zjebem – mruknął i zaczął biec.
- Wiem, mówiłeś mi to. Czy aby na pewno nie masz problemu z pamięcią? - po tym zdaniu ponownie nastąpiła cisza. Spokojnie przebiegliśmy jedno kółko, przynajmniej tak mi się zdawało. Gdy na chwile odwróciłem się do chłopaka, zobaczyłem czerwoną twarz i zaciśnięte zęby. Jeśli tak dalej pójdzie, znowu się wywali. Zatrzymałem się.
- Mamy chwilę przerwy – skłamałem, widząc, jak reszta par biegnie ramię w ramię bez zatrzymywania się. Nauczyciel rzucił na nas tylko przelotnie wzrokiem i wrócił do reszty uczniów. Zaprowadziłem chłopaka do ławki i usiadłem obok niego. Dyszał, musiał mieć słabą kondycję. Zdjąłem okulary i nałożyłem na jego twarz.
- Dzięki – chociaż znaczenie tego słowa powinno być pozytywne, ja w nim usłyszałem ciche „spierdalaj”.
- Auć, czuje się, jakbyś mnie ugryzł – mruknąłem niezadowolony.
- Nie ugryzł bym idioty, jeszcze bym coś złapał – zmarszczyłem brwi, coraz mniej lubiłem tego typa.
- Widzę, że ci się polepszyło. Chodź – wstałem i pociągnąłem go za smycz, mając zamiar dać mu wycisk. Miałem od niego o wiele lepszą kondycję i miałem zamiar z nim biegać, aż ja się zmęczę. On najwyżej będzie musiał się czołgać.
<Rottweiler?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz