- Nawet nie pozwolisz mi zademonstrować, jak dobrym gospodarzem jestem? A chciałem udowodnić ludzkości, że chamski Phoenix ma serce. - westchnął teatralnie, zarzucając czystą koszulę w kratę na swoje ramiona. - Przecież nie puszczę cię o pustym żołądku na miasto, hm. Później będę mieć na sumieniu niewinną Sarah.
- Nie chcę w żaden sposób się narzucać… Wystarczająco czasu tutaj spędziłam. - powiedziała cicho, z czym mężczyzna miał dość wielki problem. Chyba nie dosłyszał niektórych słów, ale musiał przyznać jedno. Miała przyjemny dla ucha głos.
- Jest szósta rano, a większość sklepów jest pozamykana jeszcze. Zjemy śniadanie, siostra da tobie jakieś ubrania na przebranie. Podwiozę chętnie do centrum, bo mam sprawy do załatwienia. - jak gdyby nic zaczął kierować się do mieszkania. - Zapraszam! Żadna odmowa nie zostanie przyjęta.
~ * ~
Po zdaniu obiecanych czystych, rzadko noszonych rzeczy jego siostry pozostawił ją przed łazienką. Widok takiego stróża prawa w dobrym humorze był naprawdę nie częstym widokiem. Dość normalnym tylko dla najbliższych osób, a ich ilość mógł policzyć na palcach obu dłoni. Podśpiewując lecącą muzykę z radia, w najlepsze mieszał jajecznice z warzywami na patelni. Nie znał do końca aspektów, jakie preferował jego gość pod względem kulinarnym. Dlatego postawił najpotrzebniejsze rzeczy na stół. Chleb, wędliny, warzywa oraz naleśniki. Pełny asortyment. Jeszcze więcej możliwości do wykonania.Pogwizdując pod nosem udał się na górę, stając przed jaskinią siostry ciemności. Tym samym chciał dać jej nauczkę po tym, jak nocą szlajała się po mieście. Z kościotrupem, który bez broni dużo nie zdziała. Wchodząc od razu do środka skrzywił się, czując w powietrzu smród alkoholu. Morty, masz wpierdol, przeszło mu przez myśl, odsłaniając zasłony. Poranne rześkie powietrze szybko wparowało do pomieszczenia, pozwalając w miarę egzystować w tej norze.
- Witamy się, wstajemy i do roboty się bierzemy! Myślałem, że masz lepszy gust do ludzi, oczywiście po mnie. Ale ty...wybrałaś to coś. - odparł, bez ostrzeżenia ściągając kołdrę z ciała młodszej dziewczyny. - Jak ty wyglądasz...
- Pieprz się, Trace… Mam dzisiaj wolne, a mam zamiar go przeznaczyć na spanie… Z łaski swojej, spieprzaj.
- Pomyliłaś daty, skarbie. Ja mam dzisiaj wolne, a egzaminu na studiach nie mam zamiaru za ciebie pisać. - ostatnie słowa zadziałały niczym kubeł zimnej wody, wylany na jej głowę. Spokojnie mógł opuścić pokój, aby Cassiopeia mogła się na szybko wyszykować. Uwielbiał ich małe prowokacje. - Samochodu Jonasa nie weźmiesz, gdyż wczoraj go zabrał. Śniadanie czeka na dole.
- Przez jazdę autobusem nie zdążę na zajęcia. Zjem na mieście! - trzask drzwiami uświadomił go, jak bardzo liczył się czas. Czekając na ich gościa rozsiadł się wygodnie na kanapie, przełączając kolejne to kanały w telewizji. Popijając ze smakiem poranną kawę, zawiesił wzrok na programie o motoryzacji.
- Dziękuję za rzeczy. - usłyszał za sobą niepewny głos, kiedy O’Hara zeszła na dół z łazienki.
- Wiem. Co chciałaś właśnie powiedzieć. Śniadanie czeka na stole, zapraszam. - skinął dłonią, samemu prostując kości po wstaniu z kanapy. Musiał dzisiaj uwzględnić jakieś małe bieganie, bo z jego kondycja ostatnimi czasy było kiepsko.
Sarah?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz