Po kilku minutach wstaje, omiatając wzrokiem spojrzenie. Jego sypialnia... cóż, teoretycznie jego sypialnia, bo śpi w niej tyle, co nic, jest usłana brudnymi ubraniami, pustymi opakowaniami po piwie i pizzy oraz skrawkami jakichś podartych dokumentów, które zapewne są ważne. Tylko podarte. Zerka na telefon, który nadal nie jest naładowany, po czym podłącza go do prądu, nie patrząc na wyświetlacz. Wie, że przywita go smutna tapeta przedstawiająca roześmianą, dwunastoletnią Sarah na gniadym kucyku z pucharem w uniesionej ręce, uśmiechniętych, zapewne przepełnionych dumą rodziców stojących obok oraz jego, gdzieś daleko w tle, obrażonego na cały świat. Pamięta ten dzień jakby był wczoraj, jak i najlepszą imprezę tego stulecia, która go omija na rzecz zawodów siostry. Teraz wie, że to wszystko nie jest ważne i cieszy się, że wtedy nie zjawił się u znajomych. Większość z nich, pijanych, zabrała policja, a ich rodziny musiały płacić wysoką kaucję.
Bierze białą, czystą, za dużą na niego koszulkę, zwykłe spodnie, bieliznę, po czym idzie pod prysznic. Woda spływa po nim, na dół, wprost do brodzika, znikając następnie w odpływie, a chłopak jedynie stoi z zamkniętymi oczami, ledwo oddychając pod wodą. Ma wrażenie, że nadal jest brudny i niewypoczęty, tego dnia po prostu chciałby zostać w łóżku, ignorując nieprzyjemny, nieświeży zapach domu. Z tyłu głowy ma goniący go ogrom problemów, terminów i długów, więc wie, że nie może sobie pozwolić na żadną przerwę. Wychodzi spod prysznica na śliskie płytki, tworząc rozległe kałuże, których jednak oczywiście nie zamierza wytrzeć. Przygląda się swojemu odbiciu w lustrze, zauważa podbite oko, rozległą ranę od brwi do skroni, swój zmęczony, pełny cierpienia wzrok zasnuty mgłą oraz ziemistą, niezdrową cerę. Z otępienia wyrywa go dzwoniący telefon, więc obwiązuje się ręcznikiem wokół pasa i zmierza w stronę podłączonego do ładowarki telefonu.
– Halo? – słyszy swój zimny, obojętny głos odbijający się w słuchawce. Widocznie jego rozmówca ma uszkodzony telefon. Albo on sam. To obojętne.
– O’Hara – słyszy witającego go mężczyznę. Przymruża oczy, przez krótką chwilę nic nie mówiąc. Dobrze wie, że ten gość zwiastuje problemy i na pewno nie dzwoni do niego z gorącymi, serdecznymi pozdrowieniami z wysp. – Twoje... zamówienie – chłopaka skręca, gdy słyszy określenie dla Lucille, które pada z ust zbira. – Zostało skutecznie przyspieszone, bo potrzebujemy pieniędzy na teraz. To nic specjalnego, po prostu dziewczyna jest już u nas – Gabriel niemalże czuje, jak jego oczy ciemnieją ze złości, krew szybciej przepływa, a dłonie mimowolnie układają się w pięści.
– Jak to, kurwa, u was? – oddycha ciężko. Dobrze wie, jak tragicznie wygląda sytuacja ze strony Lucille. Przecież nie powiedział jej praktycznie ani słowa o tym, jak ma wyglądać jej porwanie, jak ona sama ma się zachować, co mówić, czy cokolwiek mówić. – Wydałem jakiekolwiek polecenie?
– No, nie, ale... – zaczyna.
– Więc chyba to znaczyło, że jeszcze nie chcę dziewczyny, tak?! – wrzeszczy, odrobinę tracąc nad sobą kontrolę. Wolną ręką strąca lężącą na biurku książkę.
– Nie rozumiem, to mamy ci ją przetrzymać? – pyta głupio, na co Gabriel prycha w złości.
– Mieliście jej nawet nie porywać. Nic jej nie jest? Jest przytomna?
– Tak, właśnie się obudziła. Cała i zdrowa.
– Cudownie – ironizuje. – Przynajmniej tego nie spieprzyliście. Możesz pomarzyć o pełnej zapłacie. Będę u was do piętnastu minut. Dziewczynie ma nie spaść nawet włos z głowy, nie ważcie się jej dotknąć – kończy połączenie, w między czasie szybko się ubierając. Nie chce tracić ani sekundy, dlatego łapie w pośpiechu saszetkę z wyliczonymi pieniędzmi, telefon, kluczyki do samochodu oraz do domu, a następnie wybiega z mieszkania. Każda sekunda w takiej sytuacji jest dla niego cenna i nie chce tracić czasu, dlatego po drodze łamie wszystkie możliwe przepisy, w tym jazdę pod prąd oraz przekroczenie prędkości o prawie sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę.
Kiedy stoi przed budynkiem, ma wrażenie, że czas wlecze się niemiłosiernie, a gdy porywacz Lucille wreszcie otwiera mu drzwi, ten przepycha się, aby wejść do środka.
– Wow, spokojnie, O’Hara, bo jeszcze pomyślę, że się zakochałeś – śmieje się.
– Cokolwiek. Po prostu nie lubię, gdy ktoś za bardzo ingeruje w moją własność – warczy, rozglądając się za dziewczyną, a kiedy nigdzie jej nie zauważa, rozkazuje mu go do niej zaprowadzić, co ten bez słowa wykonuje. Najwyraźniej czuje się wystarczająco zagrożony, aby wykonać polecenie Gabriela. Pewnie ma nadzieję, że zyska tym kolejne pieniądze, niestety, jak wiadomo, przelicza się.
– Proszę bardzo. Cała i zdrowa – Gabriel spogląda na wiotkie ciało dziewczyny, leżące na starej, zatęchłej kanapie. Jej ręce i nogi zostały związane liną, a usta potraktowane taśmą. Mimo to, mężczyzna nie widzi żadnych obrażeń na jej ciele, gdy klęka obok, patrzy na jej twarz i mimowolnie odrzuca pasmo włosów opadające na jej zamknięte oczy.
– Miała być przytomna – odzywa się po chwili, wstając.
– Widocznie zasnęła, też mi coś.
– Równo osiemset tysięcy – Gabriel podaje mu czarną saszetkę wypełnioną po brzegi banknotami, po czym wraca do Lucille. Bierze ją delikatnie na ręce, a przynajmniej stara się, aby było to w miarę delikatne, po czym mija porywacza, kierując się do samochodu. Kładzie fotel pasażera, układa na nim bezwładne ciało dziewczyny, zapina je pasem, po czym zasiada za kierownicą, wkładając kluczki do stacyjki. Nie ogląda się za siebie, po prostu odjeżdża spod domu, co jakiś czas obrzucając spojrzeniem nadal śpiącą Lucille. Nie wie, co w tej chwili czuje. Jego uczucia rozszarpują się nawzajem przez brak zrozumienia, a serce rozdziera na pół, kiedy chłopak czuje coś, czego nigdy nie czuł i czego najzwyczajniej w świecie nie potrafi zidentyfikować. Kątem oka spogląda do tyłu, słysząc policyjną syrenę i pojazd zajeżdżający na posesję, na której kilka minut temu stał, wykupując z rąk porywaczy Lucille. Uśmiecha się mimowolnie, wiedząc, że tym razem policjanci zrobią porządek z nielegalnym handlem ludźmi, ma także nadzieję, że nie czepią się akurat jego. Słyszy zduszony jęk po swojej prawej stronie, a kiedy patrzy na dziewczynę, jego zmęczony wzrok spotyka się z jej, pełnym niezrozumienia.
+10PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz