Strony

25 maj 2019

Od Trace'a C.D Noelia

Dorosły facet w tamtym momencie odznaczył się największym debilizmem, chyba w całej historii istnienia policji. Bo który mądry człowiek odwiedza niedoszłego mordercę, w celu ugotowania mu obiadu? Odpowiedź jest jasna - żaden. Dodatkowo najgorsze było w tym to, że śmiali się w najlepsze, popijając jeden z mocniejszych, jak nie droższych alkoholi. Zawroty głowy odczuwane w tamtej chwili całkowicie psuły jego położenie. W każdej chwili mógł paść nieżywy na ziemię, a jego ciało odnalezione kilka dniu potem. Niehonorowa śmierć.  Musiał jak najszybciej wyjść na chłodne powietrze, tym samym odstawiając trunek jak najdalej. Dobrym wyjściem było dotlenienie płuc. O własnych siłach próbował wstać do pionu, tym samym dając znać Noelli, aby puściła jego ramiona.
- Moim skromnym zdaniem trunek należy… Do jednego z najlepszych, jakie zdołałem wypić w swoim krótkim życiu. Ale… - westchnął cicho, przecierając oczy wolną dłonią. - J-jednak wystarczająco dużo go wypiłem, a czeka mnie jeszcze powrót do domu.
- Tak szybko chcesz opuścić moje skromne progi, panie władzo? - zapytała, najpewniej w prześmiewczym aspekcie.  - Myślałam, że jesteś lepszym zawodnikiem.
- Proszę mi wybaczyć… Nie urodziłem się w bogatej rodzinie szlacheckiej, aby na co dzień mieć do czynienia z czymś… Takim?


Nie czekając na odpowiedź z jej strony, zdołał dojść do kanapy w celu zabrania paczki papierosów z kurtki. Potykając się o próg drzwi tarasowych, mógł wreszcie odetchnąć pełną piersią. Zamknięte pomieszczenie przyprawia go o swoiste uczucie duszności, co jeszcze bardziej podsycało działanie procentów w żyłach.  Siedząc na kamiennych schodkach, wpatrywał się w widoki. Konie pasące się na padoku zdziwiły go. Jednak mordercy mieli ciekawe zainteresowania, jakie praktykowali po przebywaniu wśród nieszczęśników. Często odpoczywając na komisariacie po długich przesłuchaniach ze szklaneczką whiskey, zastanawiał się co może siedzieć w głowach takich ludzi. Czy mordowanie zdawało się podnosić ich ambicje, czy same moralne? Czy może robili to dla rozgłosu? Każdy człowiek jak ich psychika wydawała się być odmienna. Ich życie wiele zdradzało, w większości opisując przyczyny. Więc dlaczego niewinna z pozoru blondi taka była? Tracił wiarę i chęć, aby się tego dowiedzieć. Chciał po prostu to zamknąć i żyć jak wcześniej.
Strzepał nadmiar popiołu z końcówki papierosa, zanieczyszczając powietrze i płuca. Sprawa głośnego mordercy zdawała się powoli cichnąć, wraz z wiadomością o złapaniu  jednego z najbardziej wpływowych typów. Jak i najbardziej tajemniczych, powiązanych z organizacją. Wiadomości, które nadeszły z prokuratury napawały go optymizmem. Gustaw pomimo pieniędzy, słabo dobrał sobie prawników. Przed sądem nie zrobili dobrego wrażenia, a wielo stronicowy pozew prokuratora generalnego zmywał sen z powiek już wielu oskarżonych.


~    *    ~

Cisza jaka panowała pomiędzy nimi nie przeszkadzała im pod żadnym względem, kiedy spożywali wspólny posiłek. Cała sytuacja była dość komiczna, wyciągnięta jakby z jakiegoś filmu. Dwójka wrogów po przeciwnych stronach wielkiego stołu, gdzie rzucane były gromiące prawie wyzywające spojrzenia. Żadne przez dużą dumę nie ugięło się, czekając na ruch przeciwnika, który może wręcz pogrążyć go. Trace jak podpowiadały mu jego maniery, przeprosił na chwilę. Na swoje nieszczęście w łazience musiał przemyć twarz wodą, tym samym dając odetchnąć zmęczonym oczom. Pomimo posiadania przy sobie okularów, nie chciał się ośmieszyć przy innych. Od początku był znany z braku tych nieszczęsnych obramowań, na rzecz ulubionego wynalazku, jakim okazały się być zbawienne soczewki.
- Ani. jednego. Słowa. - mruknął beznamiętnie, wręcz z dumą wchodząc w okularach. Usiadł na swoim dotychczasowym miejscu, łapiąc za szklankę wody z lodem. Musiał jak najszybciej powrócić do formy sprzed trunku,  aby przyzwoicie wrócić do domu. Nie zamierzał spędzać nocy w tej posiadłości, w której działy się… Nieprzyjemne rzeczy.
- Robisz za dużo problemów. - stwierdziła, odwracając głowę w bok, tym samym zasłaniając usta dłonią. - Jestem dobrze wychowaną damą, a maniery mam wprost nienaganne.
- Szkoda, że zainteresowania masz WPROST ZABÓJCZE…
- Twoi poprzednicy nie zdołali złożyć skargi, więc jest duża możliwość… Że poczuli satysfakcję, wręcz doskonałych przyjemności?
- Szkoda, że ŻADEN nie zdołał tego przedstawić OSOBIŚCIE. - wzruszył ramionami, tym samym uwagę skupiając na dźganiu widelcem niczemu winne warzywo.
- Dopiero teraz naszła mnie żałość, że nie pozbawiłam ciebie języka, nieudaczniku. - powiedziała z powagą, odrzucając na blat drewnianego stołu sztućce. Z tajemniczym błyskiem wstała z miejsca, opierając ręce na krawędzi mebla. - Miałam tyle planów… A jednak siedzisz tutaj. Nadużywając moją gościnność.
- Tym samym zepsułaś uroczą atmosferę, panienko… - odparł niewzruszony, wycierając kącik ust ściereczką. Pusty wzrok skierował na jej osobę, obracając w dłoni wcześniejszy obiekt zainteresować. - Masz piękne noże, Noellio. Po ich naostrzeniu i stanie można stwierdzić, że są ważnym aspektem gierek pewnego mordercy. Najmniejsze przejechanie po skórze, powoduje nacięcie naskórka.
Dla potwierdzenia swoich słów, przejechał ostrzem po wewnętrznej stronie swojej lewej dłoni. Nie żałował tego czynu, chciał wybadać tylko sytuację. Poznać reakcje długonogiej blondynki, dowiedzieć się czegoś więcej.
- Widok krwisto czerwonej posoki zawsze pięknie wyglądał na idealnej, nieskalanej niedoskonałościami skórze. Zawsze fascynowało mnie to, jak ciało reaguje na bodźce… Nie ważne czy ból, radość czy szczęście. - powiedział, pozwalając płynąć krwi na stół.
- Jawnie sobie pogrywasz ze mną, psie.
- Wręcz przeciwnie, panno Wunderbrischer. - oświadczył, uśmiechając się na swój specyficzny sposób. - Podtrzymuje tylko swoje stanowisko i obiekcje na temat świata. Nie mam zamiaru się kłócić, czy doprowadzić do rękoczynów.

Noellia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz