- Po pierwsze to proszę wybaczyć za moje oburzenie, ale dzień mi nie sprzyja. Po drugie oczywiście, że mam prawo się na nim poruszać w mieście. I po trzecie koń to zwierzę, które gdyby nie płoszenie, nie przeżyłoby. - powiedziałam już nieco bardziej spokojna. Choć nadal patrzyłam na rozmówcę z pogardą. Ale niestety, to już mój charakterek. Zeszłam z wierzchowca dość szybkim, sprawnym ruchem. Można powiedzieć, że nawet zeskoczyłam. Strzepałam resztki piachu z marynarki, jakie pozostały po dzikim galopie na dróżce. Zdjęłam wodze z szyi konia.
- Noelia Irma Wunderbrischer. - podałam dłoń - I proszę o wybaczenie mojego zachowania. - zdjęłam rękawiczkę. Ten sztuczny uśmiech pozostał na mojej twarzy przez jeszcze dobre kilka chwil. Facet także się przedstawił. Oczywiście z nieco inną miną, ale to można pominąć. Dopiero zauważyłam, że jest to jedyny wysoki mężczyzna, jakiego ostatnio widziałam. No tak, a co ma powiedzieć baba, która ma prawie sto osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu? Dlatego właśnie nie toleruję szpilek. Nie dość, że cholernie nie wygodne, to jeszcze wyglądam w nich jak kolos.
- Mogę wiedzieć, gdzie pan pracuje? Widzę, że teczka nie za mała. Czyżby jakaś korporacja? - zapytałam, bo nienawidzę niezręcznych cisz.
- Uczę fizyki. - trochę mnie te słowa zdziwiły. Nie wyglądał ani trochę na nauczyciela. Chociaż nie kłamał. Widać było po jego oczach jak bardzo zmęczony jest tą robotą. W takich właśnie chwilach cieszę się, że pracuje w głupim modelingu i aktorstwie. W końcu robią mi jakieś zdjęcia raz na ruski rok i dostaję za to dużą sumkę, a potem tylko leżenie w ciepłym, cichym pokoiku. Z tego cudownego rozmarzenia wyrwał mnie fakt, kiedy mojemu głupiemu koniowi zachciało się odwalać. Kopnął w kierunku Antoniego. W ostatnim momencie zdążyłam złapać mężczyznę za materiał na jego ramieniu i przyciągnąć w moją stronę. Nie lubię naruszać czyjejś strefy osobistej, ale mogę się do tego posunąć w sytuacjach niebezpiecznych, takich jak na przykład ta.
- Będziesz chodził pode mną trzy godziny dziennie aż zmądrzejesz. - wykrzyknęłam szarpiąc konia za wędzidło - Nic panu nie jest?
Antoni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz