Strony

5 maj 2019

Od Sarah C.D Trace

        Gabriel był, jaki był. Po śmierci rodziców nawet nie miał czasu na żałobę, tylko zmuszony był wychowywać swoją młodszą siostrę. Wiedział, że ich aktualna relacja pod żadnym pozorem nie powinna tak wyglądać, ale nowe usposobienie chłopaka za bardzo weszło w życie, aby tak nagle zrezygnować z tego wszystkiego, co „ma". Sarah, żyjąca codziennie w pożerających ją wyrzutach sumienia, miała wrażenie, że życie ucieka jej między palcami, zupełnie tak, jak niegdyś uciekało ono Gabrielowi podczas opieki nad nią samą. Kiedy role się zamieniły, dziewczyna zauważyła z jak wielkimi problemami się borykał, ale skoro on nie chce się uratować, to ona nie zrobi tego za niego. Oskarżenie Gabriela o przemoc domową wywołały osłupienie, zarówo w nim, jak i w jego siostrze, bo przecież on kochał ją, a ona jego, tak? Byli, jacy byli, ale więzy krwi zobowiązywały i zawsze jakoś dawali radę, więc dlaczego tym razem miałobyć inaczej? On obiecał sobie, że jakoś to naprostuje, a ona nie wyciągnęła z tego żadnych wniosków, przyzwyczajona do faktu, że mimo jego gorących zapewnień, wszystko wraca na swoje poprzednie miejsce, choć Sarah widzi, że jej brat się stara, to uważa, że jednak za szybko odpuszcza, ale co ona może?
       Było późno kiedy wychodzili z komisariatu, a Sarah miała na głowie jeszcze oporządzenie koni w stajni oraz ugotowanie czegokolwiek do zjedzenia, bo Gabriel jadł jakby za trzech, a przy zgubionych kluczach od domu, ciężko o dostanie się do niego, tak więc musiała znosić jego ciągłą obecność w jej domu jeszcze przez jakiś czas, bo przecież go nie wyrzuci na ulicę, a on sam nie ma jak zapłacić za ślusarza.
        W głowie dziewczyny gotowało się od mieszanych emocji i niepokoju, czy jej brat może mieć jakieś problemy? Owszem, bywał porywczy, ale w życiu nie podniósł na nią ręki, chyba że do przytulenia. No, ale to także zdarzało mu się rzadko, sprawiał wrażenie, jakby ktoś miał go ukarać za okazanie emocji.
– Przepraszam... Chciałem zaspokoić swoje myśli, znaczy zapytać...Czy wszystko dobrze z panią? Czy rany na twarzy nie są spowodowane przez Twojego brata? Znaczy... - westchnął, przeczesując dłonią włosy. Widząc prześmiewcze spojrzenie palącego faceta, złapał go niespodziewanie za kark. - W ramach przeprosin, oferuje podwiezienie do miejsca zamieszkania – Sarah spojrzała krytycznie na swojego brata, wzdychając.
– Właściwie jestem tu samochodem, ale bardzo nie chcę nim wracać – powiedziała markotnie, patrząc w ziemię. Nie bardzo chciała okazywać słabość przed nieznajomym jej człowiekiem, jednak było już za późno, a ona sama była zbyt zmęczona, aby się targować i udawać samowystarczalną. – Więc skorzystam, jeśli to nie problem. Piłeś, Gabriel? – przeniosła niespodziewanie wzrok na swojego brata, oczekując na odpowiedź. Ten jedynie zgasił papierosa o pobliską ławkę, beztrosko się o nią opierając.
– Rano – wzruszył bezwiednie ramionami. – Jedno piwo.
        Skinęła głową, podając mu kluczyki wyjęte z kieszeni czarnej, dużej bluzy. Zaczęła grzebać zawzięcie w niedużej torbie, która ją przepasała od ramienia do biodra, po chwili wyjmując z niej portfel. Wręczyła mu sto avarów.
– Zjedz coś na mieście i odstaw przed dom auto, proszę – powiedziała. – Nie mam co ci dać na kolację.
        Ten tylko skinął głową, odchodząc. Schował ręce do kieszeni, a Sarah patrzyła jak wsiada do jej własnego Maserati, a następnie odjeżdża. Był dobrym kierowcą, o ile był trzeźwy. Nie żeby próbował jeździć po pijanemu, a przynajmniej do Sarah jeszcze takie informacje nie doszły, choć regularnie spłaca mandaty brata.
– Mieszkam dość daleko, więc tak naprawdę mogę równie dobrze wrócić autobusem – zaczęła.
– Jednak jest dość późna pora, a nie lubię mieć ludzi na sumieniu. Mogę wyglądać na zimnego skurwysyna, jednak pomagam ludziom w potrzebie. Dzisiejszy dzień i tak...dał mi w kość – stwierdził, wyglądając na poważnie zmęczonego życiem. Sarah miała wrażenie, jakby czuła się zupełnie tak samo, jak on.
– Coś o tym wiem – mruknęła bardziej do siebie, niż do mężczyzny, nieświadomie na niego spoglądając.
        Dziewczynę tego wieczoru nie trzeba było długo przekonywać, bo miała serdecznie dość tego dnia. Pozwoliła się poprowadzić na odpowiednie miejsce parkingowe oraz założyła okulary na nos, wsiadając do wnętrza auta.
– Może ci się wydawać, że to nie moja sprawa i nie moje zmartwienie, ale chciałam spytać, czy Gabriel nie będzie miał żadnych problemów? – westchnęła, siedząc na wygodnym fotelu w ciepłym samochodzie. Miała szczerą nadzieję, że nie zaśnie w samochodzie jakiegoś obcego, przystojnego mężczyzny, poznanego kilka godzin wcześniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz