Strony

25 cze 2019

Od Adama C.D Odette

    Pójście na spacer było dobrym pomysłem. Ba! Wręcz fenomenalnym, bo atmosfera w rodzinnym domu Odette powoli doprowadzała mnie do szaleństwa. Z jednej strony jej matka - Amy, która jest naprawdę spoko babką i momentalnie zdążyłem ją polubić. Na drugiej stronie medalu jest jej ojciec - Clayton. Jeden, wielki buc, który nie potrafi zaakceptować tego, że jego córka kogoś ma. Po części ja go rozumiem, jednak... ileż można? Od dawna już nie spotkałem się z taką ignorancją. Mężczyzna na wszystko, co dotyczyło mnie, był obojętny. Próbował się uczepić we mnie wszystkiego, co się da. Tego, że mieszkam z rodziną i tego, że jestem troszkę starszy od Odette, co powoli doprowadzało mnie do szewskiej pasji.
    Jednak na tym spacerze już było lepiej. Poznałem okolice jej miasteczka, a raczej dzielnicy, w której mieszkała i miałem okazję nawdychać się świeżego powietrza. Przechadzka naprawdę nam się udała. Nie powiem, jak na razie to była najlepsza część tego wyjazdu. O tym, czy warto było tu przyjeżdżać, przekonamy się potem.
    Oczywiście, że warto było. W końcu poznałem jej rodziców!
    Szczerze mówiąc, to nie narzekałbym, jakbym nie poznał jej ojca. Byłoby to dla mnie wręcz zadowalające. Zaoszczędził bym tyle nerwów i stresu, że szok.


    Wracając do spaceru, w międzyczasie natrafiliśmy na koleżankę mojej dziewczyny. Prawdopodobnie chodziły razem do tej samej klasy. Może w podstawówce, może w liceum, ale prędzej stawiałbym na liceum. Dziewczyna sama w sobie była ładna, co mnie szczególnie nie dziwiło. Większość kobiet, które kręcą się w pobliżu Odette i się z nią przyjaźnią, nie grzeszą urodą. A szczególnie sama Odette. To dla mnie istny anioł.
    A najbardziej kocham jej uśmiech.
     - A to kto? - Do moich uszu dotarło bardzo znaczące pytanie. Tylko ono mi zapadło w pamięci, bo jakoś szczególnie nie skupiałem się na rozmowach, które nie były prowadzone bezpośrednio ze mną. Jak zwykle siedziałem we własnym świecie.
    Zastanawiałem się, co najbardziej pasuje do dziczyzny.
    Może szpinak? Nigdy jeszcze nie próbowałem faszerować dzika szpinakiem. To może być ciekawe połączenie.
    Poczułem gwałtowne szturchnięcie w ramię, na które syknąłem zaskoczony i od razu spojrzałem się po twarzach moich rozmówczyń. Nie powiedziałem jednak nic, bo całkiem straciłem wątek. Chwilę później jednak usłyszałem łagodny głos mojej dziewczyny.
     - To mój chłopak, Adam - powiedziała z uśmiechem do koleżanki, otaczając moje ramię swoimi rękami i delikatnie się do niego przytuliła. Spojrzałem na nią ze zmarszczonymi brwiami. Przez chwilę poczułem się jak eksponat w muzeum. Chociaż, nie powiem, Odette ma się czym chwalić. Jednak z jej wyglądem i charakterem, mogłaby wyrwać praktycznie każdego. A moje serce już naprawdę mocno trzyma w swoich szponach.
     - To ja - parsknąłem cicho, podając rękę naszej rozmówczyni. - Adam Lancaster, miło poznać. - Uśmiechnąłem się do niej szeroko, na co ta odparła tym samym. Możliwe, że gdy nasze dłonie się zetknęły, ta zadrżała.
    Wiedziałem, że dobrze działam na kobiety, ale że aż tak?
    Chryste Panie, Adam, ostatnio stałeś się wyjątkowo narcystyczny. Nawet aż za bardzo narcystyczny.
     - Clary Foster, mnie również - odwzajemniła mój uśmiech, jednak lewy kącik ust lekko jej drgał. - Gdzie poznałeś Odette? W bibliotece? - zachichotała. Wyraźnie to miał być żart, którego nie załapałem.
    Może dlatego, że jeszcze nigdy nie spotkałem jej w bibliotece. Co prawda widzę w jej rękach często dużo książek do biologi. Na przykład raz przykuła moją uwagę książka o chorobach przenoszonych drogą płciową. Pamiętam, że kazałem ją wtedy Odette porządnie prześledzić, żebyśmy wiedzieli, co może się nam przytrafić.
    Stare dzieje, jeszcze wtedy nie byliśmy w związku.
    Boże, jak ten czas szybko leci.
    Ciekawe, kiedy wpadniemy?
    Nie, jednak nie chce o tym myśleć, to ciężki orzech do zgryzienia.
    Albo jeszcze lepiej, dzieciak. HA!
    Nie, przestań Adam, ten żart był słaby.
    Jak i z resztą wszystkie inne.
     - Nie, poznaliśmy się w mojej restauracji - odpowiedziałem otwarcie, obejmując Odette w pasie i przyciągając bliżej siebie. Chciałem w ten sposób zaznaczyć, że jestem zajęty, a dziewczyna ma już do kogo nocami się przytulać.  Nie znałem w końcu zamiarów tej dziewczyny. Mogła ona też lecieć na Odette. Różne dziwne rzeczy się zdarzają.
     - Masz restauracje? - Otworzyła szeroko oczy. - No nie powiem, nieźle się ustawiłaś, Odettko. - Puściła do niej oczko. - Pracujesz w niej? - Tym razem to pytanie strikte było skierowane do mojej dziewczyny. W tym samym momencie poluźniłem swój uścisk, bo wyraźnie poczułem, że dziewczyna chciała by się z moich objęć na chwilkę wydostać.
    Odette energicznie pokiwała głową.
     - Jasne, że tak. Gdybym tam nie pracowała, to może moja okazja do poznania się z nim bliżej, byłaby nikła.
    Później nadeszła kolejna fala pytań i rozmów, ktore w większym stopniu wcale mnie nie dotyczyły, więc można powiedzieć że ponownie odpłynąłem statkiem w mojej głowie na inny ląd, do którego dostęp miałem tyko ja sam.
    Tym razem kontynuowałem moje przemyślenia dotyczące dziczyzny ze szpinakiem. Cholera, ja naprawdę zastanawiam się, jak to mogłoby smakować.
    Pewnym jest to, że jak wrócimy do domu, to muszę to przygotować.
    MUSZĘ.
    Tak, i ja zawsze myślę o jedzeniu. Nie tylko w takich sytuacjach.
    Jeszcze przez chwilę tu postaliśmy i pogawędziliśmy (znaczy Odette rozmawiała, ja siedziałem cicho, jak na prawdziwego faceta przystało) sobie z jej koleżanką, by później znowu odejść w siną dal. A raczej wrócić, tam, skąd przyszliśmy - do domu jej rodziców. Mojej klatki, w której musze się zastanawiać nad każdym kolejnym krokiem, by nie wypaść przy nich źle.
    Gdy wróciliśmy do domu, wybiła godzina dziewiętnasta. Oczywiście umówiłem się już z jej mamą, że to ja przygotuję ten posiłek. Dlatego też Odette poszła na górę się umyć, zostawiając mnie samego sobie z jej rodzicielką, a ja nie czekając na zachętę, zabrałem się do pracy. Po chwili zastanowienia stwierdziłem, że omlet z pomidorami i szpinakiem będzie idealny [wiem, że nie lubisz pomidorów, ale ja je uwielbiam i tak, zjadłabym szpinak, najlepiej z takim dobrym mięskiem, o Boże].
    Zrobienie omletu dla każdego z osobna zajęło mi jakieś dwadzieścia minut, gdzie moja dziewczyna w tym czasie zdążyła się ogarnąć, a przynajmniej tak z grubsza, co i tak było jej rekordem. Doskonale wiedziałem, że Odette uwielbia siedzieć w łazience i moczyć się w gorącej wodzie, najdłużej, jak tylko by mogła.
    Niestety, koniec tego dobrego. Nadeszłą ta chwila, by zaspokoić żołądek.
    Jak miałem w zwyczaju udekorowałem każdy talerz z osobna bazylią i rozłożyłem na stole, gdzie wszyscy już siedzieli. Dopowiedziałem oczywiście standardowe "smacznego" i wszyscy zabraliśmy się do jedzenia.
     - Muszę przyznać. - Po niecałej minucie od rozpoczęcia posiłku, usłyszałem głos pana Blackwella. - Gotować to ty potrafisz.
    Uśmiechnąłem się porozumiewawczo do Odette.
    Udało mi się w czymś zaimponować jej ojcu!


< Odette? c: >

+10PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz