Strony

29 kwi 2019

Od Odette C.D Adam

Na widok papierosa w dłoni Adama, którego zaraz ukrył, na chwilę wyłączyło mi się myślenie o rzeczach ważnych. Chcąc jednak jak najszybciej wyjaśnić sprawę, starałam się wyrzucić ten jeden, mało znaczący aspekt z głowy. Wyjęłam zza pleców kartkę, która zwinięta niemal parę razy mieściła w sobie podział obowiązków.
Nie dam się wygryźć.
Po moim trupie.
- Dobra, Adam, ale możesz wyrzucić to świństwo? — Mój poważny głos zaatakował go prawie bez żadnych emocji na twarzy. Tak się tym zdziwił, że od razu podniósł ręce w geście obrony przed strasznie straszną mną, i zwrócił się w kierunku otwartego okna. Papierosowy dym poszedł za gestem jego ręki, po czym rozpłynął się w powietrzu, gdy tylko źródło tego syfu zniknęło z tego pomieszczenia. 
- Zadowolona? — mruknął, na co Tom, jego brat, wywrócił oczami i schował paczkę do kieszeni spodni.
- Naturalnie. — Przykleiłam uśmieszek na twarz i kontynuowałam. — Zdołałam załatwić wszystko z Holly. Dobra, obowiązki mniej więcej wyglądają tak. — Podałam mu kartkę. Nie myślał nad tym i zwyczajnie odebrał ją z rąk, by w drugiej chwili być już wczytanym w treść. Milczał tak przez parę dobrych sekund, rozmyślał, aż w końcu postanowił skomentować nasze wybory.
- Odette — zaczął z dozą niepewności. 
- Słucham?
- Czy ty czasem nie bierzesz na siebie za dużo? — Uniósł jedną brew, wzrokiem jeszcze raz oblatując kartkę. Odczytałam tym samym jego sporą wątpliwość w to, co sam widzi.
- Nie zamierzam pracować w mniejszym zakresie — zaoponowałam, nie licząc się ze zdaniem Holly, która wyraźnie chciała dołączyć do dyskusji. Co po chwili nastąpiło.
- Może po prostu jeżeli Odette nie będzie dawać sobie radę ze wszystkimi obowiązkami, to przejmę część. Myślę, że to jest sprawiedliwy układ. — Uśmiechnęła się, choć widziałam w tym geście kokieterię rzuconą w kierunku Toma, bo uśmiechnął się głupkowato i zagryzł nieświadomie wargę. W gardle ściskało mnie na samą myśl, że taką samą niemą propozycje mógł otrzymać Adam.
A może ja po prostu dramatyzuję? 
Wydałam z siebie głośne westchnienie, nie siląc się na to, by je powstrzymać.
- Masz rację, Holly. — Adam skinął głową w potwierdzeniu. — Takiego podejścia szukałem. W takim razie możecie zacząć obowiązki w tym podziale od zaraz. — Uśmiechnął się delikatnie, jak to miał w zwyczaju. Zaledwie chwilę później razem z Tomem opuścili pomieszczenie, pozostawiając mnie samą z Holly. 
- Marzyłam o pracy na zmywaku. — Zerknęłam jeszcze na listę, a wypowiedzenie tego zdania było bynajmniej próbą rozluźnienia tępej atmosfery, jaka powstała między nami. Czułam niepewny dziewczyny wzrok na sobie, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że widzi we mnie jakiegoś tyrana, który chce tylko pracować. Może uważała, że mam ją za konkurencję? 
Nic z tych rzeczy.
Pamiętaj, że jeśli poczujesz się przemęczona, to mogę cię wyręczyć.
Boże, dziewczyno, co się tak podlizujesz? 
Odette, ogarnij się.
- Jasne, dziękuję. — Westchnęłam z ciężarem w głosie, po czym siląc się na miły uśmiech, zaczęłam podążać w stronę drzwi. Znów zatrzymał mnie jej przesłodki głosik, który sprawił, że moja dłoń zacisnęła się w pięść. Nie nadążałam za tym, jakie zmiany we mnie następują.
- Hej, Odette? — wymamrotała, kiedy odwróciłam się do niej. Zlustrowała mnie tylko z małym uśmiechem. — Lubisz Adama, prawda?
I tu leży pies pogrzebany.
Zmarszczyłam brwi, dając jej wrażenie, że to mocno niestosowne pytanie.
- No wiesz... — mruknęłam, zachowując resztki powagi, by nie dać wymsknąć się niepotrzebnym emocjom. — To mój szef. Łączy nas przyjaźń, ale... właściwie to dlaczego pytasz? — Wymijająco. W punkt, Odettko. 
- Po prostu widać to po was. — Mrugnęła znacząco. Zanim zdołałam pozbyć się chwilowego szoku i zaniemówienia, ona minęła mnie i opuściła biuro z ledwo widocznym uśmiechem. Pod nosem słyszałam tylko ciche „powinien to wiedzieć”. Owszem, powinien. Myślałam o tym już od jakiegoś czasu. Ten temat pochłaniał mnie bardziej niż żaden inny. Zajmował myśli tak, że przestawałam istnieć w rzeczywistości, a przenosiłam się do cudownej krainy wyobrażeń. 
To byłoby aż zbyt cudowne.

***

Tego samego dnia wiedziałam, że tłumienie większej ilości emocji, które wręcz prosiły się o wyjście, jest zgubą dla mnie. Przestawałam być sobą, dawałam zjadać się fałszywej zazdrości, jaka istniała wyłącznie w mojej głowie, nie mając żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Najgorsza była zupełna świadomość tych uczuć, z którymi nie szło zrobić cokolwiek. Nic, tylko patrzeć, jak wyżera Ciebie i podmiot tej całej toksycznej zazdrości.
Niewiele myśląc, pojechałam do Adama, uprzednio mówiąc, by zagotował trochę wody na kawę. Spotkaliśmy się w jego domu jakieś piętnaście minut później, a ja zachowywałam się tak, jak zawsze. Przynajmniej z początku.
- Co cię tak wzięło na spotkanie? — Adam właśnie zalewał obie kawy, jego ciekawy wzrok padł na mnie. Zahaczyłam łokciami o wyspę kuchenną, by się o nią oprzeć. Dzielił nas tylko marny kawałek blatu, a w powietrzu tuż nad nim rozpostarła się ta mocna woń.
- Może się po prostu stęskniłam. — Uniosłam kąciki ust w uśmiechu. — I muszę ci coś powiedzieć. 
- Powiedzieć, jak bardzo się stęskniłaś? — wymruczał. Zawsze, gdy to robił, moją skórę przelatywał przyjemny dreszcz. — Mnie to możesz pokazać. 
Jak zawsze mnie ujął. Paroma, pozornie nic nieznaczącymi słowami. Nie reagowałam w żaden sposób, gdy korzystając ze spokojnej ciszy, gorącego napięcia, zbliżył się do mojej twarzy tak, że ciepły oddech padł mi na policzek. Jego usta już przesunęły się nieco w bok, natrafiając na usta, od dawna gotowe już do pocałunku. Ze stęsknieniem powitałam jego wargi, nie bacząc na to, że nadal dzieli nas kawałek blatu. 
- Chcę mieć cię bliżej — szepnął zaledwie. — Znacznie bliżej. — Zdawał się być podniecony; mówił mi o tym jego ton, oddech i rozszerzone źrenice, które chłonęły całą moją sylwetkę. Czy myślał o nas kiedykolwiek w inny sposób, niż seks?
- Dalej nie dałeś mi czegoś powiedzieć... — Delikatnie przerwałam tę chwilę. Tak delikatnie, by nie uwierało go poczucie rozdrażnienia.
Zmarszczył delikatnie brwi. Z trudem wyprostował się i padł na mnie uważnym spojrzeniem, a z jego oczu uciekł ten ognisty wyraz, za jakim już nawet zaczynałam tęsknić.
- Po prostu... coś męczy mnie od jakiegoś czasu. Coś, co możesz usłyszeć tylko ty — zaczęłam z przejęciem. Zdaje się, że zaczął wykazywać zainteresowanie. Nawet lekkie zmartwienie. 
- Słucham cię. — Skinął głową.
- Jesteśmy... blisko, zgadza się? — Mój wzrok uciekł w bok. Głos drżał mi niesamowicie. Bałam się spojrzeć mężczyźnie w twarz, by się Broń Boże nie zawieść. — Wiem, że nasza relacja przypomina bardziej przyjaźń z korzyściami, ale... nie mogę dalej ukrywać, Adam. Czuję coś do ciebie i czasem to bywa silniejsze... niż cokolwiek inne.
Ale się wkopałam.
Adam?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz