Zauważyłem, jak przez twarz dziewczyny przemknął cień zdziwienia. Widać było, że nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji. Nie powiem, jeszcze parę miesięcy temu również nie potrafiłbym uwierzyć w taki rozwój wydarzeń. Ja i narzeczona. To brzmiało jak jeden wielki żart. Wątek wyciągnięty wprost z telenoweli. A jednak okazał się on być prawdą. Tak czy inaczej, niezaprzeczalne jest to, że ten czas musiał kiedyś nadejść.
- Narzeczona? Co się stało, że zdecydowałeś się tak szybko i tak nagle ustabilizować?
- Nie ja zdecydowałem - rzuciłem, opierając się ramieniem o framugę drzwi, jeszcze bardziej hamując dopływ światła do pomieszczenia. - Tylko moja matka. Ta relacja to czysta formalność.
- No tak, formalność - mruknęła.
- To nie powinno ci teraz przeszkadzać. - Zmarszczyłem brwi, jeszcze bardziej przyglądując się jej twarzy.
- Nie przeszkadza - odpowiedziała, na co prychnąłem kpiąco.
- Akurat. - Uśmiechnąłem się z przekąsem. - Poza tym dogadujemy się z Audrey. Może coś z tego będzie - dodałem po chwili.
- Och, naprawdę? I przyszedłeś tu, żebym była świadkową na twoim ślubie? - Spojrzała na mnie, a ja momentalnie uchwyciłem jej spojrzenie. Ten jeden, drobny ruch spowodował, że Althea od razu uciekła ode mnie wzrokiem, co tylko wznieciło niewielki uśmiech na mojej twarzy. Przez te parę tygodni zdążyłem zapomnieć, ile rozmowa z tą kobietą dostarcza mi rozrywki.
- A co, chcesz nią być? - uniosłem jedną brew, krzyżując ręce na piersi.
- Jeszcze czego - parsknęła, lustrując mnie swoim uważnym spojrzeniem. - Nie zamierzam być nawet gościem na twoim ślubie, a co dopiero być świadkową - prychnęła z pogardą.
- Jasne - uśmiechnąłem się przebiegle i wszedłem głębiej do pomieszczenia. Mój ruch spowodował jej gwałtowny krok do tyłu. - Chcesz oszukać mnie czy siebie?
- O co ci chodzi, co? - unosi jedną brew do góry, krzyżując ręce na piersi. Mimo mroku, który panował w całym pokoju, doskonale widziałem zarys jej postaci. A najbardziej widocze były oczy, na które padała niewielka stużka światła. - Po cholere w ogóle tu za mną przylazłeś? Wracaj do swoich znajomych i cudownej narzeczonej - rzuciła do mnie wręcz z wyrzutem, na co ja odpowiedziałem jej zatrzaśnięciem za sobą drzwi. Przez huk dziewczyna lekko odskoczyła do tyłu i biodrem uderzyła w stos pudeł, przez co cała ich zawartość wysypała się na ziemię. Po dźwięku spostrzegłem, że były to dokumenty. - I widzisz co zrobiłeś?! - zarzuciła mi, na co ja odpowiedziałem parsknięcem. Jej głos drżał. Mogłem się zorientować, że nie jest do końca zadowolona z sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy.
Po chwili w całym pomieszczeniu zapadła cisza. Słychać było jedynie cichy szelest naszych oddechów. Staliśmy nieruchomo, wpatrując się w siebie nawzajem. Każdy czekał na ruch tego drugiego. Sekundy mijały, a my mieliśmy wrażenie, jakby czas zwalniał. Każda chwila coraz bardziej się dłużyła. Spokój tego momentu przerwał jednak drżący głos Althei.
- Na co czekasz? Wynocha - burknęła, siląc się na stanowczy ton, jednak z moich ust poraz kolejny wydostało się parsknięcie. Nigdzie nie zamierzałem wychodzić.
- Czasami naprawdę za dużo gadasz - szepnąłem, podchodząc do niej i bez żadnych zbędnych ostrzeżeń złapałem ją za ramię, przyciągając do swojego torsu. Chwilę później moje usta zachłannie zatapiały się w jej, a moje ciało pod wpływem impulsu przycisnęło ją do ściany. Gwałtownym ruchem wepchnąłem swoje kolano między jej nogi. Przez pewien moment dziewczyna nie reagowała na to, co się właśnie stało, jednak nie minęła dłuższa chwila, kiedy ta zarzuciła mi ręce na szyję i przyciągnęła mnie bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. Czas jeszcze bardziej zaczął się wydłużać, a ja miałem wrażenie, że ten pocałunek twa wiecznie, lecz ani ja, ani ona nie zamierzaliśmy go przerywać. Brnęliśmy w to dalej. W momencie gdy dziewczyna wsunęła swoją dłoń pod moją koszulę, poczułem się, jakbym właśnie dostał pozwolenie na zrobienie kolejnego kroku. Zsunąłem jedną rękę z jej pleców prosto na jej pośladek i mocno ją tam zacisnąłem, na co kobieta jęknęła w moje usta. W dalszym ciągu nie protestowała, a ja ani trochę się nie hamując, drugą dłoń włożyłem pod jej koszulkę, podwijając ją nerwowo do góry. Delikatnie gładziłem gładką skórę na jej brzuchu, powoli przesuwając ręke coraz wyżej w stronę piersi.
- Czemu my to robimy? - wyszeptała w momencie, gdy zsunąłem swoje usta na jej szyję, składając tam masę pocałunków. Przez chwilę zignorowałem jej słowa, przygryzając delikatnie skórę na jej obojczyku, jednak w momencie gdy odsunąłem usta od jej szyi, cicho szepnąłem jej do ucha.
- Widocznie się za mną stęskniłaś, bo nawet nie protestowałaś - wymruczałem jej do ucha, zaciskając mocniej palce na jej pośladku.
Tym zdaniem zniszczyłem wizję nocy spędzonej z Altheą.
Dziewczyna szybko wybudziła się z transu, w jaki wprowadziły ją moje pocałunki i mocnym ruchem dłoni próbowała mnie od siebie odepchnąć. Ze swoją siłą by sobie ze mną nie poradziła, jednak pomogłem jej w tym i sam odsunąłem się o krok.
- Ani kroku dalej, gnoju - syknęła, poprawiając koszulkę, na co ja parsknąłem cichym śmiechem.
- I mówi ta, która jeszcze chwilę temu z chęcią oddałaby mi się nawet na tym biurku - wskazałem ruchem głowy na mebel, który stał po naszej lewej stronie.
- Wal się - prychnęła i w momencie, gdy poprawiła swoje włosy, otworzyła drzwi i bez żadnego następnego komentarza wyszła z pomieszczenia. Nie zamierzałem od niej odstawać i szybko wymknąłem się z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Nim zdążyła odejść ode mnie na dłuższą odległość, bez ostrzeżenia złapałem ją za nadgarstek i ponownie przycisnąłem ją do ściany, po raz kolejny kradnąc jej podałunek.
Ponownie go odwzajemniła, lecz tym razem to ja przerwałem tę przyjemną pieszczotę i kładąc swoje ręce po obu stronach jej ciała, uniemożliiwłem jej jakąkolwiek ucieczkę.
- Jakiego epitetu jeszcze użyjesz w moją stronę, hm? - uniosłem jedną brew, a kąciki moich ust momentalnie powędrowały do góry.
Warknęła mi prosto w twarz i spróbowała się wyswobodzić, na co bez zastanowienia jej pozwoliłem. Takie podchody z Altheą to świetna rozrywka. Dają mi gwarancję, że pewnego dnia znowu wyląduje w moim łóżku.
Niektórzy mogą myśleć, że po tym, co usłyszałem od matki, się zmieniłem. Jednak no cóż, nie udało się, jak mi przykro. Mimo tego, że puściłem Altheę wolno i zamierzam za niedługo brać ślub, to wcale nic nie musi znaczyć. Tamtego wieczoru dając kopertę Althei, wiedziałem, że ona kiedyś do mnie wróci. A teraz proszę - stoi wręcz na wyciągnięcie ręki.
Zanim wyszedłem z powrotem na salę, poprawiłem marynarkę i wygładziłem delikatnie pogniecioną koszulę. Jednak zamiast wrócić do towarzystwa, które już swoją drogą powoli zaczęło grać w pokera bez gospodarza, to ja wolałem podejść do baru i poprosić kobietę o jeszcze jedną szklankę whiskey.
- Tyler. - Dziewczyna zaczęła cicho po dłuższej chwili ciszy, na co ja podniosłem na nią wzrok. - Bo ja coś u ciebie zostawiłam - dodała ciszej.
Kiwnałem głową.
- Co to jest? Przywieźć ci to, czy sama chciałabyś tego u mnie poszukać? - spytałem.
Miałem szczerą nadzieję, że wybierze drugą opcję.
< Althea? >
+10 PD
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz