Strony

4 lis 2019

Od Jonathana - CD. Lucille

          Ten dzień z pewnością nie należał do moich najlepszych. O ile rano nic nie wskazywało na to, jak bardzo niebawem schrzani mi się humor — a wręcz przeciwnie, byłem z siebie bardzo zadowolony — tak około dziesiątej, akurat gdy byłem na ważnym spotkaniu związanym z nowym kontraktem, który mi proponowano, mój telefon rozdzwonił się jak szalony. Jedyne co wtedy mogłem zrobić, to przeprosić i wyłączyć dźwięk, jednak raz po raz załączane wibracje sugerowały, że połączeń nieodebranych jest co najmniej dziesięć. Wiedziałem, że coś musiało się stać, ale nie mogłem tak po prostu wyjść i odebrać. Moja agentka by mnie najprawdopodobniej zabiła, a i mnie nie uśmiechało się stracić taką szansę. Jak śmiał się Kenai, rozszerzałem swoje usługi i po kilku poważnych rozmowach — i groźbach — przeprowadzonych ze mną przez Myrthę, zgodziłem się spróbować swoich sił również w branży stricte modelingowej. Do tej pory pracowałem twarzą i ciałem jako fotomodel, ale parę osób odgórnie stwierdziło, że mam predyspozycje do rozwijania się również w modelingu. Początkowo zapierałem się, ponieważ lubiłem moją dotychczasową pracę, ale koniec końców uznałem, że jeśli będzie to ze sobą dobrze współpracowało, to czemu nie. Można było spróbować. Z tego co zauważyłem, Myrtha ekscytowała się moją zgodą o wiele bardziej niż ja sam. Była dobrą agentką i wielu początkujących wybiła na sam szczyt, dlatego wiedziałem, że mogę jej zaufać w tym co robi. Już na samym początku naszej współpracy stwierdziła, że nie spocznie, dopóki nie stanę się sławny. Chętnie z nią współpracowałem, bo lubiłem wyzwania, które przede mną stawiała, gdy chciała wykrzesać ze mnie wszystko co się da. Już i tak daleko zaszedłem, a jeśli rozmowa pójdzie dobrze i podpiszę kontrakt ze znaną agencją modeli i modelek, mogę osiągnąć sukces na skalę światową. Nie wiedziałem, jakim cudem kobieta nawiązała współpracę z akurat tą agencją, która zajmowała się promowaniem modeli na całym świecie, ale już przyzwyczaiłem się do tego, jaką czarodziejką była. Odczuwałem wielką wdzięczność, gdyż wiedziałem, że to olbrzymia szansa dla mnie. Dlatego nie mogłem tego zepsuć.
          Bawił mnie fakt, że Myrthę zdawało się podniecać tylko to, że zyskam rozgłos. Nieustannie o tym mówiła. Wiedziałem, że jest dumna ze swoich działań, bo już niejedna osoba, którą miała pod swoją opieką stała się znana na całym świecie i była jej idealną wizytówką. Ja owszem, byłem w jakimś stopniu rozpoznawalny —  w końcu jeśli ludzie bezustannie widują czyjąś twarz na okładkach, w magazynach o modzie czy reklamach to logicznym jest, że zaczynają ją kojarzyć — ale miałem jeszcze w życiu chwile spokoju, gdy nie musiałem opędzać się od napalonych małolat proszących o autograf lub zdjęcie. Wiadomo, takie sytuacje dobrze działały na moje ego, a jednocześnie czasem bawiły, ale nie zależało mi na sławie samej w sobie jakoś bardzo. Skupiałem się na dobrym wykonywaniu swojej pracy i ewentualnych profitach, ale nie robiło na mnie wrażenia to, jak wiele osób mnie zna czy podziwia. Myrtha jednak nieubłaganie pchała mnie do przodu w mojej branży i wiedziałem, że nie spocznie, dopóki każdy nie będzie wytykał mnie palcami z moim imieniem na ustach, więc już mogłem szykować się na zmasowany atak płci przeciwnej, zwłaszcza tej w okresie dojrzewania. Myśl ta wywołała na mojej twarzy zawadiacki uśmiech, ale zaraz skupiłem się z powrotem na słowach mężczyzny siedzącego naprzeciwko mnie. Musiałem zaprezentować się z jak najlepszej strony.
          Niespełna dwie godziny później wyszedłem stamtąd zadowolony jak nigdy. Podpisałem kontrakt, co oznaczało, że już niebawem czeka mnie wir pracy, ale i wiele przyjemności z tym związanych. Już za kilka dni miałem mieć casting do reklamy jednej z większych marek kosmetyków dla mężczyzn, co było moim pierwszym zadaniem jako nowa twarz agencji. Idąca obok mnie Myrtha ze zwycięskim uśmiechem opowiadała mi o naszej świetlanej przyszłości i tym, że wepchnie mnie na najlepsze wybiegi w kraju i na świecie. Słuchając jej trzy po trzy, dopiero wtedy przypomniałem sobie o tym, że ktoś dobijał się wcześniej na mój numer, więc nawet jej nie przepraszając wyjąłem komórkę i oddzwoniłem, nie patrząc na to, kto dzwonił. Osoba odebrała już po drugim sygnale i ukazało się, że to Holly, siostra mojego przyjaciela, Aleca.
          — Jace... — zaczęła, a jej zdławiony głos sprawił, że od razu się zaniepokoiłem. Dziewczyna zazwyczaj stąpała twardo po ziemi i nie przejmowała się byle czym.
          — Co jest? — spytałem szybko, podejrzewając, o co może chodzić. Myrtha uniosła na mnie swój czujny wzrok, w mig wyczuwając zmianę mojego nastroju z rozluźnionego na spięty.
          — Mike znowu przeholował — wyszeptała, a ja mogłem sobie wyobrazić, jak nerwowo zaciska powieki i spuszcza głowę podczas wypowiadania tych słów. Tymczasem moje tęczówki niebezpiecznie pociemniały, a puls przyspieszył, gdy sens wypowiedzianych przez nią słów dotarł do mnie z całą mocą.
          — Jesteś cała? Co zrobił?
          Mike był jej narzeczonym. Poznała go właśnie przez Aleca i niestety również przeze mnie. Niegdyś nasza trójka była nierozłączna, do czasu, gdy mężczyzna zaczął zdecydowanie przesadzać ze swoim zachowaniem oraz lubować się w dużych ilościach alkoholu i marihuany. Trudno było nam urwać z nim kontakt, ale po olbrzymiej bójce, którą wywołał w jednym z barów, przy której ucierpiał zarówno Alec jak i nasz wspólny kumpel, Blaise, uznaliśmy, że to zaszło za daleko. Tyle że wtedy Mike poznał Holly.
          Ostrzegaliśmy ją przed nim, ale wiadomo, do zakochanej małolaty nie przemówisz tak, by wzięła sobie do serca twoje słowa. To było dwa lata temu, gdy miała jeszcze głupie siedemnaście lat i myślała, że wie wszystko najlepiej. Teraz miała dziewiętnaście, Mike dwadzieścia trzy, byli zaręczeni, a ja średnio co kilka dni nocowałem ją u siebie, gdy przyćpany facet robił jej awantury i niejednokrotnie podnosił na nią rękę. Zarówno ja, jak i Alec chcieliśmy odpowiednio się nim zająć, ale zastraszana dziewczyna nie pozwalała nam na to, a bez jej zgody wiele zrobić nie mogliśmy, bo nie chcieliśmy, by odcisnęło się to na niej. Teraz Alec był za granicą, więc jedyną jej ostoją byłem ja. Z racji mojej bliskiej od wielu lat więzi z chłopakiem, sam traktowałem Holly jak młodszą siostrę. Nie potrafiłem patrzeć na jej cierpienie i była jedną z niewielu osób, którą przejmowałem się bardziej niż sobą.
          — Chyba znowu przyćpał. Nie wiem, wrócił do domu cały brudny i... w-we krwi... Ja nie wiem... Znowu to zrobił — rozkleiła się kompletnie, a ja poczułem, jak wściekłość zaczyna we mnie buzować, nie mogąc znaleźć odpowiedniego ujścia. Ludzie zazwyczaj kojarzyli mnie z chłodnego opanowania, ale w takiej sytuacji po prostu nie mogłem stać z założonymi rękami i udawać obojętnego na cudze problemy.
          — Gdzie jesteś? — spytałem krótko, nie chcąc pokazać jej, jak bardzo mnie to ruszyło. Czułem się tak, jakbym ponosił winę za jej krzywdę, w końcu to przeze mnie go poznała. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że przecież robiłem wszystko, by zapobiec ich większej zażyłości. Zwyczajnie wyrzucałem sobie fakt, że mi się to nie udało, jednocześnie czekając na odpowiedź.
          — Na mieście. Musiałam stamtąd wyjść... — Ton jej głosu wskazywał na to, że nadchodzi kolejna fala płaczu.
          — Czekaj tam, gdzie zawsze.
          Przytaknęła, a ja się rozłączyłem. Czeka nas poważna rozmowa. Nie miałem zamiaru stać więcej z założonymi rękami i patrzeć, jak ta chora miłość ją wyniszcza.
          Przeprosiłem Myrthę, tłumacząc w wielkim skrócie, jaka jest sytuacja i pożegnałem się z nią, dziękując za wszystko, co dziś dla mnie zrobiła. Niemal pogoniła mnie w stronę mojego samochodu, wiedząc, że sytuacja jest poważna.
          Nieważne, co się działo, zawsze bałem się, że powtórzy się sytuacja sprzed przeszło roku. Tamto wydarzenie wyryło się w mojej głowie na tyle mocno, że doskonale pamiętałem każdy jego szczegół, choć wspomnienie przyprawiało mnie o prawdziwe mdłości. Środek nocy, dzwonek do drzwi. Holly stojąca na progu, w podartych ubraniach, rozmazanym makijażu i dławiąca się własnymi łzami, szlochająca tak rozpaczliwie, że ledwo stała na nogach. W dodatku porządnie wcięta. Pół nocy spędziłem uspokajając ją i pozwalając wtulić się jej we mnie jak w ulubioną poduszkę. Pamiętam, jak nad ranem leżałem w łóżku po bezsennej nocy, dziewczyna spała z głową na mojej klatce piersiowej i niespokojnie oddychała, a moje zaniepokojone zwierzaki kręciły się wokół nas, próbując dostać się do Holly. Dopiero rano dowiedziałem się od niej, że była z Mikiem na imprezie w jakimś szemranym klubie, upili się, choć on o wiele bardziej, a później wbrew jej woli brał ją na kanapie ku uciesze kilku podchmielonych mężczyzn będącymi świadkami tej sytuacji. Wstręt, który czułem do tego człowieka i chęć zemsty za cierpienia dziewczyny przysłaniał mi racjonalne myślenie, ale słysząc jej szlochy i błagania, bym nic mu nie mówił ani nie zrobił, nie mogłem postąpić inaczej. Nie chciałem jej dodatkowo krzywdzić, choć wyrzuty sumienia za to, że jeszcze go nie rozliczyłem paliły mnie dzień w dzień.
          Wiedziałem, że Alec ma nadzieję, że będę z Holly w związku i tym samym naprawię to, co niszczy w niej Mike. Że wyrwę ją z jego szponów Podświadomie czułem, że krzywdzona dziewczyna zaczyna czuć do mnie coś więcej, coś, co wykraczało poza skalę przyjaźni, i jedynie fakt, że była zastraszana przez swojego narzeczonego powstrzymywał ją przed wyznaniem mi swoich uczuć. Nie chciała mnie w to mieszać. Było mi jej żal, ponieważ sam nie czułem do niej nic więcej. I nie chodziło o to, że nie chciałem mieszać się w jej już i tak złożoną sytuację życiową. Zwyczajnie traktowałem ją jak siostrę, część rodziny, i nie wyobrażałem sobie nigdy spojrzeć na nią w inny sposób. Myślę, że mimo tego, iż nigdy nie poruszaliśmy tego tematu, zdawała sobie z tego sprawę. Ale widziałem niejednokrotnie jej pełne nadziei spojrzenia rzucane w moim kierunku, jak przykładowo wtedy, gdy oznajmiłem, że rozstałem się z moją dziewczyną. Wiedziałem, że moja obojętność na polu sercowym ją rani, tak jak los, który zgotowała sobie sama, z Mikiem. Ale na to już nic nie mogłem poradzić. Nie miałem zamiaru zmuszać się do uczuć tylko dlatego, by ktoś inny poczuł się lepiej.
          Zaparkowałem i wysiadłem z auta, idąc w stronę pustej hali, w której niegdyś odbywały się treningi sztuk walki. Nikt nie pilnował tego miejsca, więc łatwo było się tam dostać. Holly często chowała się w tamtejszych pustych salach. Tym razem czekała jednak tuż przy wejściu, więc gdy tylko przekroczyłem próg, ujrzałem niską, trochę przy kości dziewczynę, której twarz była czerwona i mokra od łez, a jej czekoladowe loki wisiały smętnie niczym strąki. Jeden z jej policzków siniał i puchł, a rozcięta warga nabiegła krwią. Przełknąłem głośno ślinę. Dziewczyna skierowała na mnie swój wzrok, a zaraz później wbiła go w swoje buty.
          — Bilans szkód? — spytałem sucho, a ona aż się wzdrygnęła. Wiedziała, że nie pochwalałem faktu, że mimo mojego wsparcia, a także wsparcia swojej rodziny, w szczególności Aleca, nie jest w stanie zostawić tego tyrana, jakim bez wątpienia jest jej narzeczony. To nie średniowiecze. Istniała policja, sądy, wystarczyło parę nagrań i pokazanie uszkodzeń cielesnych, dodać do tego fakt, że koleś ćpa i więzienie gwarantowane. Ale według niej lepiej było się męczyć. Kompletnie tego nie rozumiałem.
          — Twarz i brzuch, nic wielkiego — wyszeptała, mnąc rękawy swetra. — ...Nagrał, jak się kochamy i zagroził mi, że roześle to po wszystkich moich znajomych. — Ukryła twarz w dłoniach, kuląc się w sobie. Obserwowałem ją przez chwilę i uznałem, że mam tego wszystkiego dość. Alec wracał za cztery dni. Tyle powinno wystarczyć.
          — Odezwij się, gdy będziesz potrzebowała realnej pomocy, a nie poklepania po ramieniu i zgodzenia się z faktem, jak biedna na własne życzenie jesteś — oznajmiłem, podejmując wewnętrzną decyzję. Nie ukazałem przy tym żadnych emocji. Otworzyłem drzwi i wyszedłem. To było okrutne, ale musiała nareszcie pojąć, jak chora jest ta sytuacja, i że to musi się wreszcie skończyć. Przy czym nie miałem zamiaru jej z tym zostawić. Chciałem dać jej parę dni na przemyślenie moich słów, a później tak czy siak zainterweniować, razem z Alekiem. To wszystko zaszło za daleko.
          — Jace... — powiedziała z niedowierzaniem, a sekundę później drzwi zatrzasnęły się za mną. Przeszedłem raptem dwa kroki, gdy usłyszałem, jak te na nowo się otwierają. Przyspieszyłem. — JACE — krzyknęła z paniką w głosie i rzuciła się za mną, choć pewnie sprawiało jej to ból. Chwyciła mnie za ramię i uwiesiła się na nim, zmuszając mnie do zwrócenia na nią uwagi. Wyglądała tak żałośnie, że aż ścisnęło mnie w sercu. Nie mogłem się jednak wycofać. To dla jej dobra. — Jace, proszę... — wyszeptała, zaczynając łkać jak obłąkana. Wyrwałem ramię z jej uścisku. Nie wiedziałem, czy bardziej nienawidzę się za ten ruch, czy może za to, jak bardzo chciałem ją teraz przytulić i powiedzieć, że damy sobie z tym wszystkim radę.
          — To moje ostatnie słowo — rzekłem bezdusznie i zostawiłem ją tam. Słyszałem, jak upada na kolana i zanosi się szlochem, ale nawet się nie odwróciłem. Wróciłem do auta i odjechałem stamtąd. Stojąc w korku, oparłem głowę o kierownicę, zduszając w sobie chęć walnięcia czołem o szybę. Czułem się fatalnie. Był to jednak jedyny sposób na zmuszenie dziewczyny do jakichkolwiek refleksji. Ta tyrania nie mogła trwać dłużej, a logiczne argumenty nie docierały do niej ani trochę, nieważne, kto by ich nie wygłaszał. Musiała doznać szoku i zrozumieć, że może stracić tych, którzy naprawdę przy niej byli, jeśli nie zdecyduje się pomóc sama sobie.
          Wiedząc, że na moje skołatane nerwy potrzeba jakiegoś dobrego uspokajacza, a że w alkoholach się nie lubuję, stwierdziłem, że zajadę do jednej z moich ulubionych kawiarni, a później wypocę swoje zdenerwowanie na siłowni. Postałem jeszcze kilka minut w korku i ruszyłem w dobrze sobie znaną stronę. Już niedługo później zaparkowałem samochód tuż obok wejścia do bardzo dobrze ocenianej przez krytyków kawiarni, której już sam wystrój zachęcał do bliższego zapoznania się z nią i jej wnętrzem. Wszedłem do środka, od razu kierując się w stronę lady. Przestudiowałem wzrokiem menu.
          — Co po... O mój boże. — Do moich uszu dobiegł zduszony głos. Uniosłem wzrok i ze zdziwienia aż zamarłem. Przede mną stała bardzo dobrze mi znana, ładna dziewczyna. Czekoladowe tęczówki, brązowe włosy sięgające pasa, związane w gruby warkocz i przerzucone przez jej lewe ramię, koszulka z Nirvany i spodnie w czerwoną kratę. Niesforną grzywkę przytrzymywała jej czarna opaska. 
          Emily, dziewczyna, z którą byłem w ponad dwuletnim, poważnym związku, który zakończył się właśnie dwa lata temu. Wyglądała właśnie tak, jak ją sobie zapamiętałem.
          Już chwilę później, gdy pierwsza fala zaskoczenia minęła, witaliśmy się jak starzy, dobrzy znajomi. Podała mi zamówioną przeze mnie chwilę wcześniej kawę, upierając się, że to na koszt firmy, po czym pogrążyliśmy się w luźnej rozmowie na temat tego, co działo się u nas przez cały ten czas, odkąd zerwaliśmy. Dowiedziałem się, że zdecydowała się pójść na studia, a tutaj jedynie dorabia sobie jako baristka. Z zadowoleniem pokazała mi również dłoń, a właściwie palec, na którym widniała piękna, złota obrączka. Uniosłem brwi.
          — O cholera, gratuluję. Kiedy?
          Chwilę później śmiałem się do rozpuku, gdy opowiedziała mi, że pół roku temu pojechała na wieczór panieński swojej koleżanki, którą mgliście kojarzyłem z dawnych lat, i upiła się do tego stopnia, że tej samej nocy wzięła szybki ślub z jednym z facetów, na którego wpadła przy barze. Miasto rozpusty najwidoczniej łączy ludzi, gdyż na drugi dzień niezrażenie całym wydarzeniem umówili się na kawę i tak wyszło, że teraz są ze sobą bardzo szczęśliwi i planują ceremonię ślubną z prawdziwego zdarzenia, by tym razem coś z niej pamiętać.
          Z racji, że moja kawa już dawno wystygła, a Emily wzywały obowiązki, wymieniliśmy się aktualnymi numerami telefonów i obiecaliśmy zgadać się i nadrobić wszystko, co nas ominęło w życiu drugiej osoby. Lata przed związkiem byliśmy bliskimi przyjaciółmi, dlatego nie czułem żadnego skrępowania jej towarzystwem, ani nie brałem tej propozycji za coś poważnego. Wiedziałem, że Alec by tego nie pochwalił, ale on widział wszystko zupełnie inaczej niż ja. Rozstaliśmy się w zgodzie, nic do niej nie czułem, a ona ma męża, więc nie zamierzaliśmy robić wielkiego powrotu, o czym zapewne pomyślałby mój przyjaciel.
          Z racji, że siłownia była rzut beretem stąd, zdecydowałem się pójść tam pieszo. Zawsze miałem schowane w swojej szafce zapasowe ciuchy, dlatego nie musiałem kłopotać się powrotem do domu. Dobre parę minut później wchodziłem na teren siłowni, a za następny kwadrans już zajmowałem się sobą. Tego dnia wyjątkowo nie mogłem się skupić na wykonywanych ćwiczeniach, ale spiąłem się w sobie i wyrzuciłem z głowy sprawę Holly i niespodziewane spotkanie z Emily, starając się myśleć jedynie o moim nowym kontrakcie. Jeśli o to chodzi, poszczęściło mi się.
          Parę serii później, w czasie krótkiej przerwy, mój wzrok spoczął na dziewczynie, która wyglądała, jakby na siłowni była po raz pierwszy w życiu. Podeszła do jednego ze sprzętów i nieumiejętnie próbowała coś na nim zrobić, nie zauważając jednak swojego niepoprawnego ułożenia. Widząc jej mocowanie się z urządzeniem, westchnąłem i podniosłem się, uznając, że mogę być dziś dobrą duszą i jej pomóc. Podszedłem bliżej i stanąłem centralnie przede nią. Spojrzała na mnie, a jej oczy rozszerzyły się, nie wiem czy ze zdziwienia, strachu, czy czegoś innego. Zignorowałem to, postanawiając rozwiać jej wątpliwości na temat mojego podejścia do niej.
          — Powinnaś ułożyć się inaczej — parsknąłem, nie mogąc dłużej zachować powagi. — Głowę tam, gdzie miałaś tyłek. Dłońmi łapiesz o to, nogi tu i robisz serię dziesięciu. Rozumiesz? — Wytłumaczyłem, w odpowiednich momentach pokazując odpowiednie miejsca. Nie wyglądała na głupią, raczej załapie.
          — Niespecjalnie. To znaczy, to mój pierwszy raz na siłowni. Przede mną długa droga — powiedziała, w międzyczasie posyłając mi lekki uśmiech, który z przyzwyczajenia odwzajemniłem.
          — To prawda, długa. — Kiwnąłem głową, nawet nie wiedząc, co mówię. Myślałem w tej chwili o czymś innym. Cóż, skoro już podszedłem, nie będę niemiły i nie odejdę tak o. Wiedziałem, jak łatwo zniechęcić się do ćwiczeń na samym początku lub przypadkiem naciągnąć sobie jakieś ścięgno, gdy nie wie się, jak powinno wykonywać się dane ćwiczenie, więc uznałem, że jej z tym pomogę, jeśli będzie chciała oczywiście. Przynajmniej nie ślini się na mój widok, miła odskocznia. — Mogę pokazać ci parę sprzętów, z którymi powinnaś sobie poradzić. Co ty na to? 
          Pomysł widocznie przypadł jej do gustu, bo zgodziła się. Chodziłem na siłownię od paru lat, więc znałem się na rzeczy. Wystarczyło mi kilka sekund, by zdecydować, co będzie odpowiednie dla takiej delikwentki, która raczej nie była przyzwyczajona do mocnego wysiłku fizycznego. Żeby jej nie przemęczyć, pokazałem jej kilka w miarę przyjemnych ćwiczeń i wytłumaczyłem, na czym polegają. Szybko pojęła co i jak, w dodatku rozmawiało mi się z nią całkiem dobrze, więc nie żałowałem decyzji o pomocy dziewczynie. Przynajmniej mogłem się do czegoś przydać. Lubiłem dzielić się z ludźmi moją wiedzą, nieważne, czego dotyczyła. 
          W pewnym momencie, akurat gdy odpowiadałem na jej pytanie, gdzieś zza mnie dobiegł nowy, nieznany mi głos, najwidoczniej kierujący słowa do mojej towarzyszki.
          — Lucille, co... Oooch.
          Odwróciłem się i moim oczom ukazała się dziewczyna, która wpatrywała się we mnie tak, jakby zobaczyła ducha. Domyślając się powodu, przewróciłem oczami, ale jak na dżentelmena przystało, błysnąłem moim uśmiechem i wyciągając dłoń w jej stronę, przedstawiłem się. 
          — Cześć, jestem Jonathan, ale możesz mówić mi Jace.
          Nie doceniłem jednak potęgi damskich jajników i jej reakcji. Przez dobre parę sekund nieznana mi dziewczyna stała jak kołek, wpatrując się w moją dłoń niczym w bombę z opóźnionym zapłonem, aż nagle coś się w niej odblokowało i wydała z siebie głośny pisk. Skrzywiłem się, a osobniczka zamachała gwałtownie rękami, jak gdyby tonęła, po czym piszcząc ponownie podskoczyła. Niestety miała pecha, poślizgnęła się i nim zdążyłem zareagować, wyłożyła na ziemi, głową uderzając prosto w moje kolana.
          Nie wiem, co w tym momencie było wyższe, poziom mojej irytacji, czy jej zażenowania. Jej najwyraźniej przyjaciółka nadal siedziała na jednej z maszyn i kątem oka zobaczyłem, jak przykłada dłoń do czoła w geście absolutnej rezygnacji. 

Lucille?
3k+

+60PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz