Gdy Amy wylądowała na ziemi Książę od razu ruszył w moją stronę i zaczął prychać w stronę zwierzaków dziewczyny. Zrobiłem kilka kroków w stronę kobiety i ukląkłem obok niej. Spadła na plecy więc ma trudności z oddychaniem. Przytkało ją. Złapałem ją w pasie i podniosłem do pozycji siedzącej. Poklepałem lekko po plecach by mogła lepiej oddychać. Ta krztusiła się powietrzem jednak powoli łapała go coraz więcej.
- Oddychaj, spokojnie - powiedziałem, mój wzrok odnalazł Księcia, który stał w odległości i przyglądał się dziewczynie zdziwiony. Zapewne myślał czemu nie jest na jego grzbiecie. Przecież sekundę temu była.
- Zobacz on też jest przestraszony całym zjawiskiem. Nic ci nie będzie. Oddychaj - mówiłem do niej by ją uspokoić. Działało. Zobaczyłem jak Cezara, który idzie w naszą stronę. Książę skulił uszy, ale lis nie zwracał na niego uwagi. Jęknąłem przeciągle. Wiedziałem, że może się znów to źle skończyć. Książę spojrzał na mnie przestraszony i cofnął się parę kroków do tyłu. Bał się nowego zwierzaka. Nigdy go tutaj nie widział więc było dla niego to coś nowego. To tylko zwierzęta. Nie wiedzą co i jak. Lis przyszedł do Amy, która oddychała już normalnie.
- Co cię boli? - zapytałem dalej patrząc na konia by ten nic nie zrobił.
- Plecy, trochę głowa - rzekła masując ją.
- Okey nie jest źle. Na drugi raz pamiętaj, że w takiej sytuacji pochylenie się i łapanie szyi jest najbardziej niebezpieczną rzeczą jaką możesz zrobić. Odchylasz się wtedy do tyłu. Koń ma wtedy większe obciążenie - powiedziałem do niej.
- Nie będzie raczej drugiego razu - rzekła przerażona. Jej głos był cichszy niż zawsze. Niestety ale tak to już jest.
- Poczekaj zaprowadzę Księcia do boksu. Zaraz i tak będę musiał wziąć kilka koni na rozruszanie. Dziś nie mam jazd, a konie muszą chodzić - powiedziałem bardziej do siebie niż do niej. Dziewczyna skinęła głową - Nie wstawaj - dodałem jeszcze. Podszedłem do konia i złapałem za jego wodzę. Poklepałem go po szyi by się trochę uspokoił i ruszyłem z nim w kierunku stajni. Odstawiłem go do boksu. Zdjąłem z niego cały sprzęt i odłożyłem je tuż obok boksu, który zaraz zamknąłem.Wróciłem do Amy, która mimo moich uwag wstała na nogi.
- Nie powinnaś tak szybko wstawać - powiedziałem do niej, a ona machnęła dłonią.
- Jest lepiej - rzekła, a ja skinąłem głową.
- Chodź do domu. Zrobię ci herbaty i dam przeciwbólowe - zażądałem. Dziewczyna podeszła do mnie i ruszyła w stronę budynku. Ruszyłem za nią pilnując gdyby coś się stało.
- Wybacz, powinienem go trzymać za wodzę, ale po prostu było to za szybko - powiedziałem chcąc się wytłumaczyć z zaistniałej sytuacji.
- Rozumiem - rzekła jedynie. Westchnąłem i przyśpieszyłem. Dobrze, że nic poważnego się nie stało.
~~~~**~~~~
Amy po dwóch godzinach stwierdziła, że chce iść ze mną zobaczyć do koni. Oczywiście część została wypuszczona na padok, a część, która na nim była zabrana do boksów. Książę znów został wypuszczony na padok i cieszył się z zaistniałem sytuacji.
- Muszę wziąć je na trening. Zacznijmy Od Bossa - rzekłem kiedy przechodziłem obok jego boksu. Sprzęt konia był tuż obok jego boksu. Wyprowadziłem gniadego wałacha. Był razy szlachetnej półkrwi. Dość ciekawy koń. Tylko pewne siebie osoby na nim jeżdżą ze względu na jego charakter. Jest uparty, a nieraz nawet podgryza w czasie jazdy. Wyczyściłem go, a Amy się przyglądała. Był brudy, ale co się dziwić był na padoku. Kuch i piach leciał z całego konia. W końcu wyczyściłem mu kopyta i założyłem cały sprzęt. Zdjąłem z niego kantar i wyprowadziłem go na ujeżdżalnie. Tuż obok mnie szła dziewczyna.
- Ten też jest taki spokojny? - zapytała, a ja pokręciłem głową.
- Ten nie jest już taki spokojny - odpowiedziałem i spojrzałem na nią kątek oka, ta jednak zasłaniała się włosami.
- Jak coś dzwonię po karetkę - zażartowała jednak ja nie mogłem się zaśmiać. Wprowadziłem konia na ujeżdżalnie i wsiadłem na niego od razu z ziemni.
Amy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz