Ale… dlaczego?
Może dlatego, że jesteś zakochany w kimś innym, idioto…
Szybko wyrzuciłem tę myśl z głowy. Ja i bycie w kimś zakochanym? Przecież to się mija z rzeczywistością. To niemalże tak, jakby krowy nagle dostały skrzydła i zaczęły latać. Nigdy nie byłem zakochany i bardzo dobrze się z tym czułem, dlatego też nie wiem, skąd takie stwierdzenia podchodzą mi pod nos.
Westchnąłem ciężko i wróciłem do papierów. Wszystko starałem się dokładnie sprawdzać, jednak nie szło mi to dobrze. Nawet wertowanie kartek przychodziło mi z większym trudem niż zazwyczaj. Momentami miałem nawet trudności z przeczytaniem niektórych słów. W pewnym momencie zdjąłem okulary i ucisnąłem palcami nasadę nosa, przymykając oczy. Nie miałem zielonego pojęcia, co się ze mną dzieje. Także w tym momencie zdecydowałem się pójść do kuchni i wziąć sobie coś do jedzenia. Jednak gdy wyszedłem z gabinetu, przed oczami mignął mi dosyć niecodzienny obraz. Odette swobodnie rozmawiała z klientami i patrząc na to, jak się zachowywali w stosunku do siebie, mogę stwierdzić, że znają się dosyć dobrze. Mogłem się tylko domyślać kim byli ci dwaj mężczyźni. Jej koledzy z wydziału? Przyjaciele z dzieciństwa? A może jeden z nich był jej byłym? Nie, Adam. To niemożliwe. Sama ci przecież kiedyś mówiła, że jeszcze nie była w związku. Fakt, ale i tak poczułem dziwne ukłucie. To była zazdrość? Prawdopodobnie. Na dodatek ona z każdą chwilą narastała, a ja tylko stałem i wpatrywałem się w nią i sposób, w jaki się do nich uśmiecha. Pierwszy szczery uśmiech, który zobaczyłem na jej ustach od kilku dni. Pierwszy. Z jednej strony czułem się z tym niezwykle dobrze - lubiłem jej uśmiech. Ba! Uwielbiałem go. Mógłbym się w niego wpatrywać godzinami, jednak jedyną rzeczą, jaka mnie drażniła, był fakt, że ten uśmiech nie był skierowany bezpośrednio do mnie. Tylko do jednego z mężczyzn siedzących przy stoliku. W jednej chwili miałem ochotę podejść tam i ich obydwu wyrzuć z knajpy. Dlaczego? By mieć Odette tylko dla siebie.
W końcu nastał ten moment. W końcu mogę szczerze powiedzieć, że zrozumiałem błąd, jaki popełniłem stosunkowo niedawno. Błąd, który mam nadzieję dzisiaj naprawić. Jeszcze przed końcem jej zmiany, a może i nawet teraz? Chciałem jej o tym powiedzieć. Chciałem to zrobić jak najszybciej, żeby nie musiała przez następne minuty, godziny, czy też dni odczuwać tego, że została przeze mnie odrzucona, mimo tego, że wewnętrznie tego nie chciałem robić. Zakochałem się. Szczerze. Czuję potrzebę by przy niej być, czuwać nad nią i odganiać od niej każde przykre chwile oraz smutki. Chce przy niej być i chcę by ona była przy mnie.
Ja naprawdę ją kocham.
W pewnym momencie czułem, jak coś we mnie pęka. Odette nachyliła się nad jednym z klientów, a on wsunął jej do kieszeni banknot. Jego twarz była niebiezpiecznie blisko jej, a ja wbijałem sobie paznokcie w ramiona, by pod wpływem emocji nie podejść tam i nie zrobić niczego głupiego. Stałem przez chwilę i tylko się wpatrywałem na ten obraz, a krew w moich żyłach z każdą chwilą zaczynała coraz bardziej się gotować.
Jednak odezwałem się, a mój głos brzmiał nadzwyczaj spokojnie.
- Hej, Odette.
- Słucham - powiedziała i zrobiła to z takim tonem, jakby zbytnio nie przejmowała się moją obecnością w tym lokalu. Tym samym zadała mi dosyć porządny cios, który starałem się przyjąć jak najchłodniej, by nie widziała, że naprawdę mnie to zabolało. Chwilę później stała już przede mną, a ja powstrzymałem chęć do zagarnięcia ją w swoje ramiona. Muszę to zrobić w gabinecie, bez większej widowni.
- Coś się stało? - spytała, patrząc mi w oczy. Zrobiła to z taką naturalną lekkością, że zaczynałem się bać, iż z mojego wyznania nic nie wyjdzie. Mimo wszystko nie poddawałem się. Muszę to zrobić.
- Musimy pogadać.
Odette pokręciła przecząco głową, a ja lekko zadrżałem. Zamierzałem jednak dalej w to brnąć. Może nadal coś do mnie czuje. Muszę to zrobić.
- Nie mamy o czym ro…
- Mamy o czym rozmawiać - przerwałem jej. - Uwierz, że mamy. - Otworzyłem przed nią drzwi do swojego gabinetu, a jej wzrok wbił się w moją osobę pytająco. Miałem wrażenie, że tym zburzyłem jej pewność siebie, którą chciała się przede mną ochronić. A jednak mam jeszcze szansę! - Pozwól mi coś powiedzieć.
- Dobrze - Odette odpowiedziała po dłuższej chwili ciszy i weszła do środka, a ja dosyć szybko zamknąłem za nami drzwi. Dziewczyna zrobiła tylko parę kroków w przód, by później odwrócić się do mnie przodem. Nie mówiła nic, czekała tylko na to, co ja powiem. Nie chciałem już tego przeciągać, ani owijać w bawełnę.
Muszę to zrobić.
- Odette, będę mówić szybko, bo jestem trochę zestresowany i nigdy tego nie robiłem. - Podrapałem się w tył głowy. Zestresowałem się wtedy i to cholernie. Momentami nawet się jąkałem, a temperatura mojego ciała prawdopodobnie podskoczyła w górę. Nie było już odwrotu. - Przepraszam cię, że dopiero teraz to zrozumiałem i pozwoliłem ci cierpieć, przez tak długi czas. - Pod wpływem chwili zdecydowałem się przed nią uklęknąć i złapać ją za dłonie. - Kocham cię i naprawdę bardzo nie chcę cię stracić. Zostań moją kobietą. Tylko moją.
Zrobiłem to.
< Odette? :D >
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz