- Być może, ale jesteś praktycznie niepełnosprawny. I tak muszę dzisiaj
coś zrobić, a w lodówce mam prawie pustki. Na co masz dzisiaj ochotę?
Pójdę do sklepu, a potem przyjadę do ciebie. Więc? - zapytała, a ja wywróciłem oczami.
- Nie jestem aż tak niepełnosprawny jak myślisz - rzekłem i uśmiechnąłem się lekko gdy Verona drasnęła moją stopę, wydałem cichy syk bólu.
- Tak, słyszę - powiedziała, a ja prychnąłem z lekkim uśmiechem.
- Nie ważne. Prosiłbym o kurczaki - powiedziałem z lekkim uśmiechem, dziewczyna zgodziła się i pożegnała mówiąc, że będzie u mnie najszybciej jak może. Westchnąłem mimowolnie, a uśmiech nie schodził mi twarzy. Dziewczyna zachowała się bardzo... miło? Nie do końca było to te słowo. jednak najbardziej pasowało. Po prostu zrobiło mi się lepiej. Przez jeden głupi telefon. Wziąłem do ręki papierosy i odpaliłem jednego. Brakowało mi tego posmaku tytoniu. Cudowny smak i relaks jaki wywoływał jeden mały papieros. Oparłem się o kanapę i zamknąłem oczy odprężając się. Nasza mnie myśl jakie miałem szczęście. Samochód mógł jechać szybciej. Mógł walnąć w drugiej strony. Ale zarazem jakie mam nieszczęście. Mogłem jechać szybciej albo wolniej i nie doszłoby do takiego zderzenia. Gdybym pojechał inną drogą byłbym teraz w zupełnie innym miejscu i w innym stanie fizycznym. Nie ma złotego środka. Westchnąłem i zaciągnąłem się papierosem. Nie ważne... było minęło nic nie mogę zmienić. Trzeba przeboleć ten okres i wrócić do życia. Nie można się opierdalać. Wyrzuciłem niedopałem do popielniczki i chwyciłem za laptopa chcąc opłacić rachunki oraz opłacić swoich pracowników. Kilka kliknięć pozbawiło mnie kilku tysięcy. Westchnąłem i sięgnąłem po kolejnego papierosa. Odpaliłem go i włączyłem sobie jakiś serial na odstresowanie. Chciałem wreszcie odpocząć. Powiecie teraz przecież tyle czasu leżałeś! Jednak odpoczynek w szpitalu to żadne zbawienie. Wolałem pracować. Chciałem wrócić do pracy. By korzystać z odpoczynku. Chciałbym iść na imprezę i potańczyć jednak fakt tego, że wszystko mnie bolało mówił jedno: siedź na dupie i nie pierdol. Westchnąłem i wziąłem do dłoni cole leżącą na stole. Sprawiło mi to lekki ból jednak zagryzłem wargi i nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Upiłem napój jednak tym razem położyłem go bliżej niż wcześniej. Kiedy usłyszałem dźwięk dzwonka zamarłem. Muszę wstać. Ja muszę wstać. O ja pierdole. Jak. Poczekaj. Chwila. Kurwa. Kiedy chwyciłem już kule usłyszałem jak drzwi się otwierają. No tak mam furtkę. No i drzwi były otwarte. Odłożyłem kule na miejsce i zatrzymałem odcinek. Dopaliłem papierosa nim Amy weszła do salonu.
- Hey. Jak się czujesz? - powiedziała, a ja wzruszyłem ramionami.
- W sumie bywało lepiej - rzekłem i oparłem się o kanapę jeszcze bardziej. Zamknąłem na chwilę powieki by otworzyć je znów gdyż Amy usiadła obok mnie. Zaciekawiony spojrzałem w jej kierunku.
- Zaproponowałbym ci herbatę albo kawę ale niestety nie bardzo mógłbym ją zrobić - powiedziałem, a ona uśmiechnęła się lekko. Westchnąłem i spojrzałem na Verone, która czekała na moją zgodę.
- Wskakuj mała - rzekłem, a suczka zajęła miejsce tuż obok mnie. Położyła swój pysk na mojej nodze i patrzyła na mnie swoim ślepiami. Uśmiechnąłem się lekko, moja chęć pogłaskania jej była wielka. niestety leżała po stronie złamanego nadgarstka.
- Zrobię ci herbatę, a sobie kawę. Poczekaj tutaj - powiedziała Amy i wstała z kanapy.
- Nie mam zamiaru się nigdzie ruszać - rzekłem śmiejąc się jednak wiedziałem, że ani dla mnie ani dla niej nie jest on zabawny. Usłyszałem jak dziewczyna wstawia wodę, po chwili z kuchni rozległ się dźwięk rozpakowywanych zakupów. Przełączyłem serial na coś bardziej interesującego. Miałem dość głupich animowanych seriali. Oczywiście były zabawne, ciekawe ale jednak głupie... niestety. Nudziłem się okropnie, a to zaledwie połowa dnia! Jeszcze tylko kilka tygodni. Cudownie.
Amy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz