A już tak dobrze się ułożyłam, już tak wygodnie mi się leżało. Czasem brakuje mi tu służek jak w starym, dobrym średniowieczu. Mimo, że nie lubię trzymać ludzi w niewoli (xd), to przydałaby mi się jedna. Może nawet jakaś ładniejsza. Nie dość, że w końcu mogłabym się na kogoś popatrzeć, to jeszcze by mi usługiwała. A droga z kanapy do czajnika była tak daleka. Jeszcze po drodze musiałam zgarnąć z szafki kubek do kawy. Musiałam podnieść jeszcze nieprzytomną rękę do góry. Lucyferze, dlaczego ja wstaję o takich godzinach nie używając w żaden sposób budzika. Tabletki nasenne nie działają, a ja mogę tylko pomarzyć o dziesięciogodzinnym stanie nieważkości. Podeszłam do denerwującego urządzenia i zalałam, wcześniej wsypaną do kubka, kawę. Nienawidzę kawy z mlekiem. Zabiera smak. Nie daje już takiego kopa. ,,Zwykła, czarna, bez cukru'' - nadal mam tą regułkę w głowie, kiedy ktokolwiek pyta o ten napój. Do tego używanie ekspresu do kawy wydaje mi się być rzeczą zupełnie niepotrzebną. Można zrobić kawę zupełnie samemu. Nie dość, że satysfakcja, to jeszcze automatycznie lepiej smakuje. Do tego ile pieniędzy na to idzie... Noelia, przestań się żalić. Oczywiście nie mogło się obyć bezwypadkowo. Moje namysły pt. ,,Jakie to ekspresy do kawy są straszne'' zmieniły się w wylanie wrzącej wody na dłoń trzymającą kubek. W takich momentach właśnie żałuję, że nie mam umywalki w kuchni. Dosłownie rzuciłam czajnik z powrotem na jego miejsce i pobiegłam do łazienki. Może nie z bólu, bo ciężko było mi go poczuć, ale nie mam zamiaru paradować z blizną na pół ręki przez moją własną nieuwagę. Chciałam już wbiec do łazienki, jednak plany pokrzyżowała mi klamka, która została w mojej dłoni. Nie zostało mi nic innego, jak tylko wyważyć drzwi. Barki mam jeszcze sprawne, więc wystarczyło porządne uderzenie i drzwi leżały na podłodze. Gratuluję Noelia, rozwalisz w końcu całą tą chałupę. No tylko szkoda, że razem z drzwiami poleciało trochę płytek lub jak kto woli - kafelków. Nie wiedziałam, że mam aż tak silne ręce... Nie przejmowałam się zniszczeniami i wbiegłam do pomieszczenia, bo ręka powoli zaczynała boleć. Jeżeli mnie to boli, to dla normalnie czującego człowieka byłby to ból nie do zniesienia. Na szczęście odkręciłam odpowiedni kurek. Dłoń piekła, a na jej zewnętrznej stronie pojawiło się trochę pęcherzy. No fajnie. Następna rana do kolekcji. Spojrzałam w lewo. No nie powiem. Drzwi wraz ze ścianą i klamką nie wyglądały za dobrze. Kolejne wydatki mnie czekają. Nie mogę się już doczekać jak kolejne tysiące znikną z mojego biednego portfela, który przez konie, nie był już tak wypełniony jak dawniej. A może po prostu zaczęłam żyć jak normalny człowiek i moje wydatki zrobiły się większe? Aj tam nie rozmyślaj nad pieniędzmi. Nie chciałam już patrzeć na zniszczenia. Zeszłam do kuchni i starłam resztę rozlanej wody z blatu. Podczas jakiegokolwiek ruchu dłonią dosłownie widziałam wszystkie tkanki mięśniowe. Najprawdopodobniej przez to, że skóra była strasznie cienka. Nie wyglądało to za ładnie, aczkolwiek ja takie widoki lubię. Nie chciałam jednak razić innych ludzi tą formą. Zawinęłam zwykłym bandażem. Nie nakładałam żadnych gazików na ranę, bo już wyobrażam sobie wyjmowanie pojedynczych włosków waty z wnętrza mojej skóry. Już czuję te przypadkowe ukłucia moich wnętrz przez pęsetę. Auć. Zawijanie na szczęście obyło się bez większych problemów. Wróciłam pod łazienkę i zabrałam kawałek kafelka, klamkę i połowę zawiasu. Trochę pewnie posiedzę sobie w sklepie, aby dobrać wszystko odpowiednio takie, jakie było... Zgarnęłam kluczyki ze stołu. Mój biedny Arteon dzisiaj troszeczkę popracuje. Dzięki władcom piekieł, miałam zatankowany samochód do pełna. Wczołgałam się do jego wnętrza. Jedynym problemem będzie fakt, iż kierować będę musiała jedną ręką, bo druga przy nawet delikatnym zgięciu boli jak głupia. No trudno. To miasto zobaczy dziś co potrafi Noelia, jeżeli chodzi o prowadzenia auta... To będzie samobójstwo. Wyjechałam z mojej cichej okolicy i wjechałam na wiecznie zatłoczone centrum. Korek to mało powiedziane. W pewnym momencie zgasiłam już samochód, odpaliłam najpierw kilka piosenek Iron Maiden, później Rammsteina, potem jeszcze trochę Lord of the Lost, a na koniec, tak żeby stworzyć wisienkę na torcie - Hatari. Widziałam wzrok jakiegoś faceta z sąsiedniego samochodu, kiedy główny wokalista dosłownie rwał sobie gardło. Otworzyłam szybę. I to był mój kolejny, dzisiejszy, życiowy błąd. Do samochodu wleciała mucha. Bezsilnie próbowałam ją zabić, jednak zaraz usiadła mi na udzie. Uderzyłam dość porządnie. Owad raczej już się nie podniesie, ale moja cudowna nieuwaga sprawiła, że uderzyłam ręką niezbyt sprawną. Teraz boli mnie nie tylko dłoń, ale i udo. Tak jest Noelia - najpierw zniszcz mieszkanie, a potem się zabij. Wreszcie ten cholerny korek się ruszył. Rozpędziłam się trochę. Nie było to z mojej strony mądre, bo nadal kierowałam jedną ręką. Byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że nagle zza sąsiedniego samochodu wyłonił się jakiś przechodzień.
- Kurwa mać! - krzyknęłam i ostro zahamowałam. Facet oczywiście był wpatrzony w telefon. Czy ci ludzie naprawdę interesują się w tych czasach tylko tymi dziwnymi ustrojstwami?! Czasem chciałabym wrócić do tego średniowiecza. Może w końcu ktoś by mnie docenił. Próbowałam jednak nie zwracać za dużej uwagi na tą roztrzepaną osobę i ruszyłam do sklepu budowlanego. Weszłam do środka przeciskając się przez tłum osób z telefonami i aparatami skierowanymi na mnie. No ludzie! Ja jestem zwykłym człowiekiem...
- Dzień dobry. Witamy w sklepie budowlanym ''Żuczek''. - powiedział mężczyzna. Widziałam go chyba dzisiaj. A no tak! To ten typ, który wpakował mi się przed maskę. No trudno. Będę starała się nie okazywać zdenerwowania.
- Potrzebuję kafelków takich jak ten, śrubek do tej klamki i dwóch zawiasów. - wyłożyłam wszystkie przedmioty na ladę. Facet od razu zaprowadził mnie do jakiejś alejki. Położyłam niezbyt sprawną rękę na półkę pod kafelkami. Brawo Noelia, już trzy życiowe błędy jednego dnia. Bijesz rekordy! Mężczyzna sięgnął po dwa kafelki. Może i były podobne, ale wzory ukazywały się mniej niż na moich płytkach. Miał już złapać za kolejną, kiedy to jedna z tych ostrokątnych rzeczy spadła wprost na moją rękę. Spojrzałam się z dość dużą pogardą na powoli przerywającą się skórę. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że bardzo cienka tkanka po prostu zalała się krwią, a co za tym idzie, przesączyła czerwoną cieczą bandaż i wcześniej wspomniany płyn dosłownie rozlał się na biedną podłogę. Miałam ochotę odrąbać sobie tą łapę, bo zaczynała mnie wkurwiać...
Cameronie?
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz